"W głębi lasu" to zwierciadło, w którym widzimy nas samych — mówią aktorzy z polskiego serialu Netfliksa
Michał Kolanko
11 czerwca 2020, 18:01
"W głębi lasu", drugi polski serial Netfliksa, to adaptacja powieści Harlana Cobena, która potrafi zaskoczyć. Rozmawialiśmy z aktorami, którzy zagrali główne role.
"W głębi lasu", drugi polski serial Netfliksa, to adaptacja powieści Harlana Cobena, która potrafi zaskoczyć. Rozmawialiśmy z aktorami, którzy zagrali główne role.
"W głębi lasu" to jednocześnie serial prosty i bardzo złożony. Prosty, bo opiera się jednej koncepcji: wydarzenia potrafią całkowicie zmienić czyjeś życie. Skomplikowany, bo dla widza toczy się w dwóch równoległych liniach czasowych. Jedna to Polska, która pamięta pokolenie, które wchodziło w dorosłość w połowie lat 90., druga to nasza współczesność.
Ta pierwsza zaczyna się letnim obozie, gdzie beztroskę przerywa tragedia. To drugie to życie 25 lat po niej. Widzimy naszych bohaterów w dwóch odmiennych rzeczywistościach. O tym mieliśmy przyjemność rozmawiać z odtwórcami głównych w serialu Netfliksa.
W głębi lasu, czyli rozśmieszanie Pana Boga
Grzegorz Damięcki, czyli prokurator Paweł Kopiński z serialowej teraźniejszości opowiada o tym, czym jest ten serial:
— Kiedyś usłyszałem taką sentencję: chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach. Ten serial to takie zwierciadło, w którym możemy popatrzeć na samych siebie, na plany i oczekiwania. W życiu nie zauważamy drobiazgów, które później decydują o tym, w którą stronę idziemy. To taki serial, który może być odtrutką dla tych, którzy myślą, że zabrnęli w ślepy zakamarek — mówi nam aktor.
Pytamy o pracę w dwóch liniach czasowych ze swoim alter ego z serialowej przeszłości. Czy było to coś nietypowego dla aktorów?
— Nie musieliśmy pracować razem, w serialu nie ma scen, które polegają na naszej współpracy. Ale to było bardzo ciekawe doświadczenie, głównie dzięki castingowi, który decydował o tym, czy ten lub inny aktor gra Pawła z wczesnej młodości i Pawła starszego. Mówiłem, że gdy pomieszać moje zdjęcia z młodości i zdjęcia z planu filmowego — obozu z lat 90. — to można by się pomylić. Jesteśmy bardzo do siebie podobni fizycznie. To było fascynujące, oglądanie tych materiałów. W jakiś sposób kontynuacja wyszła sama z siebie — podkreśla.
Serial ma dwóch reżyserów, którzy stanowili swego rodzaju łącznik pomiędzy aktorami:
— Tajemnica polega na tym, że za ten serial odpowiada dwóch kapitanów — Leszek Dawid i Bartek Konopka. Są świetnymi psychologami. Oni są ogniwem łączącym nas ze sobą — mówi Damięcki.
"W głębi lasu" to według Grzegorza Damięckiego projekt uniwersalny, podobnie jak wiele innych seriali Netfliksa:
— Widzę mądrość w dobieraniu tematów na świecie. Bo te wszystkie produkcje Netfliksa pokazują też ciekawą etnografię z innej szerokości geograficznej. To taka mozaika, jak "Unorthodox" czy "Ania, nie Anna". Stawia się na to, aby opowiadać o sprawach uniwersalnych, ale językami poszczególnych szerokości geograficznych. Na to warto stawiać — dodaje aktor.
Po czym zwraca uwagę, że czas to także jeden z bohaterów serialu:
— Ja nie użalam się nad upływem czasu. Ale odkrywam przy okazji tego serialu, że im dłużej człowiek żyje, tym bardziej powiększają się drobinki, które w życiu były błahostkami. Tego się nie wie wcześniej, to się wie później — mówi nam Damięcki.
W głębi lasu to serial, który łączy kilka gatunków
Hubert Miłkowski wciela się w Pawła z przeszłości, nastolatka, który wchodzi w dorosłe życie. Podczas obozu w środku lasu, na którym zakochuje się po raz pierwszy, znika jego siostra Kamila i jego życie całkowicie się zmienia.
— To historia o odpowiedzialności i o tym, jak decyzje czy wydarzenia mogą później oddziaływać na całe życie. W przypadku Pawła — gdy ma 18 lat — to oddziałuje na całą jego wrażliwość w późniejszym życiu, na całą jego przyszłość. To serial o tym, jak jedno wydarzenie może nas kształtować.
Ja w tym serialu widzę kilka gatunków, jest thriller, jest wątek kryminalny. Wątek z lat 90. to watek coming-of-age: grupa ludzi wchodzi w dorosłość w bardzo trudnych warunkach. Wątek przekształcania dziecka, chłopca w mężczyznę to jest coś, co można odnaleźć w każdym miejscu na świecie. Ten serial to też dramat rodzinny i historia trudnej relacji z bliskimi — mówi o przesłaniu serialu.
Hubert opowiada też o wrażeniach, jakie miał na planie, kiedy znalazł się w tak specyficznej sytuacji, że "wcielał się" w Grzegorza Damięckiego.
– Pamiętam, gdy zobaczyłem Grzegorza na planie — to było spojrzenie na możliwego siebie za kilkanaście lat. To znajdowało się w naszej energii, którą już ktoś zauważył. Najpierw obsadzony był Grzegorz, później dołączyłem ja — opowiada.
Hubert wspomina też, jaki wrażenia robiła na nim praca na planie:
— Dla mnie ta nostalgia objawiała się w tym, że ja lata 90. dosłownie liznąłem, ale mimo wszystko gdy wchodziłem na plan, to wracały do mnie wspomnienia z wczesnych lat 2000. Przywracało to posmak dzieciństwa — podkreśla.
W głębi lasu, czyli jak łatwo zatęsknić za sielanką
O najnowszej produkcji Netfliksa rozmawiamy też z Wiktorią Filus. Aktorka wciela się w Laurę — jedną z głównych bohaterek serialu – z lat 90. W "teraźniejszości" Laurę, która jest profesorką na uniwersytecie, gra Agnieszka Grochowska.
— Skupiałam się głównie na latach 90., nie musiałam myśleć o tej części serialu, która toczy się w przyszłości. Podczas dni zdjęciowych nie spotykałyśmy się na co dzień z Agnieszką [Grochowską]. Ale spotkałyśmy się np. przy próbie charakteryzacji. Tam byli reżyserzy, producentka. Wspólnie z Agnieszką myślałyśmy, co może łączyć Laurę z lat 90. i dorosłą. Agnieszka wymyśliła np. bliznę, którą Laura zrobi sobie na obozie i która będzie jej towarzyszyć przez całe życie — opisuje aktorka.
Nastoletnia Laura ciągle biega z aparatem fotograficznym i w serialu też kreowanie świata zaczęło się od zdjęć.
— Miałam w głowie wiele zdjęć moich rodziców. Moja mama ubierała się trochę jak Laura. Mogłam to porównać. Kostiumy były pierwszym punktem z epoki. Później scenografia. Jeszcze przed pracą wszyscy spotkaliśmy się na planie, na obozie. To był prawdziwy obiekt rekreacyjny. Mieliśmy się tam poczuć swobodnie, zobaczyć, gdzie idzie się do jeziora, gdzie do lasu.
Dobre było to, że kręciliśmy na początek sceny obozowe, gdzie była sielanka. Później inne sceny. Łatwo było tęsknić za tym, co było dobre. To już mieliśmy w sobie. Musiałam też opanować robienie zdjęć — tak by było widać, że operuję przysłoną, migawką. To mi zostało z Laury — opisuje aktorka.