Kultowe seriale: "Damages", czyli twarde prawniczki i mroczne układy w świecie wielkiej kasy i władzy
Marta Wawrzyn
11 lipca 2020, 19:02
Świat seriali prawniczych już nigdy nie był taki sam, po tym jak zawitała do niego Glenn Close. Podrzucamy wam milion powodów, aby obejrzeć "Damages", świetny thriller o świecie biznesu i prawa.
Świat seriali prawniczych już nigdy nie był taki sam, po tym jak zawitała do niego Glenn Close. Podrzucamy wam milion powodów, aby obejrzeć "Damages", świetny thriller o świecie biznesu i prawa.
Wieżowiec w nieprzyjaznym Nowym Jorku. Młoda kobieta w zielonym płaszczu i samej bieliźnie pod nim, cała zakrwawiona, wybiega z windy i zaczyna uciekać ulicami miasta. Zgarnia ją policja, która znajduje przy niej wizytówkę adwokata. W kolejnej scenie cofamy się o sześć miesięcy i dowiadujemy się, że ta dziewczyna to Ellen Parsons (Rose Byrne), prawniczka, która za chwilę dostanie pracę w prestiżowej Hewes & Associates. Co się z nią stanie przez te pół roku?
Tak właśnie zaczyna się fenomen zwany "Damages", prawniczy thriller najpierw stacji FX, a potem DirecTV, który zdecydowanie wiedział, jak utrzymywać widza przed ekranem. Choć serial, wyemitowany w latach 2007-2012, współczesnego widza pewnie już nie zaskoczy tak jak tego sprzed dekady, charakterystyczne zabawy futurospekcjami, zwroty akcji i mylenie tropów działają także teraz. Ten miks dramatu prawniczego, thrillera, kryminału i komentarza do współczesności także po latach ogląda się świetnie, bo dobra rozrywka po prostu się nie starzeje.
Damages, czyli mroczny świat prawa i biznesu
Składające się z pięciu sezonów i 59 odcinków "Damages" w każdym sezonie zbudowane jest według tego samego schematu: przez 10-13 odcinków zajmujemy się jedną sprawą, w jakiś sposób odnoszącą się do ówczesnych wydarzeń z pogranicza świata prawa, biznesu i wielkiej polityki. W każdym sezonie co odcinek jesteśmy karmieni urywkami zdarzeń z przyszłości, tak skonstruowanymi, by maksymalnie budować napięcie. Na ich podstawie możemy próbować wysnuwać wnioski co do tego, jak to się skończy, ale pamiętajcie — najczęściej to zmyłka.
Te zabawy nielinearną narracją, opanowane do mistrzostwa przez twórców serialu Todda A. Kesslera, Glenna Kesslera i Daniela Zelmana (którzy pojawiają się też w mniejszych rolach na ekranie), powodują, że od "Damages" trudno się oderwać. Ale ogromną siłę rażenia mają także same sprawy, bardzo wyraźnie nawiązujące do prawdziwych wydarzeń. "Damages" zaczyna się od skandalu przypominającego ten związany z Enronem, a potem zahacza m.in. o piramidę finansową Berniego Madoffa, WikiLeaks Juliana Assange'a i najemników w Afganistanie. Świat wielkiego biznesu, kasy i manipulacji jeszcze nigdy nie był tak mroczny — i tak prawdziwy.
Pojedynek silnych (anty)bohaterek w Damages
Ale to, co jest w nim rzeczywiście niezwykłe, to dwie osoby, które z tego świata uczyniły miejsce swoich codziennych zmagań. Patty Hewes (Glenn Close) i Ellen Parsons — doświadczona prawniczka i inteligentna dziewczyna po studiach, twarda mentorka i pojętna uczennica, matka i córka, drapieżnik i… ofiara? Relacje między tymi dwiema (anty)bohaterkami napędzają "Damages" i sprawiają, że to serial rzeczywiście niezwykły. Począwszy od tego, że stawia kobiety w centrum brutalnego, "męskiego" świata, a skończywszy na tym, w jaki sposób je portretuje.
Niejednoznaczności są znakiem firmowym "Damages", przede wszystkim właśnie jeśli chodzi o konstrukcję duetu głównych bohaterek i dynamicznej relacji między nimi. Patty to gwiazda prawniczego światka, znana z tego, że walczy w bezwzględny sposób z korporacjami, przekręciarzami i całym złem tego świata. Mimo tego, że stoi po dobrej stronie (przynajmniej w teorii), uchodzi za osobę zimną i okrutną, a do tego szefową z piekła rodem. Jej życie prywatne to jeden wielki bałagan, bo to jedna z tych kobiet, które poświęciły się pracy w całości, nie zważając na koszty.
Ellen jest młodziutka, więc jeszcze myśli, że może mieć wszystko: udaną karierę, rodzinę, szczęście przez duże S. Patty jej imponuje, jak każdej początkującej prawniczce, ale jest w tej relacji coś więcej. Wzajemne przyciąganie i odpychanie tego duetu, ich "szczere" rozmowy i charakterystyczne sceny dwójkowe kończące sezony to najlepsze, co ma do zaoferowania "Damages". Czy Ellen jest na najlepszej drodze, żeby "skończyć" jak Patty? Czy pięć sezonów serialu doprowadzi w końcu do wielkiego pojedynku na szczycie? A może jest w tym jeszcze coś innego?
Mimo że od czasu debiutu hitu FX było wiele fenomenalnych kobiecych duetów, wciąż trudno przebić poziom skomplikowania relacji, która łączył tę dwójkę. Choć "Damages" w jakimś stopniu było postrzegane jako serial Glenn Close, tak naprawdę mieliśmy do czynienia z pojedynkiem aktorskim najwyższej klasy. A także wywróceniem do góry nogami portretu kobiety sukcesu w telewizji i postawieniem na feminizm w prawniczym serialu. Dwa lata przed debiutem "Żony idealnej".
Damages, czyli co sezon nowe gwiazdy w obsadzie
Skoro jesteśmy przy aktorach, nie zapominajmy o obsadzie gościnnej kolejnych sezonów. Jedna sprawa na sezon oznacza, że zmieniają się bohaterowie i w związku z tym na ekranie pojawiają się kolejne gwiazdy. Patty i Ellen przez większość sezonów towarzyszy Tom (Tate Donovan), ważny wspólnik w kancelarii. W 1. sezonie poznajemy także miliardera Arthura Frobishera (Ted Danson), który potem jeszcze będzie powracał, oraz prawnika Raya Fiske'a (Željko Ivanek).
W kolejnych seriach gościnnie grają m.in. William Hurt, Marcia Gay Harden, Timothy Olyphant, Martin Short, Lily Tomlin, Dominic Chianese, Mädchen Amick, Chris Messina, John Goodman, Dylan Baker, Ryan Phillippe, Jenna Elfman i Janet McTeer. Nic dziwnego, że serial był obsypywany nominacjami do nagród Emmy i Złotych Globów (łącznie 70 nominacji i 11 zwycięstw, w tym dwie Emmy i jeden Złoty Glob dla Glenn Close oraz jedna Emmy dla Željko Ivanka). Taką obsadę mało kto miał.
Dlaczego warto obejrzeć serial Damages?
Rozmawiając o wielkości "Damages", warto wreszcie zahaczyć o czołówkę z nowojorskimi miejscówkami i pomnikami oraz utworem "When I'm Through with You" grupy The VLA. To świetne wprowadzenie w klimat serialu, kojarzące się nieco z "House of Cards" (które oczywiście było po "Damages" i nie dorasta "Damages" do pięt). Ogromne miasto, będące czymś więcej niż my wszyscy, pozostaje tak samo niewzruszone i majestatyczne, niezależnie od tego, jakie machlojki, morderstwa i szantaże stają się udziałem mieszkających w nim ludzi. A nad Ellen cały zdaje się wisieć groźba zaczynająca się od słów "Little lamb, when I'm through with you…".
Choć świetnych seriali prawniczych było już w telewizji sporo i bynajmniej nie dominowali w nich faceci, "Damages", nawet dziś, jest produkcją jedyną w swoim rodzaju. Mroczną, ciężką, momentami wręcz przytłaczającą i do bólu prawdziwą w swoim sposobie opowiadania o świecie wielkiego biznesu, korporacji, tych, którzy w ten czy inny sposób rządzą bądź próbują rządzić nami wszystkimi. Skomplikowaną i niejednoznaczną w opisywaniu zarówno jednostek ludzkich, jak i relacji między nimi. Nikt tu nie jest w stu procentach zły ani dobry, są tylko różne odcienie szarości. I pytanie, czy aby na pewno wszyscy są skrojeni do tak ostrej walki.
"Damages" to też przełom, zarówno jeśli chodzi o sposób pisania scenariuszy (tradycyjna telewizja, w tym również kablowa, zawsze bała się nielinearnej narracji i seriali, które trzeba uważnie śledzić co tydzień, żeby się nie pogubić), jak i portretowania kobiet sukcesu, mocno skręcających tutaj w kierunku antybohaterek.