Kaley Cuoco mówi, że koniec "Teorii wielkiego podrywu" był jak błogosławieństwo
Magdalena Miler
22 grudnia 2020, 16:28
"Teoria wielkiego podrywu" (Fot. CBS)
Początkowo Kaley Cuoco była zdruzgotana faktem, że "Teoria wielkiego podrywu" dobiega końca. Jak aktorka patrzy na zakończenie serialu, który przyniósł jej sławę, z perspektywy czasu?
Początkowo Kaley Cuoco była zdruzgotana faktem, że "Teoria wielkiego podrywu" dobiega końca. Jak aktorka patrzy na zakończenie serialu, który przyniósł jej sławę, z perspektywy czasu?
Choć Penny stała się jedną z uwielbianych przez widzów postaci z "Teorii wielkiego podrywu", początkowo niewiele wskazywało na to, że Kaley Cuoco w ogóle dostanie angaż w serialu. to Pierwszy casting okazał się klapą. Ostatecznie rola przyniosła Kaley ogromną sławę i tytuł jednej z lepiej zarabiających aktorek serialowych.
Kaley Cuoco o końcu Teorii wielkiego podrywu
Ciężko zatem się jej dziwić, że była w niemałym szoku, gdy po oznajmieniu, że "Teoria wielkiego podrywu" doczeka się 13. sezonu, telewizja CBS wycofała się z tej obietnicy. Było to oczywiście spowodowane decyzją Jima Parsonsa o opuszczeniu serialu. Jak dzisiaj, z perspektywy czasu, Cuoco odnosi się do tamtych wydarzeń?
— Myślę, że on tego potrzebował w tamtym momencie. I właściwie to nie wiem, czy moje życie poszłoby tą drogą, gdybyśmy tego nie skończyli wtedy, kiedy to zrobiliśmy. Więc może to było jednak ukryte błogosławieństwo. Nigdy nie wiadomo — powiedziała w programie Andy'ego Cohena.
A drogę, o której mówi aktorka, najlepiej podsumuje świeżutki tytuł "Stewardesa" od HBO Max, w którym główna rola należy właśnie do Cuoco. Choć pierwotnie planowano go jako serial limitowany, wyniki oglądalności i pozytywne opinie krytyków sprawiły, że od razu po zakończeniu 1. sezonu zamówiono "dwójkę".