"Od nowa" to tandetny thriller w przebraniu telewizji jakościowej – recenzja serialu HBO z Nicole Kidman
Marta Wawrzyn
25 października 2020, 18:02
"Od nowa" (Fot. HBO)
Na pierwszy rzut oka "Od nowa" z Nicole Kidman i Hugh Grantem to "Wielkie kłamstewka" bis — serialowy dramat o problemach bogatych kobiet. A potem ktoś zostaje "zatłuczony na śmierć".
Na pierwszy rzut oka "Od nowa" z Nicole Kidman i Hugh Grantem to "Wielkie kłamstewka" bis — serialowy dramat o problemach bogatych kobiet. A potem ktoś zostaje "zatłuczony na śmierć".
Grace (Nicole Kidman) i Jonathan (Hugh Grant) Fraserowie to małżeństwo wyglądające na idealne pod każdym względem. Ona jest uznaną terapeutką, on lekarzem specjalizującym się w onkologii dziecięcej. Mają fantastyczne mieszkanie na Manhattanie, syna Henry'ego (Noah Jupe, "Nocny recepcjonista") w wieku szkolnym i problemy bogaczy, typu: czy my naprawdę musimy iść dziś wieczorem na tę superelegancką imprezę, gdzie będą wszyscy? Jak łatwo zgadnąć, ta fasada runie i to w tempie błyskawicznym, aby historia mogła obrać tabloidowy kierunek.
Od nowa, czyli wtórna i tabloidowa historia w HBO
Ale będący adaptacją książki "Nie chciałaś wiedzieć" Jean Hanff Korelitz miniserial HBO "Od nowa" (widziałam pięć odcinków z sześciu) jest problematyczny z wielu powodów, nie tylko dlatego, że z odcinka na odcinek z ekranu wylewa się fabularna tandeta coraz gorszego sortu. W pierwszym odcinku, zanim stajemy się świadkami makabrycznego morderstwa, które popchnie akcję do przodu, poznajemy świat nowojorskich elit, jednocześnie doznając déjà vu na różnych frontach. Tu trochę "Wielkich kłamstewek", tam nutka "Plotkary". Świeżości tu nie uświadczycie, nie ma też "Od nowa" za wiele do powiedzenia na temat uprzywilejowania tych ludzi.
Wrażenie potwornej wtórności ustępuje uczuciu zgrozy, kiedy dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest Elena (Matilda De Angelis), młoda artystka, Latynoska, matka nowego dzieciaka z drogiej prywatnej szkoły, do której uczęszcza Henry. Osoba tak bardzo odróżniająca się od reszty rodziców, że trudno podejrzewać ją o bliższe związki z kimkolwiek. Tym większym szokiem jest więc dla Grace zniknięcie Jonathana tuż po zabójstwie. A potem różnego rodzaju szoki i skandale zaczynają mnożyć się i nawarstwiać, jak na pierwszej stronie najgorszego brukowca. Co jakiś czas serial lubi też przypomnieć widzom, że ofiara została "zatłuczona na śmierć".
Od nowa wkręca widzów twistami i cliffhangerami
Każdy odcinek przynosi nowe rewelacje na temat kulis owego "zatłuczenia", a Grace zmuszona jest przewartościować całe swoje życie. Zawartość tandety z godziny na godzinę rośnie i z godziny na godzinę reżyserce Susanne Bier ("Nocny recepcjonista") coraz trudniej jest to maskować za pomocą ładnych nowojorskich widoków, wysmakowanych wnętrz i sukni Kidman, muzyki klasycznej czy też emocjonalnych scen, w których aktorzy dostają większe pole do popisu. Problemy "Od nowa" mają źródło w scenariuszu Davida E. Kelleya ("Wielkie kłamstewka") i są tak głębokie, że reżyser musiałby być cudotwórcą, aby ulepić z tego coś więcej.
A takie przypadki przecież już w HBO były. Wystarczy przypomnieć sobie "Ostre przedmioty", wypakowaną tanimi chwytami książkę Gillian Flynn, zamienioną przez showrunnerkę Marti Noxon i reżysera Jeana-Marca Vallée w małą perełkę. "Od nowa" to nie ten przypadek. To serial, który epatuje koszmarkami jak z tabloidu i stawia na "mocne" zwroty akcji co odcinek. Do tego dochodzą obowiązkowe cliffhangery, spełniające swoje zadanie w momencie, kiedy odcinek się kończy, i skutkujące ogromnym rozczarowaniem, kiedy zaczyna się następny. Dość powiedzieć, że po ostatniej scenie 5. odcinka czekam jak na szpilkach na finał, choć historia bidulki Grace, która musi zacząć od nowa, ani mnie ziębi, ani grzeje.
Podobnie jak w 2. sezonie "Wielkich kłamstewek", gdzieś w środku tego bardzo przewidywalnego i jednocześnie wkręcającego jak typowe guilty pleasure thrillera David E. Kelley, były prawnik i spec od seriali prawniczych, upycha kawał przyzwoitego dramatu sądowego z Sofie Gråbøl (duńskie "Forbrydelsen") w roli ostrej prokurator i Nomą Dumezweni ("Black Earth Rising") po stronie obrony. I jest to jedna z niewielu dobrych rzeczy, jakie ma do zaoferowania "Od nowa".
Od nowa potwierdza, że to nie jest dobry rok dla TV
Nawet gdybym przez moment próbowała przejść do porządku dziennego nad kiczem jak z thrillera z lat 90., miałabym problem ze znalezieniem plusów serialu. Uderzający jest przede wszystkim brak oryginalności: to któraś z kolei historia o tych biednych bogatych, uprzywilejowanych ludziach, którzy robią wszystko, aby obronić swoją pozycję i styl życia. Trudno im współczuć czy też kibicować, bo w przeciwieństwie do bohaterek "Wielkich kłamstewek", nie ma nikogo, po czyjej stronie można by jednoznacznie stanąć. Naturalną kandydatką powinna być Grace, ale to kompletnie nieciekawa postać, trochę w stylu głównej bohaterki "Gypsy", a trochę Celeste z "Wielkich kłamstewek". Bardziej od niej samej zainteresowała mnie jej garderoba, a w szczególności płaszcze, i nie, to nie ze mną jest tutaj coś nie tak.
Nieźle wypada Hugh Grant w kolejnej swojej dramatycznej (i skandalicznej) roli, wcielając się w czarującego palanta przyzwyczajonego do tego, że wszystko mu uchodzi na sucho. Z czasem jednak i ta postać zostaje pogrzebana przez taki twist, że kapcie wam pospadają (tak, sarkazm). O postaciach drugoplanowych trudno powiedzieć coś więcej niż dwa słowa o każdej: Lily Rabe ("American Horror Story") gra tutejszy miks kłamstewkowej Madeline z Renatą, Donald Sutherland powtarza w jakimś stopniu swoją rolę z "Trust", Édgar Ramírez ("American Crime Story") to detektyw marki detektyw itp., itd. W rezultacie serial ogląda się dla twistów, przy pełnej świadomości, że są one przewidywalne i obliczone na to, aby nas oszukać.
To nie jest dobry rok dla telewizji i niestety dotyczy to także HBO. Stacja planowała przed pandemią zwiększenie liczby seriali, co ma taki plus, że zostały poczynione zapasy nakręconych produkcji na 2020 rok. Dzięki temu mamy wrażenie, że na HBO ciągle jest co oglądać, kiedy inne stacje nie mają nic. Ale z jakością już bywa różnie. Przy czym "bywa różnie" to w przypadku "Od nowa" i tak za duży komplement.