"Gambit królowej" w pięknym stylu pokazuje, że szachy to najbardziej fascynujący ze sportów — recenzja serialu
Marta Wawrzyn
22 października 2020, 19:03
"Gambit królowej" (Fot. Netflix)
Nawet jeśli świat szachów niezbyt was kręci, "Gambit królowej" to serial dla was. Ciekawa historia, wspaniała realizacja i zjawiskowa Anya Taylor-Joy w roli głównej wystarczą, żeby się zakochać.
Nawet jeśli świat szachów niezbyt was kręci, "Gambit królowej" to serial dla was. Ciekawa historia, wspaniała realizacja i zjawiskowa Anya Taylor-Joy w roli głównej wystarczą, żeby się zakochać.
W miarę jak wychodzą na jaw kolejne szczegóły serialowej strategii Netfliksa, którą można streścić jako dwa, trzy sezony i do widzenia, staje się jasne, że niekoniecznie jest to miejsce, gdzie zobaczymy drugą "Rodzinę Soprano" albo "Breaking Bad". Nie jest to też już miejsce dla takich produkcji, jak "BoJack Horseman", "GLOW" albo "One Day at a Time", czyli opowiadających w mądry sposób historie skromne i niszowe. Ale może to być dobre miejsce dla wszelkiego rodzaju serialowych antologii i miniseriali — historii zamykających się w ramach mniej niż 10 odcinków.
Gambit królowej to stylowy serial kostiumowy
Ostatnio potwierdził to "Nawiedzony dwór w Bly" (chciałabym zobaczyć 3. sezon, ale czy będę płakać, jeśli go nie zamówią? Nie, bo dostałam już dwie świetne i, co ważne, zamknięte opowieści), a teraz dołącza do niego "Gambit królowej", składający się z siedmiu godzinnych odcinków miniserial Scotta Franka ("Godless", też na Netfliksie i też warto) na podstawie książki Waltera Tevisa z 1983 roku.
Historia rudowłosej dziewczynki z sierocińca w Kentucky, która na początku lat 60. upiera się, że zostanie najlepszą szachistką świata, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie Netflix pokazał w tym roku. Ta stylowa produkcja kostiumowa z miejsca zachwyci fanów takich seriali, jak "Mad Men", "Halt and Catch Fire" czy "Mrs. America", swoją mistrzowską realizacją, wspaniałymi kostiumami, przepięknymi rekwizytami i dbałością o najdrobniejsze szczegóły wizualne, jak również tym, że pierwsze skrzypce gra tutaj kobieta próbująca wybić się w męskim świecie.
Gambit królowej, czyli wielki popis Anyi Taylor-Joy
Anya Taylor-Joy wcielająca się w Beth Harmon — z wyjątkiem pierwszego odcinka, prawie w całości należącego do młodszej wersji bohaterki, granej przez Islę Johnston — to prawdziwy skarb "Gambitu królowej" i kolejny mocny powód, dla którego warto serial obejrzeć, nawet jeśli szachy nie interesują nas wcale. Aktorka znana z "Emmy" czy "Peaky Blinders" sprawia, że szachy stają się sexy, podobnie jak matematyka, logiczne myślenie i feminizm, tym razem w odsłonie o tyle subtelnej, że Beth nie walczy za miliony, walczy tylko i wyłącznie o siebie, swój sukces i swoją pozycję w sporcie zdominowanym przez facetów. I ach, jak ona pięknie walczy!
A jeszcze piękniej upada, bo znaczącą częścią historii naszej mistrzyni są prochy, alkohol i ciągłe zmagania z wewnętrznymi demonami, połączone z obawą, że jeśli odstawi używki, może też przestać wygrywać. W końcu to te magiczne zielone tabletki na uspokojenie, którymi szprycowano ją i inne dzieciaki w sierocińcu, sprawiają, że jest w stanie zobaczyć na suficie ogromną szachownicę (ależ wspaniale to wygląda!) i trenować na niej swoje ruchy. Geniusz i szaleństwo to często dobrana para, ale czy nierozłączna? To jedno z pytań, które przewijają się przez "Gambit królowej", w miarę jak jego charakterna, superinteligentna, z odcinka na odcinek wyglądająca coraz bardziej jak milion dolarów heroina pogrąża się coraz bardziej i bardziej, jednocześnie nie porzucając marzeń o najwyższych laurach.
"Gambit królowej" to też opowieść o samotności geniusza, nawet jeśli ów geniusz jest atrakcyjną młodą dziewczyną. Na przestrzeni ponad dekady osierocona Beth ma zaledwie kilka ważnych relacji w życiu, a i one niekoniecznie są bardzo głębokie czy długotrwałe. Jest w tej skromnej grupce Jolene (Moses Ingram), jej przyjaciółka z domu dziecka; jest pani Wheatley (Marielle Heller), przybrana matka Beth; pan Shaibel (Bill Camp), woźny z domu dziecka i jej pierwszy nauczyciel szachów; a także Benny (Thomas Brodie-Sangster) i Beltik (Harry Melling), dwaj młodzi mistrzowie szachowi. Przez moment pojawia się też szansa na miłość, koniec końców jednak wszystkie relacje osobiste padają ofiarą pasji, która stanowi całe życie Beth.
Gambit królowej to też opowieść o zimnej wojnie
Warto przy tym zaznaczyć, że "Gambit królowej" nie tworzy niesamowicie skomplikowanego portretu psychologicznego swojej bohaterki, traktując jej problemy powierzchownie i z amerykańskim optymizmem. Być może to kwestia tego, że serial jest za krótki — to, co tworzy Scott Frank, to tak naprawdę bardzo długie filmy, a nie klasyczne miniseriale z wyraźnie zaznaczonym podziałem na odcinki, jak te od BBC czy HBO — a może po prostu twórcę aż tak nie interesuje zagłębianie się w trudne i mroczne sprawy. Produkcję Netfliksa ogląda się jak porządnie zrobiony film biograficzny, ze wszystkimi tego wadami i zaletami.
Jest też "Gambit królowej" portretem epoki, również niespecjalnie głębokim, ale bardzo angażującym. Podczas gdy Beth skupia się na prostym celu — jest w czymś naprawdę dobra i chce być doceniana — wokół niej toczą się rozgrywki zarówno międzyludzkie, jak i międzypaństwowe. Szachy to w tych czasach sport, w którym mistrzami są Rosjanie, traktujący go tak, jak w Europie traktuje się Ligę Mistrzów, a w Ameryce Super Bowl. W ZSRR to niemalże religia i dziewczynie, którą nic a nic nie obchodzi polityka, przyjdzie się z tym zmierzyć (a dokładniej przyjdzie jej zmierzyć się z cudownie robotycznym mistrzem, granym przez Marcina Dorocińskiego).
Czy warto obejrzeć serial Gambit królowej?
Wraz z kolejnymi odcinkami zmienia się klimat opowieści. Premiera, rozgrywająca się prawie w stu procentach w sierocińcu, przywodzi na myśl Dickensowskie historie o walczących przedstawicielach niższych klas. Potem zagłębiamy się w życie na przedmieściach à la "Mad Men", a naszą Betty Draper jest nieszczęśliwa, zdradzana, uwięziona w domu Alma, przybrana matka Beth. Następnie zaś przenosimy się w świat jak z "The Americans", pozostając wciąż w latach 60. Na każdym z tych etapów "Gambit królowej" pozostaje sobą: eleganckim, wysmakowanym serialem, gdzie szachy są najbardziej fascynującą rzeczą pod słońcem, a oszałamiająca rewia mody w najbardziej nerdowskim ze światów (prawie) nikogo nie dziwi.
Jest to też wielki popis tyleż charyzmatycznej, co czarującej Anyi Taylor-Joy, przyciągającej wzrok nie tylko dzięki wspaniałym stylizacjom. Szachy są sexy, logiczne myślenie jest sexy i dziewczyny, które sięgają po to, czego chcą, też są sexy — mówi każdy jej gest i każde spojrzenie, bo wielkich słów Beth raczej nie używa. Warto obejrzeć i pozachwycać się, nawet jeśli sama fabuła (widziałam całość) aż tak was nie zaskoczy, zmierzając typową ścieżką do bardzo amerykańskiego finału.