"Ziemia niczyja" przedstawia różne oblicza syryjskiego konfliktu – recenzja serialu wojennego Hulu
Mateusz Piesowicz
5 listopada 2020, 19:00
"Ziemia niczyja" (Fot. Hulu)
Czy serial o wojnie domowej w Syrii może wciągnąć widzów niezainteresowanych bliskowschodnią tematyką? "Ziemia niczyja" udowadnia że tak, nie popadając przy tym w największe banały.
Czy serial o wojnie domowej w Syrii może wciągnąć widzów niezainteresowanych bliskowschodnią tematyką? "Ziemia niczyja" udowadnia że tak, nie popadając przy tym w największe banały.
Thriller wojenny z domieszką szpiegowskiej intrygi. Historia syryjskiego konfliktu widziana z bardzo różnych perspektyw. A do tego rodzinny dramat o młodym mężczyźnie, który nie cofnie się przed niczym, by odnaleźć siostrę. Czy z takiej mieszanki można stworzyć opowieść, która nie utonie w oklepanych schematach?
Ziemia niczyja to międzynarodowy thriller wojenny
Twórcy "Ziemi niczyjej", czyli międzynarodowej koprodukcji Hulu i telewizji Arte, wyszli z tej próby zwycięsko. Ich serial, którego cały 8-odcinkowy sezon można oglądać w HBO GO, skutecznie połączył różne wątki we wciągającą, a zarazem nie do końca jednoznaczną fabułę. Wystarczająco złożoną, by scenariuszowi autorstwa Amita Cohena i Rona Leshema nie można było zarzucić pójścia na łatwiznę, a jednocześnie na tyle prostą, by odnalazł się w nim każdy widz.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że właśnie uczynienie tej historii uniwersalną było kluczowe, by "Ziemia niczyja" mogła przykuć uwagę szerszej publiki. Takiej, której sama bliskowschodnia polityka i tamtejsze konflikty raczej przed ekran nie przyciągną, ale już połączone z solidną, trzymającą w napięciu intrygą? Tak, to zdecydowanie miało potencjał – wystarczyło "tylko" całość zgrabnie opakować.
Tutaj za to opakowanie służą losy młodego Francuza Antoine'a (Félix Moati), który do Syrii trafia śladem swojej siostry Anny (Mélanie Thierry). Śladem dość wątłym, bo dziewczyna została oficjalnie uznana za zmarłą w wyniku ataku terrorystycznego, ale zdesperowanemu bohaterowi nie trzeba wiele. Wystarczy drobna wskazówka i dręczące poczucie, że coś w śmierci bliskiej osoby nie gra, a mężczyzna już rzuca uporządkowane życie, udając się na samotną wyprawę w głąb świata, o którym nie ma żadnego pojęcia.
Ziemia niczyja – wojna z różnych perspektyw
My zresztą też nie, więc zarówno Antoine'a, jak i widzów czeka na początek przyspieszona lekcja z panujących w Syrii realiów. Oczywiście wykład to krótki i pełen skrótów, ale czego się nie robi dla napędzenia akcji? Ani się obejrzymy, jesteśmy już zatem za granicą turecko-syryjską, gdzie ścieżki głównego bohatera przecinają się z oddziałem YPJ – Kobiecych Jednostek Ochrony kurdyjskiej milicji – których członkinie nie patrzą jednak na nowoprzybyłego zbyt przychylnie. Ale czy można się dziwić ich nieufności, jeśli na co dzień samotnie mierzą się z siłami ISIS?
Bardziej zaskakujący może być fakt, że twórcy w przedstawianiu syryjskiej rzeczywistości przyjęli kobiecy punkt widzenia. Niekoniecznie oczekiwany w tego rodzaju historii, sprawdza się jednak znakomicie, z miejsca czyniąc "Ziemię niczyją" produkcją ciekawszą od konkurencji, bo dodającą nowe warstwy do typowych wojennych motywów.
Tych oczywiście też nie brakuje, zarówno w związku z Antoine'em, którego poszukiwania z czasem angażują go coraz bardziej w syryjski konflikt, jak i z innymi bohaterami, także tymi stojącymi po drugiej stronie barykady. Serial nie ogranicza się bowiem wyłącznie do historii bojowniczek, przedstawiając nam choćby ochotników, którzy dobrowolnie biorą udział w wojnie, oraz zaglądając za kulisy złowrogiego Państwa Islamskiego. Co istotne, robi to wszystko całkiem zgrabnie, tam gdzie to możliwe nie narzucając jedynej słusznej postawy.
Oczywiście przyjmowanie roli bezstronnych obserwatorów ma swoje granice, bo twórcy nie pozostawiają wątpliwości, kto jest tym złym. W serialu nie zabrakło brutalnych scen, a choć kamera ostatecznie odwraca wzrok od najbardziej drastycznych momentów, nie ma mowy o chociaż najdrobniejszych próbach usprawiedliwiania fundamentalistów. Nie znaczy to jednak, że widzom nie będzie dane podejrzeć kierujących nimi motywacji, tutaj ukazanych w sposób przystępny dla zachodniego odbiorcy.
Ziemia niczyja, czyli wojna, szpiegostwo i sensacja
Można by się w tym miejscu przyczepić, że czasem serial bywa wręcz za bardzo przystępny, co niekiedy sprowadza fabułę na zbyt oczywiste tory. Będzie w tym sporo racji, bo jakkolwiek duże są ambicje twórców, nie mogą one przysłonić faktu, że "Ziemia niczyja" to w dużej mierze sensacyjna historia.
Widać to nie tylko w wątku "śledztwa" Antoine'a, ale też nabierającej na znaczeniu w dalszej części sezonu opowieści o trzech Brytyjczykach w szeregach ISIS. Przetykane retrospekcjami, obydwie historie stopniowo się do siebie zbliżają, a łącząca wszystko międzynarodowa intryga szpiegowska (w tej istotną rolę odgrywa grany przez Jamesa Purefoya tajemniczy Stanley) czyni całość jeszcze bardziej skomplikowaną, niż mogliśmy początkowo zakładać. Pytanie czy to dobrze?
Zależy, jak na to spojrzeć. Sprowadzona do suchego opisu serialowa fabuła dość szybko staje się średnio wiarygodna (dlatego też za wiele z niej nie ujawniam), jednak podczas seansu nie stanowi to żadnego problemu. Działa wręcz na korzyść opowieści, nakręcając ją do tego stopnia, że pewnie nie oprzecie się chęci połknięcia wszystkich odcinków w błyskawicznym tempie.
W sumie nawet zalecam takie rozwiązanie, bo "Ziemia niczyja" to produkcja z gatunku tych, o których lepiej na spokojnie pomyśleć, gdy już dotrze się do samego końca. Roztrząsanie obranych przez twórców skrótów i wytykanie scenariuszowi słabszych punktów, a przez to dostrzeganie w nim niewykorzystanego potencjału na coś mniej powierzchownego, proponuję więc odłożyć na później. Wcześniej skupcie się po prostu na piekielnie opowieści o odwadze, nadziei i determinacji bohaterów, a nie wyjdziecie na tym najgorzej.
Tym bardziej, że choć czasem wyraźnie widać, jak grubymi nićmi szyte są nie tylko intryga, ale też emocjonalne aspekty scenariusza, trudno mieć o to do twórców pretensje. Od początku dają wszak oni wyraźnie do zrozumienia, że nie interesuje ich szczegółowe przedstawienie widzom sytuacji w regionie, lecz opowiedzenie osadzonej w jej ramach historii, która przekłada polityczne zawiłości na prawdziwych ludzi. A koniec końców to przecież oni stanowią oś fabuły.
Czy warto oglądać serial Ziemia niczyja?
Wszystko, co traci "Ziemia niczyja" na niekiedy niepotrzebnie efekciarskiej intrydze, odzyskuje więc na dobrze napisanych postaciach, których losami autentycznie się przejmujemy. Daleka od jakiegokolwiek zakończenia, przyjmująca różny obrót wojna to tylko tło dla biorących w niej udziałach ludzi i przyczyn, które pchnęły ich w objęcia śmiertelnego niebezpieczeństwa. W tym sensie podróż Antoine'a, zaczynająca się jako osobista misja, a z czasem nabierająca zupełnie innego charakteru, jest również podróżą widza – najpierw lekko zaciekawionego, w końcu przeżywającego sukcesy i porażki bohaterów jak swoje własne.
Dodając do tego nienaganną realizację (Syrię "zagrało" tutaj Maroko), ze szczególnym uwzględnieniem świetnie nakręconych sceny walk, a także umiejętnie budowane napięcie, mogę wam "Ziemię niczyją" jak najbardziej polecić. Najpierw do obejrzenia, gwarantując, że będziecie siedzieć jak na szpilkach, a potem do przemyślenia, bo gdy już opadną emocje, można z tej historii wyciągnąć sporo niekoniecznie najbardziej odkrywczych, ale prawdziwych wniosków na temat współczesnego świata. Sami zgadnijcie, czy są one pozytywne.