Czy Virgin River to prawdziwe miasteczko? Czy można iść do baru Jacka? Gdzie jest kręcony serial Netfliksa?
Marta Wawrzyn
29 listopada 2020, 12:02
"Virgin River" (Fot. Netflix)
Virgin River to serialowa stolica eskapizmu tej jesieni, ale czy istnieje naprawdę? Czy zdjęcia do serialu o pielęgniarce, która rozpoczyna nowe życie, faktycznie powstają w Kalifornii?
Virgin River to serialowa stolica eskapizmu tej jesieni, ale czy istnieje naprawdę? Czy zdjęcia do serialu o pielęgniarce, która rozpoczyna nowe życie, faktycznie powstają w Kalifornii?
Kiedyś uciekaliśmy przed rzeczywistością do Cicely, Stars Hollow czy Bluebell, teraz podobną funkcję pełni Virgin River, miasteczko w północnej Kalifornii, w którym nowe życie rozpoczyna Mel Monroe (Alexandra Breckenridge), pielęgniarka z Los Angeles z bolesną przeszłością. Mel poznaje właściciela lokalnego baru i byłego żołnierza marines Jacka Sheridana (Martin Henderson), i tak zaczyna się romans, którego drugą odsłonę właśnie możemy oglądać na Netfliksie.
Gdzie w rzeczywistości położone jest Virgin River?
Niestety, my nie możemy iść w ślady Mel i uciec do prawdziwego Virgin River, bo — jak większość miasteczek z seriali — ono po prostu nie istnieje. Jak czytamy w serwisie Country Living, serial Netfliksa nie jest nawet kręcony w Kalifornii, tylko w Kanadzie, a dokładniej na jej zachodnim wybrzeżu, w Kolumbii Brytyjskiej, w takich miejscowościach, jak Snug Cove, Burnaby czy Port Coquitlam. Co ciekawe, w Port Coquitlam powstawał także serialowy "Bastion" Stephena Kinga.
No dobrze, a co z barem Jacka? Tu sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Jack's to tak naprawdę The Watershed Grill, knajpa położona w bardzo urokliwym miejscu na północ od Vancouver, przy rzece Squamish. A przynajmniej z zewnątrz, bo wnętrze baru Jacka zbudowano już niestety w studiu filmowym.
Pytanie o to, czy Virgin River jest prawdziwym miejscem, często się przewija, co przyznaje także Robyn Carr, autorka serii 20 książek zlokalizowanych w kalifornijskim miasteczku. W rozmowie z Entertainment Weekly z 2018 roku pisarka zdradziła, że słyszy je dość często.
— Ludzie ciągle piszą i pytają: "Gdzie to jest? Chcę tam pojechać". I ja muszę im przypominać, że ono istnieje tylko w naszych sercach i umysłach — powiedziała.
Jak dodała Robyn Carr, każda społeczność może być jak ta z Virgin River. To nie utopijna fantazja pisarska, tylko opowieść o miejscu gdzie są "pomocni sąsiedzi, dobrzy przyjaciele i pozytywni ludzie". I oczywiście skomplikowane trójkąty miłosne.