"Trygonometria", czyli troje to wcale nie tłok – recenzja serialu BBC
Kamila Czaja
3 października 2020, 17:02
"Trygonometria" (Fot. BBC)
Dostępny w Polsce na HBO GO serial "Trygonometria" to kolejny ciekawy queerowy głos, pokazujący niekonwencjonalny związek. To też udana obyczajowa opowieść o wielokulturowym Londynie.
Dostępny w Polsce na HBO GO serial "Trygonometria" to kolejny ciekawy queerowy głos, pokazujący niekonwencjonalny związek. To też udana obyczajowa opowieść o wielokulturowym Londynie.
Przyznaję, że jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do dostępnego na Netfliksie sitcomu o trójkącie, "You Me Her", ale jeśli jakościowo przypomina "Trygonometrię" BBC, którą w Polsce oglądać można na HBO GO, to może przemyślę sprawę. Wprawdzie brytyjski serial nie jest komedią, format odcinków (powyżej 40 minut) ma zdecydowanie dramatyczny, a nastrój – zmienny, ale stanowi uroczą niespodziankę i przykład ciekawego podejścia do kontrowersyjnej kwestii.
Punkt wyjścia to sytuacja londyńskiej pary, która ze względu na problemy finansowe postanawia wynająć komuś pokój w swoim mieszkaniu. I tak w życiu Gemmy (Thalissa Teixeira, "Muszkieterowie") i Kierana (Gary Carr, "Kroniki Times Square", "The Good Fight", "Downton Abbey") pojawia się Ray (Ariane Labed), a "trygonometryczne" relacje całej trójki dość szybko się komplikują. Równocześnie jednak serial BBC nie idzie w stronę wielkich melodramatów, społecznych interwencji czy skandalizujących scen – i choćby już za to należy mu się uwaga.
Scenarzyści "Trygonometrii", Duncan Macmillan i Effie Woods, subtelnie i przemyślanie pokazują kolejne etapy nietypowej znajomości. Oglądamy, jak w Gemmie i Kieranie narasta nieułatwiająca im życia fascynacja współlokatorką, przez co bardzo udany kilkuletni związek damsko-męski, oparty na szczerej miłości, trochę przestaje im wystarczać. Ray także daje się wciągnąć w coraz bardziej intymne współistnienie na małej powierzchni, a jako "ta trzecia" ma najwięcej powodów do niepokoju.
Trygonometria, czyli blaski i cienie życia we troje
Ten niekonwencjonalny związek napędza kolejne wydarzenia i pokazany został przekonująco, z uwzględnieniem zarówno trudności, jak i coraz wyraźniejszego faktu, że jednak we trójkę każde z bohaterów ma w życiu lepiej – i diagnoza ta zdecydowanie wykracza poza życie erotyczne. Pewne podobne doświadczenia z przeszłości pozwalają na przykład Ray i Kieranowi na udzielanie sobie wsparcia, którego nie da im Gemma, a ta zasada dotyczy tez pozostałych "dwójkowych" układów.
Dużą zaletą "Trygonometrii" jest unikanie prostych etykietek. Gemma definiuje się szeroko w ramach słowa "queer", kiedyś spotykała się z kobietami, zakochała się w Kieranie, pociąga ją Ray, a to wszystko wydaje się zupełnie naturalne. Ray uwielbia oboje swoich gospodarzy, a kwestie orientacji seksualnej są tu niejako drugorzędne wobec zachwytu konkretnymi ludźmi. Serial jednak nie idealizuje w pełni wybranego przez bohaterów modelu.
Szybko okazuje się, że poliamoryczne relacje przynoszą konieczność przemyślenia wszystkiego na nowo. To, co w przypadku pary jest niejako oczywiste, tu wymaga stworzenia "procedur", społeczeństwo ich bowiem nie wypracowało. Do zmagań z tym, co powiedzą inni, dochodzi wzajemna zazdrość o pozostałych członków trójkąta, przy czym urok "Trygonometrii" i jej bohaterów polega między innymi na tym, że Gemma, Kieran i Ray potrafią o swoich emocjach rozmawiać, najczęściej unikając przy tym wygłaszania banałów.
Trygonometria to serial nie tylko o trójkącie
Równocześnie jednak centralny dla "Trygonometrii" trójkąt nie dominuje serialu w pełni. Działają nie tylko sceny, kiedy bohaterowie spędzają czas wszyscy razem albo gdy są "w parach". Wciągają także indywidualne wątki każdego z nich. Duża w tym zasługa rozbudowanego drugiego planu. Ray, Gemma i Kieran mają złożone sytuacje zawodowe i prywatne, a co najmniej równie interesująco jak ich związek ogląda się różne rodzinne konflikty, walkę o utrzymanie wymarzonej kawiarni, zmagania ze stresem pourazowym (Kierena – powojennym i związanym z pracą ratownika medycznego, Ray – po wypadku kończącym jej sportową karierę).
Bohaterowie pomagają sobie wzajemnie jakoś przetrwać w cudownie wielokulturowym, ale też bardzo drogim Londynie. Twórcy "Trygonometrii" nie unikają tematu gentryfikacji, braku pieniędzy, trudności w ułożeniu sobie życia na nowo (doskonale ujętych frazą: "So much to do as a grownup"). Równocześnie serial utrzymuje równowagę miedzy ponurym tonem niektórych wątków a lekkością wywoływaną pełnymi humoru dialogami oraz ciepłem, jakie bije nie tylko z relacji pierwszoplanowej trójki, ale też z interakcji z innymi postaciami na ekranie.
Nie jest "Trygonometria" idealna. Mniej więcej w połowie, kiedy już wiadomo, że trójkąt musi się wydarzyć, a napięcie można kroić nożem, scenarzyści trochę nadmiernie opóźniają rozstrzygnięcia. Pewnie chcą dać czas bohaterom na przemyślenie poważnych decyzji, ale serial zalicza wtedy słabszy moment.
Udaje się z tego jednak szybko wyjść. Co więcej, "Trygonometria" nie wpada w pułapkę stagnacji, kiedy pewne rzeczy się wyjaśniają. W którymś momencie głos przejmują bliscy Gemmy, Kierana i Ray, a serial pokazuje, nie zawsze przewidywalne, reakcje otoczenia na związek poliamoryczny. Szczególnie wyróżniłabym odcinek skupiony na matce Ray, Mathilde, którą fantastycznie gra francuska aktorka Anne Consigny (oryginalna wersja "Powracających").
Trygonometria – czy warto oglądać serial BBC
"Trygonometria" to nowoczesny serial o związkach, nie tylko dlatego, że opowiada o relacji trzyosobowej. Po prostu mamy do czynienia z ludźmi otwartymi, pełnymi dobrej woli, rozmawiającymi o emocjach, przepracowującymi swoje problemy. Wszystko to dobrze napisane, zagrane przez świetnych, nieopatrzonych jeszcze mocno aktorów, a do tego świetnie nakręcone, z oddaniem pewnej intymności i kameralności stanowiących mocny punkt serialu.
Finał tej ośmioodcinkowej produkcji może nie do końca mnie zachwycił, bo twórcom wcześniejsze hamulce w dawkowaniu dramatów nieco pod koniec puściły, ale i tak "Trygonometrię" pochłonęłam bardzo szybko i z dużą przyjemnością, stawiając ją obok takich queerowych odkryć jak polska "Kontrola" czy może nieco mniej zapadające w pamięć, ale udane "Feel Good". A przy tym została "Trygonometria" tak poprowadzona, że podobnie jak jej bohaterowie wymyka się zamknięciu w queerowej szufladce, będąc po prostu bardzo dobrym serialem obyczajowym o fajnych ludziach we współczesnym Londynie.