Pytanie na weekend: Jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać?
Redakcja
4 lipca 2020, 13:02
Fot. HBO/DC Universe
Czasy serialowego nadmiaru chwilowo się skończyły i dziś wybieramy najlepszy serial z tego, co jest dostępne. Wśród naszych typów jest "Perry Mason", "Mogę cię zniszczyć" i "Doom Patrol".
Czasy serialowego nadmiaru chwilowo się skończyły i dziś wybieramy najlepszy serial z tego, co jest dostępne. Wśród naszych typów jest "Perry Mason", "Mogę cię zniszczyć" i "Doom Patrol".
Nasze dzisiejsze pytanie na weekend brzmi: jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać? Ograniczenie czasowe, jakie przyjęliśmy, tworząc redakcyjne zestawienie, to: serial emitowany w tym momencie co tydzień po odcinku albo taki, którego nowy sezon pojawił się w całości na jednej z platform streamingowych pomiędzy 31 maja (naszym poprzednim zestawieniem) a dniem dzisiejszym.
Kamila Czaja: Mogę cię zniszczyć
Im dalej w lato, tym mniej we mnie przekonania, gdy muszę wybrać najlepszy serial. 1. sezon "Betty" już za nami, "One Day at a Time" pojawiło się z odcinkiem specjalnym i znów zniknęło – i nie wiadomo na jak długo. Doceniam stylowość "Perry'ego Masona", ale do zachwytów mi daleko, nawet jeśli serial HBO podoba mi się znacznie bardziej niż frustrujący "Dom grozy: Miasto Aniołów". Z przyjemnością oglądam "Central Park", nucąc potem świetne musicalowe utwory, ale wahałabym się przed umieszczeniem tej kreskówki na szczycie listy. I zaskakująco wciągnęło mnie "W głębi lasu", więc polecam, ale też nie aż jako szczytowe osiągnięcie ostatnich paru tygodni.
Drogą eliminacji wychodzi na to, że wyróżnię "Mogę cię zniszczyć". Moje uznanie dla tego serialu mnie samą zaskoczyło, bo z poprzednim pomysłem Michaeli Coel, "Chewing Gum", było mi nie po drodze i odpuściłam oglądanie po 1. serii. Tymczasem w brytyjsko-amerykańskiej koprodukcji o kobiecie, która mierzy się z gwałtem, imponuje mi połączenie empatycznej historii radzenia sobie z traumą, obrazu nowoczesnego londyńskiego życia i opowieści o przyjaźni próbujących realizować marzenia, wyzwolonych młodych ludzi.
Do tego z każdym odcinkiem twórczyni serialu dokłada widzom pod namysł inne spotykające bohaterów nadużycia, o których aż chciałoby się z pasją dyskutować. "Mogę cię zniszczyć" mimo krótkich odcinków okazuje się seansem emocjonalnie trudnym, ale warto się z tym wyzwaniem zmierzyć.
Mateusz Piesowicz: Doom Patrol
Kolejny miesiąc i kolejny wybór, przy którym nie mam wielkich wątpliwości – chociaż tym razem z nieco innych powodów. Bo o ile wcześniej stawiałem na tytuły, które w moich oczach rzeczywiście przerastały konkurencję, tak o "Doom Patrol" raczej bym tego nie powiedział. Rzecz w tym, że o stylowym i kapitalnie zagranym "Perrym Masonie" lub precyzyjnie zaplanowanym zakończeniu "Dark" też nie, a reszta miała jeszcze dalej.
Skoro więc nikt się nie wybił, to stworzyło idealną okazję dla niedocenianych. Ekipa "Doom Patrol" pasuje do tego hasła jak ulał, będąc wprawdzie dość odległą od doskonałości, ale z pewnością wybijając się na tle coraz większej serialowej posuchy. No i mocno ją urozmaicając, na przestrzeni tygodnia fundując widzom najpierw odcinek w skali mikro, potem dyskotekę na wrotkach i krwawy horror, a na koniec imprezę z Sex Menami.
Zwłaszcza to ostatnie było odlotem tak mocnym, że zastanawiałem się, czy twórcy przypadkiem sami nie nałykali się ecstasy, którą nafaszerowali Robotmana. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że wcale mi to nie przeszkadza – w końcu nie znoszę nudnych schematów, a z tymi "Doom Patrol" nie ma nic wspólnego.
Marta Wawrzyn: Perry Mason
Ja też mam problem z wyróżnieniem jednego tytułu, i to bynajmniej nie z powodu nadmiaru możliwości. W tym momencie zaskoczeniem na plus jest dla mnie netfliksowy "Klub Opiekunek", który jeszcze kończę (tak, będzie recenzja). "Dark" porzuciłam w trakcie 2. sezonu i jakoś nie było okazji wrócić, "Doom Patrol" dopiero nadrabiam, z kolei "Mogę cię zniszczyć" widziałam w całości dzięki screenerom HBO i mogę powiedzieć, że czerwcowe odcinki to jeszcze nic, serial staje się naprawdę świetny w drugiej połowie sezonu, która dopiero czeka na premierę na HBO GO.
W przeciwieństwie do Kamili bardzo lubię spin-off "Domu grozy" o Mieście Aniołów, choć raczej za aktorstwo, styl i tańce w latynoskim klubie, niż za fabułę. Jest jeszcze mocna i przytłaczająca, ale warta obejrzenia "Obsesja zbrodni", oraz klimatyczne "W głębi lasu" — serial "dobry, mimo że polski". Wszystko warte uwagi i w każdym przypadku jednak czegoś brakuje, żeby powiedzieć: o, to jest najlepszy serial teraz.
Drogą eliminacji wybieram więc "Perry'ego Masona", który oferuje dużo, dużo więcej niż klasyczną historię kryminalną w klimatach noir. Począwszy od fenomenalnych występów aktorskich (Matthew Rhys, Tatiana Maslany i John Lithgow to trio, dla którego warto zobaczyć wszystko), przez filmową realizację, aż po elegancję w stylu retro i sączący się non stop jazz — to jest serial na bardzo wysokim poziomie. Pewnie mógłby być trochę odważniejszy ewentualnie nieco mniej konwencjonalny, niemniej jednak przeżywający wszelkiego rodzaju kryzysy i załamania, nachmurzony Matthew Rhys wystarczy, by przykuć mnie do ekranu.