Czemu Netflix tak szybko kasuje bardzo dobre seriale? Jakość nie ma znaczenia, liczą się konkretne dane
Marta Wawrzyn
11 października 2020, 17:50
"GLOW" (Fot. Netflix)
Patrząc na listę tytułów, które ostatnio skasował Netflix, można by zapytać, czemu szefowie platformy nienawidzą dobrych seriali. Ale w tym nie chodzi o jakość, tylko o liczby. Jakie konkretnie?
Patrząc na listę tytułów, które ostatnio skasował Netflix, można by zapytać, czemu szefowie platformy nienawidzą dobrych seriali. Ale w tym nie chodzi o jakość, tylko o liczby. Jakie konkretnie?
Lista seriali skasowanych przez Netfliksa w tym tygodniu wydłużyła się o "GLOW", którego produkcję zakończono, mimo że był już zamówiony 4. sezon. Wyjaśniono to niemożliwymi do przeskoczenia problemami związanymi z pandemią koronawirusa. Wcześniej odstrzelone zostały m.in. "Nastoletnie łowczynie nagród", "The Society", "Altered Carbon", "To nie jest OK" czy hiszpańskie "Pełne morze" i "White Lines".
Kontynuacji nie dostanie także "Chilling Adventures of Sabrina" czy "Ciemny kryształ: Czas buntu". W tym ostatnim przypadku informację o skasowaniu podano do wiadomości publicznej kilka dni po tym, jak serial otrzymał nagrodę Emmy dla najlepszej produkcji dla dzieci. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Dlaczego Netflix kasuje seriale po dwóch sezonach?
O tym, na czym polega obecna strategia Netfliksa i dlaczego seriale, które nie notują świetnych wyników już na dzień dobry, są kasowane bez względu na recenzje, nagrody etc., pisze Wired. Serwis donosi, że z danych firmy Ampere Analysis wynika, iż seriale dostają na Netfliksie średnio dwa sezony, zanim zostają skasowane. I platforma pozostaje głucha na błagania fanów, żeby przynajmniej zakończyć całość filmem, jak w przypadku "Sense8". Powód to oczywiście bezlitosne dla seriali liczby.
Netflix nie podaje danych dotyczących oglądalności tak jak tradycyjna telewizja, ale wiadomo, że oglądalność ma znaczenie, kiedy trzeba podjąć decyzję, co dalej z serialem. A dokładniej chodzi o to, żeby była ona proporcjonalna do kosztów produkcji. Czy też, jak ujęła to wiceszefowa ds. treści oryginalnych Cindy Holland podczas występu na TCA Press Tour w 2018 roku, chodzi o to, żeby serial miał wystarczającą oglądalność, aby usprawiedliwić koszty jego produkcji.
Czyli nie wystarczy grupka zakochanych w danym tytule fanów (to przypadek "The OA", ale też "GLOW"), serial Netfliksa powinien być produktem masowym, jeśli ma przetrwać więcej niż jeden sezon. Powinien też przy okazji kolejnych sezonów być w stanie przyciągać nowych widzów, tak jak "Stranger Things" albo "Lucyfer". Wtedy może liczyć na zamówienie na następne sezony.
A jakie dokładnie dane są mierzone? Według Wired Netflix przygląda się każdemu tytułowi przez pierwsze siedem dni i potem 28 dni pod kątem trzech grup widzów. Pierwsza z nich to Starters, czyli subskrybenci, którzy obejrzeli pierwszy odcinek. Druga to Completers, czyli ci, którzy kończą cały sezon. Trzecia to Watchers, czyli ogólna liczba osób, które oglądają dany serial. 28 dni to kluczowa liczba — właśnie wtedy decydują się losy zamówienia na kolejny sezon. Jeśli serial nie jest w stanie trafić w tym czasie do szerszej publiczności, to w wielu przypadkach oznacza koniec.
Na Netfliksie liczą się koszty produkcji i oglądalność
Wired zwraca także uwagę, że w przypadku seriali Netfliksa są inne koszty niż w tradycyjnej telewizji. Zamawiany jest od razu cały sezon, a nie tylko pilot, więc zapłacić też trzeba za cały sezon. Do tego dochodzi 30-procentowa premia, którą w przypadku zwykłej telewizji wypłaciłoby twórcom studio produkcyjne, mające wobec serialu dalsze plany, jak np. dystrybucja międzynarodowa, dystrybucja w serwisach VoD, powtórki w innych stacjach itd. W przypadku Netfliksa tego wszystkiego nie ma — serial wszędzie jest na Netfliksie, więc Netflix za wszystko płaci.
Dodatkowo ekipy dostają podwyżki wraz z kolejnymi sezonami. Im dłużej serial trwa, tym droższy jest w produkcji, zwłaszcza po 2. albo 3. sezonie, kiedy to standardem jest negocjowanie większych podwyżek. Dlatego większość seriali na Netfliksie nie dostaje zamówienia na kolejne sezony. Taniej jest wyprodukować coś nowego, niż inwestować z sezonu na sezon coraz więcej w serial, który ogląda za mało osób, żeby był w stanie zarobić na siebie i przyciągnąć nowych klientów.
Przyciąganie nowych klientów jest kluczowe, bo Netflix wciąż rośnie, zwłaszcza poza USA. A jak zauważył serwis Deadline, opisując jako pierwszy nową strategię Netfliksa zaraz po skasowaniu "One Day at a Time", jeśli jakiś serial nie przyciągnął masowego widza w ciągu pierwszych dwóch, trzech sezonów, później też tego nie zrobi. Dlatego Netflix takie seriale — czyli ogromną większość seriali — kasuje i zamienia je na "błyszczące nowe rzeczy", wokół których jest szum w internecie.
Analitycy wskazują, że kluczowe są właśnie pierwsze cztery tygodnie (28 dni). Im więcej osób rozpocznie i najlepiej też skończy oglądać sezon serialu w tym czasie, tym większa jest szansa na zamówienie na kolejne odcinki.