Pytanie na weekend: Czy pandemia zmieniła w jakiś sposób to, jak oglądacie seriale?
Redakcja
5 września 2020, 15:28
Fot. Netflix/TV 2/Apple TV+
Ekipy kolejnych seriali wracają na plany zdjęciowe, puste ramówki są zapełniane kolejnymi hitami. A my was pytamy dzisiaj o to, co już się kończy: wasze zwyczaje w czasach braków w ramówkach.
Ekipy kolejnych seriali wracają na plany zdjęciowe, puste ramówki są zapełniane kolejnymi hitami. A my was pytamy dzisiaj o to, co już się kończy: wasze zwyczaje w czasach braków w ramówkach.
Kończą się serialowe wakacje, co w telewizji oznacza wysyp wstrzymanych wcześniej nowości. Za nami już trzy głośne premiery wrześniowe, czyli "Rozłąka", "Wychowane przez wilki" i 2. sezon "The Boys". Przed nami kolejne tytuły. W dzisiejszym Pytaniu na weekend wracamy jeszcze do tego, co właśnie się kończy: czasów pustek w ramówkach. Czy pandemia zmieniła w jakiś sposób wasze serialowe zwyczaje?
Kamila Czaja: obsesja optymizmu
Naiwnie sądziłam, że chociaż w moim oglądaniu ta koszmarna pandemia zmieni coś na plus. Nawet snułam ambitne plany nadrabiania serialowych zaległości i powrotu do coraz rzadszego u mnie trybu maratonowego. Wyszło, jak wyszło. Nie wykorzystałam pustki w kalendarzu premier na poznawanie telewizyjnej klasyki. Wiosną i latem na oglądaniu spędzałam chyba nawet mniej czasu niż zwykle, chociaż trudno mówić o jakiejś wielkiej rewolucji w liczbie odcinków, rytmie oglądania czy proporcji starego i nowego. Dopiero druga połowa wakacji pozwoliła mi na hurtowe seanse, ale wtedy pojawiło się już sporo nowości, więc chodziło raczej o seriale typu "Dirty John: Betty Broderick" i "Tak czy owak", a nie o moją odwieczną "listę wstydu".
Coś się jednak zmieniło. Teraz bardziej doceniam seriale z pozytywnym przekazem, szukam na ekranie luzu i pokrzepienia, cieszę się produkcjami sugerującymi, że wszystko będzie dobrze. Jasne, w ostatnich miesiącach zachwycały mnie "Mrs. America", "Kraina Lovecrafta" czy "Perry Mason" – ale zachwycałyby mnie i bez pandemii. Bardziej zaskakujące było to, że łapałam się na błyskawicznym pochłanianiu "Klubu Opiekunek", łaskawszym spojrzeniu na 4. sezon "Sprawy idealnej", do której wróciłam po przerwie, obsesyjnym wyczekiwaniu odcinków "Betty", a ostatnio "Teda Lasso", zawyżaniu oceny "Tak czy owak", nadmiernym oddaniu interaktywnej odsłonie przygód Kimmy i obsesyjnym puszczaniu piosenek z "Central Parku".
Mateusz Piesowicz: bezmyślne oglądanie
Nadrabiania nie planowałem (nie licząc odświeżenia sobie "Kompanii braci") i słusznie, bo mimo braków w ramówce, nowości mi w zupełności starczyło. Ba, uwzględniając fakt, że liczbowo oglądałem jednak mniej niż wcześniej, pewnych rzeczy i tak nie zdążyłem zobaczyć. A może nie chciałem?
Bo nie da się ukryć, że w czasie pandemii szczególnie trudno przychodziło mi zabierać się za oglądanie seriali, które trochę od widza wymagają. Maratony screenerów "To wiem na pewno" czy "Perry'ego Masona" zmęczyły mnie więc jak mało co, a takiego "Mogę cię zniszczyć" nadal nie potrafię skończyć, choć wszystkie te tytuły bardzo doceniam. Tylko co z tego, skoro nie mogą one lecieć w tle, a "Lucyfer" jak najbardziej?
Historia czarującego diabła, do której wróciłem po dłuższej przerwie (jestem przy 3. sezonie), okazała się nadspodziewanie dobrze pasować do zaspokojenia potrzeby bezmyślnego gapienia się w ekran. Nowej, bo choć wcześniej oglądałem oczywiście mniej ambitne seriale, zawsze choć trochę się w nie angażowałem. W tym przypadku nie ma o tym mowy, co w odpowiednio małych dawkach zupełnie mi nie przeszkadza.
Marta Wawrzyn: zasłużony odpoczynek od seriali
A mnie udało się od nadmiaru seriali odpocząć i szczerze powiedziawszy, najchętniej bym ten stan utrzymała dłużej. Przebijając się w tym tygodniu przez blisko 30 godzin screenerów (w tym 10 godzin śmiertelnie nudnej "Rozłąki") zatęskniłam za czasami, kiedy nie było niczego. Nowych seriali jest za dużo i pandemia niestety tego nie zmieni. Za chwilę znów wróci wrażenie, że nie nadążam — właściwie już wróciło, bo żadnym cudem nie starczyło mi w tym tygodniu czasu na "Wychowane przez wilki". A przecież nie mogę nie znać tego tytułu, prawda?
W spokojniejszych serialowo czasach nie tylko udało mi się przeczytać więcej książek niż zwykle czytam przez rok, ale też wrócić do klasyki: "Battlestar Galactica", "Damages", odkrytego zupełnym przypadkiem "Znudzonego na śmierć" (polecam!). Próbowałam po raz nie wiem który przeprosić się z "Synami Anarchii" i "Dexterem", tylko po to by po raz nie wiem który odkryć, że nie są to seriale dla mnie.
Nadrobiłam prawie całe "Doom Patrol", wróciłam do porzuconej kiedyś z braku czasu "Rity" i podobnie jak Mateusz doceniłam odmóżdżający urok "Lucyfera". Bardzo mnie zirytował Amazon tym, że wrzucił "Z Archiwum X" i "Buffy" dopiero we wrześniu, bo prawdopodobnie oglądałabym te dwa seriale bez przerwy przez ostatnie miesiące. A tak skończy się na pojedynczym odcinku od czasu do czasu, bo przecież co tydzień trzeba będzie znaleźć 10 godzin na dzieło pokroju "Rozłąki".