"Mały Zgon" to trochę "Fargo", trochę "Breaking Bad". Rozmawiamy z aktorami z serialu Juliusza Machulskiego
Michał Kolanko
8 marca 2020, 19:02
"Mały Zgon" (Fot. Canal+)
"Mały Zgon" to nowy serial Juliusza Machulskiego, który startuje dziś o godz. 21:30 na Canal+. O czym jest i czy stanie się polskim "Fargo"? Opowiadają Piotr Grabowski i Mirosław Haniszewski.
"Mały Zgon" to nowy serial Juliusza Machulskiego, który startuje dziś o godz. 21:30 na Canal+. O czym jest i czy stanie się polskim "Fargo"? Opowiadają Piotr Grabowski i Mirosław Haniszewski.
Juliusz Machulski, reżyser "Seksmisji", "Kilera" i wielu innych popularnych filmów, nakręcił serial dla Canal+, który premierę ma dziś wieczorem. Zobaczymy w nim, jak skorumpowani stróże prawa zmierzą się z milionowymi długami karcianymi, a międzynarodowy kartel narkotykowy z poczciwymi zakapiorami z Mazur.
"Mały Zgon" zabierze widzów w podróż przez świat narkotykowych karteli, gangsterów rządzących więzieniem, skorumpowanych stróżów prawa i podziemnego pokera. A wszystko zacznie się, gdy dyrektor więzienia zamieni się miejscami z gangsterem z programu ochrony świadków.
Mały Zgon — Piotr Grabowski o swojej podwójnej roli
Trudno jednoznacznie zaszufladkować serial, którego głównymi postaciami są Ryszard i Marek — w obydwu wciela się Piotr Grabowski. Przez pryzmat ich historii poznajemy zakręconą fabułę i świat "Małego Zgonu", który jest produkcją łączącą kilka gatunków. Piotr Grabowski definiuje w rozmowie z nami konwencję serialu i jego główną oś fabularną.
— W przypadku "Małego Zgonu" trudno mówić o jakiejś jednej, określonej konwencji. Na pewno są tu elementy czarnej komedii, absurdu. Punktem wyjścia jest to, że dwóch ludzi, którzy nie wiedzą o swoim istnieniu, bliźniaczo do siebie podobnych, na skutek przypadku zamienia się na życia. Wpadają w spiralę zdarzeń, które są groteskowe, ale i pełne dramatyzmu, gdyż każdy z nich walczy aby przeżyć, ocalić życie, swoje i ich najbliższych — mówi aktor.
Grabowski opowiada też nam o wyzwaniach, które stały przed nim jako aktorem wcielającym się w dwie role.
— Obecnie gram w teatrze kilka ról. Każda z nich jest innym człowiekiem, inaczej myślącym, odczuwającym, o innej psychice, dynamice. Oczywiście dla widza ciekawym jest, aby zobaczyć aktora, który gra te różne postaci w tej jednej chwili, zmieniającego się na jego oczach. W ciągu dnia zdjęciowego musiałem wielokrotnie stawać się Markiem i Ryszardem. Musiałem mieć ich w sobie równocześnie. Oddać ich odmienność.
Np. Marek w swoim braku empatii jest psychopatyczny. Ryszard — nadwrażliwy, pogubiony, nieprzystający w swej wrażliwości i empatii do świata. To zupełnie inne energie, inne patrzenie na świat. [Na castingu] musiałem zagrać scenę ich spotkania. Być wiarygodnym bez pomocy kostiumu czy charakteryzacji. Intrygujące zadanie aktorskie.
Jak twierdzi Grabowski, "Mały Zgon" ma wykreować swoją własną konwencje.
— Nie zakładaliśmy żadnej konwencji serialu, tylko chcieliśmy ją wykreować. Absurd świata, który mieliśmy stworzyć, sprawia, że nawet dramatyczne wydarzenia stają się zabawne dla widza, ale nie są takie dla bohaterów tej opowieści — więc powinny być grane na serio, bez przymrużenia oka. Musi to być wiarygodne, by było zabawne i równocześnie dramatyczne.
Mirosław Haniszewski o serialu Mały Zgon
O "Małym Zgonie" rozmawiamy też z wcielającym się w oportunistycznego policjanta z tytułowego miasteczka Mirosławem Haniszewskim. Opowiada o serialu w podobny sposób, jak Grabowski. "To wiele gatunków, czarna komedia, elementy sensacji. Z niespodziankami" — mówi o serialu. A kim jest jego postać?
— To komendant policji w małym miasteczku, skończony oportunista. Robi interesy ze wszystkimi. I spotyka w pewnej chwili Marka/Ryszarda, ale nie wie, że ten ma swoje drugie oblicze.
Jak wspomina, w trakcie pracy nad serialem miał swoje punkty odniesienia, ale miał też dużą swobodę
— Trochę "Breaking Bad, trochę "Fargo". To były moje referencje. Ale to kompletnie wymyślona postać, można było poszaleć. Przy serialu nie zawsze znamy oczywiście całości, trzeba pracować na tym, co jest. Z Juliuszem Machulskim pracuje się wspaniale. Nie ma rutyny przy tej pracy. I zawsze coś może zaskoczyć, każda scena. Mieliśmy sceny na wodzie, w powietrzu. Było parę zaskoczeń, ale nie mogę za wiele zdradzić.