Pytanie na weekend: Jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać?
Redakcja
5 grudnia 2020, 13:33
Fot. Disney+/Netflix/BBC
"The Crown", "The Mandalorian", "Normalni ludzie", a może polski "Król"? Który serial zachwycił was najbardziej w ciągu ostatniego miesiąca?
"The Crown", "The Mandalorian", "Normalni ludzie", a może polski "Król"? Który serial zachwycił was najbardziej w ciągu ostatniego miesiąca?
Dziś powraca nasze najbardziej podstawowe pytanie na weekend: jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać? Ograniczenie czasowe, jakie przyjęliśmy, tworząc redakcyjne zestawienie, to: serial emitowany teraz co tydzień po odcinku albo taki, którego nowy sezon pojawił się w całości w jednym z serwisów VoD pomiędzy 31 października (naszym poprzednim zestawieniem) a dniem dzisiejszym.
Marta Wawrzyn: Normalni ludzie
Nie pamiętam, kiedy ostatnio odpowiedź na to pytanie była tak oczywista. U mnie wygrywają "Normalni ludzie", którzy są bezkonkurencyjni. Polecam ten serial ze wszystkich sił, bo to kolejny dowód na to, że małe produkcje potrafią być naprawdę wielkie. I że trudno jest przebić kameralną opowieść o miłości, w której wszystko jest prawdziwe i gdzie każde słowo, każdy gest, każde spojrzenie to czysta magia.
"Normalni ludzie" to przede wszystkim jednak opowieść o miłości poplątanej, pełnej przeszkód i o równie trudnym dorastaniu i poszukiwaniu samego siebie. Daisy Edgar-Jones i Paul Mescal są niesamowici jako Marianne i Connell, neurotyczna para młodych Irlandczyków, którzy zaczynają romansować w szkole średniej i potem kilka razy rozstają się i wracają do siebie. Składający się z zaledwie 12 półgodzinnych odcinków serial BBC to absolutna perfekcja i emocjonalna petarda, która wbija w fotel, sprawiając, że cieszymy się i płaczemy razem z bohaterami.
Kamila Czaja: The Crown
"Normalni ludzie" wyglądają cudownie, ale że mój grudniowy harmonogram prac wszelakich prezentuje się znacznie mniej satysfakcjonująco, to zmuszona jestem do dawkowania sobie produkcji BBC/Hulu. Zachwycam się każdym odcinkiem, chłonę tę sensualność i pogłębioną psychologię bohaterów. Coś czuję, że to będzie serial z czołówki mojej listy 2020. Ale nie chcę się przy naszym weekendowym pytaniu opierać na przeczuciach. Po obejrzeniu wszystkich odcinków przyjdzie czas na "udokumentowane" zachwyty.
Natomiast z tego, co widziałam w całości, stawiam na "The Crown". Tak, ten sezon to jeszcze bardziej telenowela z najwyższych sfer niż wcześniejsze serie i jasne, że trzeba pamiętać o fikcyjnych elementach tej historii. Ale nie mogłam się oderwać. W poprzednich latach podziwiałam aktorstwo i rozmach, jednak przeżywałam to wszystko średnio. A tym razem się angażowałam – głównie w potyczki Elżbiety i Thatcher, ale trochę też w małżeńskie dramy Diany i Karola.
Listopad przyniósł zresztą sporo miłych niespodzianek: zaskakująco dobrze bawiłam się przy słodkiej młodzieżówce "Dash i Lily", bardzo szybko wciągnęłam szwedzki romans w wydawniczym świecie ("Miłość i anarchia"), niezłą rozrywkę przynoszą szaleństwa w "Stewardesie". Nie są to może tytuły, o których będę za parę tygodni pamiętać, ale w świecie przykrych niespodzianek tym bardziej doceniam pozytywne.
Mateusz Piesowicz: The Mandalorian
"The Mandalorian" zamiast "Normalnych ludzi" albo "The Crown" to chyba lekka przesada, co? No właśnie wcale nie mam takiego przekonania. I to nie dlatego, że ekranizację powieści Sally Rooney oglądam w swoim tempie, a z połkniętego błyskawicznie 4. sezonu netfliksowego hitu zostały mi już w pamięci głównie migawki (ależ ja nie cierpię binge-watchingu!). Serialowe "Gwiezdne wojny" naprawdę zaskakują mnie w ostatnich tygodniach jakością i nie mam tu na myśli tylko poziomu realizacyjnego.
Ten jest oczywiście fenomenalny, wypełniając po części lukę po filmowych blockbusterach pozostawioną przez zamknięte kina, ale to tylko jedna strona medalu. Drugą jest serialowa historia, która w 2. sezonie przechyliła punkt ciężkości z jednoodcinkowych przygód na stronę bardziej skoncentrowanej na celu opowieści. Ze świetnym skutkiem, bo losy Mando i Baby Yody (swoją drogą, ciekawe ile zajmie przyzwyczajenie się do imienia Grogu i czy kiedykolwiek się to uda) ogląda się co tydzień z wypiekami na twarzy.
Dodając ich coraz mocniejsze powiązanie z resztą kosmicznej sagi, pojawianie się znajomych postaci, tonę akcji i sporo autentycznych emocji, można powiedzieć, że "The Mandalorian" zrobił wyraźny krok naprzód względem poprzedniego sezonu. To nadal pierwszorzędna zabawa, ale też po prostu jakościowy serial, który śmiało można stawiać wśród najlepszych.