Dziwna postawa Michaela największą zagadką pierwszej części 5. sezonu "Lucyfera". Czy twórcy ją wyjaśnią?
Magdalena Miler
29 sierpnia 2020, 18:03
"Lucyfer" (Fot. Netflix)
Po pierwszej części 5. sezonu "Lucyfera" Tom Ellis zyskał w oczach widzów jeszcze większe uznanie. Wszystko za sprawą podwójnej roli. Twórcy serialu opowiadają o kulisach.
Po pierwszej części 5. sezonu "Lucyfera" Tom Ellis zyskał w oczach widzów jeszcze większe uznanie. Wszystko za sprawą podwójnej roli. Twórcy serialu opowiadają o kulisach.
Rola czarującego diabła rozwiązującego zagadki kryminalne w Los Angeles musiała trafić do równie czarującego i nieziemsko przystojnego śmiertelnika. Tak w skórę władcy piekieł wszedł Tom Ellis. Nie da się ukryć, że za sukcesem "Lucyfera" stoi właśnie ten aktor. A po tym, jak dowiecie się, jak bardzo przykłada się on do swojej pracy, obdarzycie go jeszcze większą sympatią. O ile w ogóle to możliwe.
Lucyfer sezon 5: Jak Tom Ellis przygotował się do podwójnej roli?
W 5. sezonie serialu aktora czekało podwójne wyzwanie — musiał być nie tylko diabłem, ale i jego bratem bliźniakiem, Michaelem. To wymagało dogłębnego poznania postaci. Jak to wyglądało z perspektywy twórców serialu?
— Tom Ellis odbył z nami kilka telefonicznych rozmów, w których naprawdę dopytywał, kim był Michael. Chcieliśmy, żeby był całkowitym przeciwieństwem Lucyfera, ale dlaczego? Co go takim uczyniło? Zaczęliśmy od jego osobowości, a fizyczne cechy i fizyczna postawa pojawiły się później — mówi Ildy Modrovich.
Ellis wnikał naprawdę głęboko — musiał wiedzieć, jak ma chodzić, jakie wrażenie ma sprawiać i jak ma się ubierać. Zresztą po seansie sezonu 5A widać, jak ważne były to elementy. Michaela od Lucyfera odróżniały golfy, brak dbałości o detale garderoby i przede wszystkim tajemniczo opadające ramię.
— W sezonie 5B dowiemy się, skąd ta kontuzja. Dokładnie to wyjaśnimy — obiecuje showrunnerka.
Tutaj na pochwałę zasługuje oczywiście Tom Ellis, który wspaniale przedstawia Lucka, ale dał z siebie równie dużo ożywiając Michaela.
— Uwielbiam w nim to, że bez wysiłku wydaje się być jak Lucyfer, kiedy w rzeczywistości to wymaga wiele pracy. Przy Michaelu można zobaczyć, ile wkłada w to energii — dokładnie tyle samo, ile w to, żeby być Luckiem. My już się do tego przyzwyczailiśmy, ale jestem cieszę się, że ta rola przypomni ludziom, jak ciężkie jest to, co on robi, choć tak proste się to wydaje — dodaje Henderson.
Ciekawie wyglądało choćby kręcenie finałowej sceny, w której Michael walczył z Luckiem, czyli w praktyce na planie był sam Tom.