"Awake" (1×13): Oniryczny koniec. Tylko czego?
Andrzej Mandel
25 maja 2012, 22:02
Dobrze, przyznaję się – już myślałem, że rozumiem, kiedy okazało się, że niczego nie rozumiem. Trzeba przyznać, że "Awake" zostawia mnie w stanie naprawdę solidnego i przyjemnego "Ale o co chodziło?". Spoilery.
Dobrze, przyznaję się – już myślałem, że rozumiem, kiedy okazało się, że niczego nie rozumiem. Trzeba przyznać, że "Awake" zostawia mnie w stanie naprawdę solidnego i przyjemnego "Ale o co chodziło?". Spoilery.
To już finał "Awake" – nie będzie drugiego sezonu, a szkoda – to był naprawdę inteligentny serial. Jednak "Turtles All the Way Down" był ostatnim odcinkiem. Odcinkiem, w którym do końca wydawało się, że twórcy odkryli wszystkie karty. Tyle że nie omieszkali na koniec zrobić wolty, która zostawiła mnie w stanie naprawdę mocnego zaskoczenia. Muszę przyznać, że to jest to, co lubię.
Dodatkową zaletą "Awake" i to od samego początku, było to, że serial jest świetnie zagrany. Szczególnie jeśli chodzi o główną rolę – Jason Isaacs zyskiwał w moich oczach z każdym kolejnym odcinkiem i zastanawiałem czemu to ja go kiedyś nie lubiłem. Ale oklaski należą się też Laurze Innes, która w finale chwilami potrafiła zaćmić Isaacs'a.
Już przed finałem każdy z nas wiedział, kto stoi za wypadkiem Brittena (Jason Isaacs) i wszystkimi związanymi z tym kłopotami. W zimnej rzeczywistości rozwiązywanie zagadki szło nieźle, a w ciepłej… cóż… nieco gorzej. Ale nie z takimi problemami detektyw Britten sobie radził. Szczególnie, że otrzymał pomoc Vegi (Wilmer Valderrama). Kłopot w tym, że zaufał nie tej osobie co trzeba i wcale nie chodzi o Vegę.
Dopiero w celi Britten rozwiązał zagadkę do końca i uświadomił sobie, kto za tym stoi. Tylko jak wyjść z więzienia? Najprościej jak się da – uświadomić sobie, że więzienie to tylko sen, metafora, a prawdziwa jest zimna rzeczywistość. I w tej rzeczywistości wziąć się za panią kapitan (Laura Innes). Kłopot jednak w tym, że…
I ta rzeczywistość okazała się mylnym tropem. Michael budzi się z niej i widzi żonę, syna zdziwionych jego miną. Czyżby więc obie historie ukazywane nam przez 13 odcinków były tylko snem? A może to właśnie teraz Britten zasnął? Serial kończy się w momencie, w którym główny bohater zamyka oczy i nie wiemy na pewno co było snem, a co nie.
Tak naprawdę, jedyne co jesteśmy w stanie stwierdzić, to to, że był sobie Michael Britten. Czy cokolwiek z historii, którą zobaczyliśmy było prawdą? Nie mamy i nie możemy mieć żadnej pewności czy jego żona, syn czy nawet on sam przeżył wypadek. Ba, nawet nie wiemy czy był jakiś wypadek!
Dostaliśmy od Kyle'a Killena coś, co było świetną prezentacją tego, jak należy robić serial, który zostawi widza zadowolonego i kompletnie niezaspokojonego równocześnie. Jednak chciałbym wiedzieć, co było, a co nie było snem, mieć pewność, ale z drugiej strony czuję się mile połechtany, że decyzję co do tego co było prawdą, a co nie, twórcy zostawiają mnie samemu. I to ja mogę napisać sobie własne zakończenie "Awake".
Mogę sobie, na przykład, uznać, że to wszystko był sen, a Britten leży sobie w jakimś szpitalu na bardzo ciężkich psychotropach, albo uznać, że leży sobie w śpiączce i dogorywa po wypadku. Albo… i tak dalej…
Ale swoją drogą, to motyw z pingwinem był naprawdę niezły.