Pytanie na weekend: Na który wiosenny serial czekacie w tym roku najbardziej?
Redakcja
7 marca 2020, 15:03
Fot. Netflix/FX
Choć za oknem listopad, wiosenny sezon w serialach już powoli rusza. Wśród naszych najbardziej oczekiwanych tytułów znajduje się 4. sezon "Fargo", powrót "One Day at a Time", a także nowości.
Choć za oknem listopad, wiosenny sezon w serialach już powoli rusza. Wśród naszych najbardziej oczekiwanych tytułów znajduje się 4. sezon "Fargo", powrót "One Day at a Time", a także nowości.
W dzisiejszym Pytaniu na weekend ogłaszamy początek serialowej wiosny. W tym roku czeka nas kilka głośnych powrotów, na czele z "Westworld", "Fargo", a także "One Day at a Time", już poza Netfliksem. Z nowości warto wspomnieć "Spisek przeciwko Ameryce" i "Run" od HBO, "The Eddy" i "Hollywood" na Netfliksie czy "Mrs. America" telewizji FX. Oto nasze najbardziej oczekiwane seriale tej wiosny.
Kamila Czaja: One Day at a Time
Częściowo zdradziłam moje typy, pisząc o całym roku 2020. "Run" z fantastyczną ekipą przed i za kamerą, "Hollywood" o moich ulubionych filmowych czasach i "Mrs. America" z Cate Blanchett to premiery wiosenne. Dziś wiemy też, że w pierwszej połowie maja pojawi się "The Eddy" (wprawdzie nie zaliczam się do fanek "La La Land", jednak przecież Damien Chazelle to także "Whiplash"). Ale jeśli wyjść poza głośne, mocno obsadzone i emitowane przez najmocniejszych rynkowych graczy nowości, okazuje się, że chyba najbardziej tej wiosny czekam na zupełnie inną, kontynuowaną opowieść – chociaż czekam tyle z nadzieją, co z obawą.
"One Day at a Time" wraca cudem po skasowaniu sitcomu przez Netfliksa po trzech sezonach. 24 marca premiera 4. serii w małej kablowej stacji Pop, która wprawdzie ma w ofercie kończące się w kwietniu, cenione "Schitts's Creek", ale poza tym głośno o niej raczej w kontekście kasacji i zwolnień. Już wiadomo, że nie będzie czołówki, a to pewnie tylko jedno z ograniczeń wymuszonych przejściem z elastycznej czasowo platformy do tradycyjnej telewizji.
Może jednak nie ma co się z góry martwić? Pop zasługuje na kredyt zaufania już za samą decyzję o uratowaniu "One Day at a Time". A skoro to wciąż ta sama cudowna ekipa twórców, ta sama urocza amerykańsko-kubańska rodzina, to może i ta sama dawka ciepła, humoru, mądrego i lekkiego mówienia o sprawach czasem nielekkich? Oby dano nam się w Polsce szybko przekonać, jak wyszło.
Mateusz Piesowicz: Fargo
Ja też o swoim typie wspominałem już przy okazji najbardziej oczekiwanych nowości na cały rok, umieszczając jednak 4. sezon "Fargo" pod "Spiskiem przeciwko Ameryce". I choć miniserial Davida Simona to nadal bezsprzecznie jedna z najmocniejszych pozycji tej wiosny, tym razem bez wahania wyróżniam kolejną odsłonę antologii autorstwa Noah Hawleya. Nie tylko dlatego, że wówczas nie widziałem jeszcze zwiastuna, na który odkąd się pojawił, wciąż nie mogę się napatrzeć, ale też ze zwyczajnej tęsknoty za jedną z moich ulubionych telewizyjnych historii.
Historii, która wprawdzie pod pewnymi względami mocno się zmieni (na przykład przenosząc się z mniej czy bardziej współczesnej Minnesoty do Kansas City w Missouri z lat 50.), ale w duchu bez wątpienia pozostanie sobą – opowieścią o w zasadzie przyzwoitych ludziach, którzy pakują się w coś, co ich przerasta. Do tego klimat epoki, Chris Rock w głównej roli i Timothy Olyphant w kapeluszu, a to tylko kilka z wielu atrakcji. Nie mogę się już doczekać i choć wiosna obfituje w świetnie się zapowiadające powroty i nowości ("To wiem na pewno" z podwójnym Markiem Ruffalo wskoczyło niedawno na wysokie miejsce na mojej liście), "Fargo" to wśród nich absolutny numer jeden.
Marta Wawrzyn: Hollywood
Czekam bardzo na powroty "Fargo" (oby było na bieżąco na HBO GO) i "Westworld" (częściowo już widziałam 3. sezon i jestem na "tak"), ciekawa jestem nowej serii "One Day at a Time", jak zawsze będę oglądać "Sprawę idealną", "Obsesję Eve" i jeszcze kilka tytułów powracających. Ale na szczycie mojej listy są nowości.
Wyróżniam "Hollywood", bo to moja ulubiona tematyka — i Ryana Murphy'ego chyba też. Najbardziej zapracowany showrunner świata będzie bawić się ulubionymi klockami i jest szansa, że tym razem nie przesadzi, jak w przypadku "The Politician". Spodziewam się klimatu, blichtru i gorzkich historii zza kulis w stylu tych z "Feud: Bette and Joan". Bardzo się też cieszę na myśl o obsadzie, w której obok mojego ulubieńca z czasów "American Crime Story: Versace", Darrena Crissa, znajdują się m.in. Jim Parsons z "Teorii wielkiego podrywu" i David Corenswet, jeden z najjaśniejszych punktów "The Politician". Trzymam kciuki, żeby wszystko zagrało.
Na drugim miejscu jest u mnie "Run", w którym zakochałam się po (wielokrotnym) obejrzeniu zwiastuna, a dalej "Spisek przeciwko Ameryce" (widziałam już całość i potwierdzam, że to David Simon, jakiego znamy i uwielbiamy), "To wiem na pewno", "Mrs. America", "Penny Dreadful: City of Angels" i "The Eddy" (które wygląda mi na kolejną banalną historyjkę w stylu "La La Land", ale ze śpiewającą Joanną Kulig, a to zawsze coś). Nie miałabym też nic przeciwko temu, żeby któraś z polskich stacji przygarnęła "Little Fires Everywhere", choćby ze względu na fenomenalną obsadę.