Aktor z "Gry o tron" nie zna nikogo, komu podobałby się finałowy sezon serialu. Sam go jeszcze nie obejrzał
Marta Wawrzyn
28 października 2020, 11:34
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Thomas Brodie-Sangster, czyli serialowy Jojen Reed z "Gry o tron", jest mocno do tyłu z serialem. I przyznaje, że jeszcze nie spotkał nikogo, komu podobałby się finałowy sezon.
Thomas Brodie-Sangster, czyli serialowy Jojen Reed z "Gry o tron", jest mocno do tyłu z serialem. I przyznaje, że jeszcze nie spotkał nikogo, komu podobałby się finałowy sezon.
8. sezon "Gry o tron" rozczarował fanów seriali prawdopodobnie nawet bardziej niż zakończenie "Dextera" czy finał "Lost". Ogromne oczekiwania, podsycane zapowiedziami przekroczenia granic telewizji przez produkcję HBO, zderzyły się z rzeczywistością, w której zabrakło dobrze napisanego scenariusza. Symbolem tego, jak fatalnie wypadło zakończenie hitowego serialu, stała się podpisana przez ponad 1,5 mln internautów petycja z prośbą o nakręcenie ostatniego sezonu od nowa.
Nie brakowało także krytyki ze strony aktorów występujących w serialu. Teraz w pewnym sensie dołącza do nich Thomas Brodie-Sangster, który ostatnio powrócił na nasze ekrany jako Benny Watts w "Gambicie królowej". Przy okazji aktor rozmawia z mediami, wypowiadając się także na temat swojej poprzedniej roli.
Aktor z Gry o tron nie zna nikogo, kto lubi finał
W wywiadzie dla NME serialowy Jojen Reed mówi wprost, że jeszcze nie spotkał nikogo, komu podobałby się finałowy sezon "Gry o tron". A on sam jeszcze go nie widział, bo utknął w połowie 4. sezonu.
— Wciąż jestem w połowie 4. sezonu. Nie mam odpowiedniego kanału i po prostu trochę się już pogubiłem. Myślałem ostatnio, żeby to obejrzeć jeszcze raz, bo to było naprawdę dobre. Naprawdę mi się podobało. Wielu osobom naprawdę się podoba, poza tym że najwyraźniej nikt nie lubi ostatniego odcinka czy ostatniego sezonu. Nie spotkałem jeszcze nikomu, komu się to podoba — mówi aktor.
W tym samym wywiadzie Brodie-Sangster zdradza, że o śmierci swojego bohatera dowiedział się, czytając scenariusz w trakcie podróży na plan zdjęciowy. Jak zapewnia, chętnie by występował w "Grze o tron" dłużej, ale tak czy siak jest zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć, a jego scena śmierci wypadła fajnie.
W ostatnich tygodniach "Gra o tron" znów wróciła na języki za sprawą książki "Ogień nie zabije smoka" Jamesa Hibberda (polska premiera 12 listopada). Można w niej znaleźć sporo krytycznych wypowiedzi aktorów. Emilia Clarke mówi, że musiała walczyć, aby Dany była trochę bardziej ludzka. Nikolaj Coster-Waldau ostro krytykuje scenę gwałtu z pilota. Z kolei Liam Cunningham zdradza, że zaprotestował, kiedy dowiedział się, iż Davos ma podkochiwać się Missandei.