Pytanie na weekend: Jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać?
Redakcja
28 marca 2020, 12:47
Fot. FX/HBO/AMC
Serialowa wiosna się rozkręca, szkoda, że nie potrwa to długo. Doceniamy najlepsze seriale, które są obecnie w ramówkach telewizji i platform streamingowych.
Serialowa wiosna się rozkręca, szkoda, że nie potrwa to długo. Doceniamy najlepsze seriale, które są obecnie w ramówkach telewizji i platform streamingowych.
Dzisiejsze pytanie na weekend brzmi: jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać? Ograniczenie czasowe, jakie przyjęliśmy, tworząc redakcyjne zestawienie, to: serial emitowany w tym momencie co tydzień po odcinku albo taki, którego nowy sezon pojawił się w całości na jednej z platform streamingowych pomiędzy 23 lutego (czyli naszym poprzednim zestawieniem) a dniem dzisiejszym.
Mateusz Piesowicz: Better Call Saul
Choć tegoroczna serialowa ramówka z miesiąca na miesiąc prezentuje się coraz lepiej, a wyboru najlepszego tytułu nie trzeba już ograniczać do wąskiego kręgu kandydatów, dla mnie zwycięzca mógł być tylko jeden. "Better Call Saul" dystansuje konkurencję od początku 5. sezonu, a mam wrażenie, że im dalej, tym bardziej jego przewaga wzrasta.
Choćby po ostatnim, 6. odcinku, który wniósł dynamiczną i rewelacyjną do oglądania relację Jimmy'ego z Kim na niespotykany dotąd poziom szczerości – zwłaszcza z jej strony – by na końcu rzucić pomysłem, którego chyba nikt się akurat teraz nie spodziewał. To nie ma prawa skończyć się dobrze, ale i tak nie mogę się doczekać, by zobaczyć ciąg dalszy. I jeszcze Saula Goodmana w coraz lepszej formie, i Mike'a w swoim żywiole, i biednego Nacho uwięzionego między młotem a kowadłem.
No nie, mimo że bardzo podoba mi się "Spisek przeciwko Ameryce", nieźle prezentuje się odświeżony "Westworld", a równie intrygującą, co przyjemną niespodzianką okazało się "Devs", żaden z nich nie wzbudza we mnie podobnych emocji, co historia pewnego prawnika z Albuquerque. Gdyby tak jeszcze Netflix podzielał mój entuzjazm na tyle, by nie kazać czekać czterech dni na odcinek, byłoby w ogóle idealnie.
Marta Wawrzyn: Spisek przeciwko Ameryce
Ja jestem z tych, których "Better Call Saul" nigdy nie wkręcił tak jak "Breaking Bad", choć oczywiście doceniam coraz większe emocje, zwłaszcza na linii Jimmy — Kim, i niesamowitą dbałość o drobiazgi. Ale właśnie — raczej doceniam niż kocham, uwielbiam i nie mogę się oderwać. Z nowości niesamowicie podoba mi się "Devs", nawet jeśli fabularnie to tak naprawdę nic nowego. Zgadzam się też, że "Westworld" zyskał w 3. sezonie. Z przyjemnością oglądam "Better Things", "High Maintenance" i "Brooklyn 9-9", a z nowych seriali na Netfliksie spodobało mi się "Feel Good".
Ale prawdziwym królem drugiej połowy marca jest dla mnie "Spisek przeciwko Ameryce", nowy miniserial Davida Simona, twórcy "The Wire". Z jednej strony historia alternatywna pt. "Co by było gdyby faszyści przejęli władzę w USA podczas II wojny światowej", z drugiej — alegoria naszych czasów, naszej polityki i naszych stanów umysłu. Choć akcja dzieje się w latach 40., niektóre paralele są aż nazbyt widoczne, trochę jak w "Rok za rokiem", zeszłorocznym hicie z Wielkiej Brytanii.
Z miniserialem BBC "Spisek przeciwko Ameryce" łączy też to, że pokazuje zmienione losy świata przez pryzmat zupełnie zwyczajnej rodziny, której życie nagle przestaje być normalne. Co robić, kiedy historia wkracza w twoje życie z butami? Jak reagować, kiedy twój kraj — wolny, demokratyczny kraj, w którym zawsze mieszkałeś — zaczyna niebezpiecznie się zmieniać i mówić, że nie ma w nim dla ciebie miejsce? Kłótnie i debaty w żydowskiej rodzinie Levinów, a także w małej podmiejskiej społeczności, gdzie mieszkają, są żywe i łatwo je przełożyć na współczesność. Ta historia to ostrzeżenie, które bardzo mocno wybrzmiewa w naszych czasach.
Kamila Czaja: Better Things
Przestój, o którym pisałam poprzednio, ewidentnie minął. Oglądam teraz aż za dużo. A to mniej więcej trzygodzinny maraton słodko-gorzkiego "Feel Good", a to kilka wieczorów z solidnym islandzkim kryminałem "The Valhalla Murders". W niezłej formie wróciły "One Day at a Time" i "Brockmire", ale to dopiero początki sezonów, zobaczymy, jak dalej. Jest "Spisek przeciwko Ameryce" – miniserial ważny i świetnie zrealizowany, który jednak na razie nie do końca mnie (jeszcze?) "wziął". Wysoki poziom trzyma mój wybór sprzed miesiąca, "High Maintenance". Niestety skończyło się "Kidding", bo gdyby spełniało wymogi, toby dziś wygrało. To obok "Dobrego Miejsca" mój faworyt co najmniej kwartału. Ale na podium jest i serial, który mieści się w kryteriach naszej weekendowej sondy.
Po pierwszych dwóch odcinkach 4. sezonu "Better Things" byłam pod wrażeniem, ale trochę się obawiałam. 3. seria też zaczęła się bardzo dobrze, a potem kilka razy zabrakło dawnej magii. Tym razem zachwycam się jednak co tydzień, a to już połowa sezonu. Zostało mi w pamięci wiele scen (w tym całkiem sporo związanych ze zwierzętami!). Potraktowanie kolejnych kryzysów jako szansy na zmianę, pokazywanie codzienności w niecodzienny sposób, dużo pozornie zwyczajnych momentów, które nabierają dodatkowych znaczeń – to takie "Better Things", które chce się doceniać przy każdej okazji.