Carrie z "Homeland" rozpoczyna swoją ostatnią misję — recenzja premiery finałowego sezonu serialu Showtime
Michał Kolanko
11 lutego 2020, 16:03
"Homeland" (Fot. Showtime)
8. sezon "Homeland" rozpoczyna się może nie trzęsieniem ziemi, ale na pewno powrotem napięcia i niepewności. Nie jest to może wybitny początek, ale napięcie będzie zapewne rosnąć. Spoilery!
8. sezon "Homeland" rozpoczyna się może nie trzęsieniem ziemi, ale na pewno powrotem napięcia i niepewności. Nie jest to może wybitny początek, ale napięcie będzie zapewne rosnąć. Spoilery!
Dwa lata po bardzo udanym 7. sezonie "Homeland" powraca. W premierze finałowej serii showrunnerzy nie tracą czasu. Carrie Mathison (Claire Danes) szybko zostaje wysłana przez Saula (cały czas doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta) na kolejną, tym razem już ostatnią misję. Czyli do Kabulu. Wojnę w Afganistanie poznaliśmy już w sezonie czwartym. Wtedy Carrie była "królową dronów". Teraz CIA ma wobec niej poważne wątpliwości.
I chociaż możemy być pewni, że przed końcem serialu czekają nas zwroty akcji, które zaskoczą, pierwszy odcinek mimo kilku mocniejszych punktów wystawia cierpliwość odbiorcy na poważny sprawdzian.
Homeland zatacza pełne koło w 8. sezonie
Skąd biorą się wątpliwości CIA wobec głównej bohaterki? Po powrocie z Rosji Carrie odzyskała częściowo zdrowie, ale jednocześnie oblała test na wykrywaczu kłamstw. Nie jest w stanie opowiedzieć całej swojej historii, zasłania się — wiarygodnie lub nie — swoją chorobą. Sam widz może mieć zresztą wątpliwości, a pierwszy odcinek umiejętnie je podsyca. W pewnym sensie to powrót do sytuacji z sezonu pierwszego. Tylko że teraz to Carrie przejmuje "rolę" Nicholasa Brody'ego.
Powrót do Kabulu oznacza też powrót do najdłuższej wojny współczesnej Ameryki, w której uczestniczą żołnierze urodzeni już po 11 września 2001 roku. Ta zamiana ról, a przynajmniej możliwość takiej zamiany, jest fascynująca. I stanowi chyba najmocniejszy "haczyk" na start nowego sezonu, podjęcie kolejnej gry z widzem. Historia całego serialu zatoczyła koło.
"Homeland" zawsze sprawnie mieszało fikcję z rzeczywistością. Dotyczyło to na przykład rosyjskich działań w USA wymierzonych w jej system polityczny, kwestii konfliktu na Bliskim Wschodzie czy roli Pakistanu w wojnie z terrorem. Pierwszy odcinek nowego sezonu to powrót do konfliktu, z którego Amerykanie próbują znaleźć wyjście. Dobrej "strategii wyjścia" jednak nie ma.
Wieczna wojna w premierze 8. sezonu Homeland
Powrót do Afganistanu pasuje więc do kasandrycznego tonu całego serialu. Zarówno bezpośrednio na linii "frontu" (trafia tam Max), jak i w wymiarze międzynarodowym (negocjacjami pokojowymi zajmuje się Saul) oraz szpiegowskim (Carrie trafia do nieprzyjaznego od samego początku środowiska placówki CIA w Kabulu) nikt nie ma przekonania, że sprawy w kraju zmierzają w dobrym kierunku. Carrie dowiaduje się, że w Kabulu zaszły zmiany — oczywiście na gorsze. Saul (Mandy Patinkin) utknął w negocjacjach z talibami. Tak jak w rzeczywistości, żadnego końca wojny nie widać. Dobrze to ilustruje rozmowa z dziennikarzami w hotelu, gdzie od tygodni toczą się dyskusje .
Watek uwikłania Ameryki w starcie cywilizacyjne, z którego nie ma wyjścia, pojawiał się już w serialu w pierwszych sezonach. Poznajemy szybko nowe postacie, wraca też kilka znajomych twarzy. Pomoc Carrie w Kabulu ma stanowić Jenna Bragg z CIA (Andrea Deck) która być może stanowi odbicie Carrie na początku jej kariery, zanim jeszcze poznaliśmy ją w pierwszym sezonie. Chce pracować więcej "w terenie", ale zbiurokratyzowany, hierarchiczny system w CIA i szef placówki na to jej nie pozwalają. Biorąc pod uwagę, że to ostatni sezon, trudno jednak będzie bardzo wciągnąć się w historię całkiem nowych postaci lub tych, które były na obrzeżach poprzednich sezonów, a teraz wracają.
To wszystko stanowi ciekawą zapowiedź na przyszłość. Podobnie jak wątki geopolityczne dotyczące Pakistanu, które pojawiają się w trakcie negocjacji z talibami prowadzonymi po stronie amerykańskiej przez Saula. "Homeland" w lapidarny sposób potrafi nadal opowiadać dość złożone problemy w kilku minutach dialogu między postaciami. I 8. sezon nie jest wyjątkiem. Równolegle z intrygą w Kabulu dostajemy próbkę tego, jak wygląda życie żołnierzu w Dolinie Korengal, gdzie trafia Max (to też miejsce, w którym toczył się znany film dokumentalny "Restrepo"), a to wszystko podlane geopolitycznym sosem. W teorii brzmi to wszystko bardzo dobrze.
Homeland sezon 8 — czy warto było czekać?
W praktyce ósmy i ostatni sezon "Homeland" chociaż wygląda na nieźle przemyślany nie ma — przynajmniej na początku — tego ulotnego "czegoś", co sprawia, że można by powiedzieć, że powrót jest w pełni udany. Niby wszystko jest na swoim miejscu. Ale być może zmęczenie widoczne w serialu przesącza się też na ocenę startu. Albo scenariusz, mimo że zawiera wszystkie elementy, które znamy i lubimy, nie wciąga tak bardzo.
Nie można też zapominać, że "Homeland" wymagał i wymaga od odbiorcy "zawieszenia niewiary" w to, co dzieje się na ekranie. Serial na pewno porusza realistyczne tematy i dobrze oddaje ducha czasu, ale trzeba po prostu uwierzyć w to, że CIA pozwoliłoby sobie na wysłanie Carrie do Kabulu w sytuacji zarysowanej w serialu. I tak dalej. To już rzecz, która pojawiła się w trakcie opowiadania historii Brody'ego wiele lat temu. I pod tym względem niewiele się zmieniło. Zresztą nie tego się po "Homeland" oczekuje.
Powrót "Homeland" nie oznacza jeszcze powrotu do formy, którą znamy i której oczekujemy. Być może to tylko kwestia rozkręcenia się ciekawej intrygi. Obecnie najmocniejsze jest pytanie o to, czy i jak lojalność Carrie została złamana przez Rosjan. Oby jednak nie była to sytuacja, w której widzowie będą oglądać serial w jego ostatnim sezonie tylko z obowiązku dowiedzenia się, czy jest konkluzja po siedmiu poprzednich. Nie byłoby to pożegnanie godne Carrie, Saula i wszystkich tych, których tak dobrze poznaliśmy przez te lata. Ale czy tak będzie, dopiero się okaże. W tej chwili nowy sezon zaczyna się solidnie, ale nie rewelacyjnie.