"To był wielki moment" — ekipa "Virgin River" wspomina przed 2. sezonem pocałunek, który zmienił wszystko
Marta Wawrzyn
20 listopada 2020, 16:03
"Virgin River" (Fot. Netflix)
Piękne widoki, wielkie emocje i potężna dawka melodramatu. Za tydzień wraca "Virgin River", a tymczasem aktorzy i twórcy wspominają ten magiczny moment z końcówki 1. sezonu. Spoilery!
Piękne widoki, wielkie emocje i potężna dawka melodramatu. Za tydzień wraca "Virgin River", a tymczasem aktorzy i twórcy wspominają ten magiczny moment z końcówki 1. sezonu. Spoilery!
Za tydzień o tej porze będziemy mogli zapomnieć o naszym świecie, oglądając 2. sezon "Virgin River". A tymczasem wróćmy do najbardziej romantycznego momentu 1. serii, czyli pocałunku Mel (Alexandra Breckenridge) i Jacka (Martin Henderson), który miał miejsce w 8. odcinku, po tym jak on ją zabrał do wyremontowanego domku. Nie dość że zrujnowana chatka wyglądała teraz zachwycająco, to jeszcze on znalazł odpowiednie słowa, mówiąc jej, że wie, jak trudno jest zacząć od nowa, i że chciałby, aby czuła się tu dobrze i mogła nazwać to miejsce domem.
Ekipa Virgin River wspomina pocałunek Mel i Jacka
W rozmowie z TVLine ekipa serialowej adaptacji książek Robyn Carr przyznaje, że był to bardzo ważny moment, nad którym długo pracowano. Showrunnerka Sue Tenney mówi, że tworzenie tego serialu ogólnie wiąże się z dużą presją, ale w takich ważnych, kluczowych dla postaci momentach tej presji jest najwięcej.
— To była wielka scena, nad którą dużo pracowaliśmy. To był ogromny moment. Postać postawiła wszystko na jedną kartę i skierowała się w stronę światła. Ale jestem szczęściarą, bo mam Alexandrę Breckenridge i Martina Hendersona, którzy są razem fantastyczni. Mają niesamowitą chemię — opowiada twórczyni "Virgin River".
Alexandra Breckenridge przyznaje, że chemia była dla niej sporym zaskoczeniem, bo ona i Henderson nie zostali w ogóle przetestowani pod tym względem przed rozpoczęciem zdjęć do serialu. Kolejne zaskoczenie to dla niej popularność serialu.
— Nie zdawałam sobie sprawy, jak popularny będzie serial. Wiedziałam, że książki radziły sobie naprawdę dobrze, ale nie wiedziałam, czy ci sami ludzie będą też nas oglądać na Netfliksie. Nie wiedziałam też tak naprawdę, kim jest moja publika, więc po prostu grałam tę postać tak wiernie, jak tylko mogłam. Ale pierwsze pocałunki to zawsze wielka sprawa. Można to w pewnym sensie wyczuć, kiedy się coś kręci — mówi aktorka.
Henderson podkreśla, że takie magiczne momenty to efekt pracy zespołowej, i chwali przede wszystkim pracę autorki książki i showrunnerki serialu, która poszerzyła jej wizję. Dodaje także, że magii pocałunku nie byłoby, gdyby nie praca oświetleniowców, którzy zadbali, żeby wszystko wyglądało "tak przytulnie i romantycznie". Na koniec wspomina o sobie i swojej serialowej partnerce.
— To błogosławieństwo, że ja i Alex mamy dobrą chemię. To jest naprawdę ewidentne i nie jest to niestety coś, na co zawsze można liczyć. To albo jest, albo tego nie ma, i my to mamy, co pozwala nam pracować, szanując się nawzajem — mówi aktor.
Jak dodaje, takie autentyczne momenty na ekranie są możliwe dzięki temu, że aktorzy mają do siebie zaufanie i szacunek. I na pewno nie zabraknie ich także w 2. sezonie "Virgin River". Jak zapewniła producentka serialu Jocelyn Freid, Mel i Jacka czekają kolejne przeszkody, ale więź między nimi jest niezaprzeczalna i będą walczyć na wszelkie sposoby, żeby pozostać razem.