"Chilling Adventures of Sabrina" wciąż sprawia frajdę — recenzja 3. sezonu serialu Netfliksa
Marta Wawrzyn
23 stycznia 2020, 21:03
"Chilling Adventures of Sabrina" (Fot. Netflix)
Cheerleaderki, występy muzyczne i szkolne romanse z jednej strony, dosłowna wyprawa do piekła z drugiej. 3. sezon "Chilling Adventures of Sabrina" to wdzięczna popkulturowa bzdurka.
Cheerleaderki, występy muzyczne i szkolne romanse z jednej strony, dosłowna wyprawa do piekła z drugiej. 3. sezon "Chilling Adventures of Sabrina" to wdzięczna popkulturowa bzdurka.
Roberto Aguirre-Sacasa to jeden z tych twórców serialowych, którzy mają bardzo charakterystyczny styl. I w "Riverdale", i w "Chilling Adventures of Sabrina" showrunner miksuje kompletnie niepasujące do siebie popkulturowe motywy, opakowując je niczym śliczny cukierek i raz po raz puszczając oczko do publiki. O ile jednak "Riverdale" od pewnego czasu jest w zasadzie nieoglądalne, bo trudno przebić się przez ponad 20-odcinkowe sezony wypchane fabularnymi głupotami, o tyle "Sabrina" trzyma się jeśli nie nieźle, to przynajmniej przyzwoicie.
Chilling Adventures of Sabrina i wyprawa do piekła
Nie zmienia się to w 3. sezonie (widziałam wszystkie osiem odcinków), który stanowi dość spójną, przyjemną i nadającą się do szybkiego pochłonięcia całość. Jest trochę horroru, całkiem sporo absurdalnej komedii, wyraźna nutka tradycyjnej teen dramy, a nawet szczypta musicalu. Bo skoro Shipka i spółka umieją śpiewać, to właściwie czemu tego nie wykorzystać? Wszystkie chwyty dozwolone, bo to nie jest serial, gdzie każda scena musi mieć sens. Niektóre istnieją tylko po to, żeby sprawiać nam frajdę, fajnie brzmieć i wyglądać, dodając całemu przedsięwzięciu lekkości.
Wszystko zaczyna się od zapowiadanej w zwiastunach dosłownej wyprawy do piekła. Sabrina Spellman (Kiernan Shipka) dzielnie idzie prosto w ogień, żeby ratować swojego chłopaka Nicka Scratcha (Gavin Leatherwood). Tymczasem w Greendale pojawia się skrywająca tajemnice trupa obwoźnego wesołego miasteczka, a przyjaciele nastoletniej czarownicy zajmują się swoimi sprawami. Harvey (Ross Lynch), Roz (Jaz Sinclair) i Theo (Lachlan Watson) zakładają zespół muzyczny, Roz wciąga też Sabrinę w szeregi cheeeleaderek, bo czemu nie. Kiedy masz 16 lat i problem pt. "wszyscy chcą z ciebie zrobić królową piekła", niczego nie pragniesz tak bardzo, jak być normalną nastolatką. Znaczy — podobno tak jest.
Panna Spellman dzieli więc w tym sezonie swój czas między liceum, przyjaciół, nowe zajęcie pozalekcyjne i kolejne mroczne przygody, w które wkręca ją Caliban (Sam Corlett), zabójczo przystojny i ambitny książę piekieł. To właśnie wokół ich rywalizacji kręci się główna oś fabuły i jest to zarazem zdecydowanie najlepszy, najsprawniej poprowadzony wątek 3. sezonu "Chilling Adventures of Sabrina".
Chilling Adventures of Sabrina urocze w 3. sezonie
Cała reszta to typowy dla Aguirre-Sacasy miks rzeczy uroczych, głupiutkich i wdzięcznych z wątkami niestrawnymi i nie do końca potrzebnymi. Ale nawet jeśli pojawiają się problemy, mielizny i ślepe uliczki, serial radzi sobie z nimi za pomocą humoru. Miranda Otto i Lucy Davis jak były, tak są rewelacyjne w rolach ciotek Sabriny, zaś Kiernan Shipka dobrze wie, kiedy zasugerować publice, że to naprawdę nie jest na serio. Nasza główna heroina koniec końców wciąż daje się więc lubić, nawet jeśli często bywa irytującym, upartym dzieciakiem. Michelle Gomez wypada jeszcze bardziej fenomenalnie niż zwykle, na zmianę grając Mary Wardwell i Lilith.
Osiem odcinków mija bardzo szybko, bo "Chilling Adventures of Sabrina" to czysty camp i jedna wielka zabawa znanymi motywami, bardziej niż kiedykolwiek. Do serialowej mitologii wprowadzone zostają kolejne elementy, często dość odjechane czy o tyle zaskakujące, że nie spodziewalibyście się ich tutaj. W 3. odcinku bohaterowie obchodzą Święto Zajęczej Pełni w strojach jak ze "Snu nocy letniej", a jednocześnie pojawiają się poganie i odniesienia do starych bogów. Potem mamy jeszcze historie prosto z Biblii, vodoo, mitologię grecką, Drakulę, najróżniejsze elementy fantastyczne, a także całkiem fajne minicrossovery z "Riverdale".
Wszystko to razem daje radę ze sobą współegzystować. "Chilling Adventures of Sabrina" nie pęka w szwach, nie gubi wątku głównego, nie irytuje bzdurnością fabuły, choć oczywiście trudno traktować tutaj cokolwiek serio. Nawet jedyny w tym sezonie moment z #MeToo głównie bawi, bo okoliczności są po prostu absurdalne.
Chilling Adventures of Sabrina — 3. seria szybko mija
Wydaje się, że osiem odcinków na sezon to dokładnie tyle, ile Aguirre-Sacasa powinien zawsze robić. Nawet jeśli fabuła nie ma sensu — bo często nie ma — widz nie zdąży się nad tym zastanowić. Osiem godzin z panną Spellman i jej znajomymi mija w okamgnieniu, pozostawiając nawet lekkie uczucie niedosytu. To nie był i nigdy nie będzie serial wielki, nawet "jak na produkcję młodzieżową", ale to nie znaczy, że nie ma nic do powiedzenia. Obok horroru, romansów i bzdurek w stylu występu cheeleaderek w piekle możecie liczyć na typowe dla "Chilling Adventures of Sabrina" pytania o tożsamość w wieku nastoletnim. Poważnych problemów jest może mniej niż wcześniej, ale wciąż pozostają istotną częścią serialu, nawet w tle.
"Sabrina" miała i ma coś do powiedzenia, a do tego pozostaje pełną uroku błyskotką, która kocha zabawy popkulturą. Jak na 3. sezon jest naprawdę nieźle, oczywiście jeśli przestaliście już liczyć na to, że serial Netfliksa znajdzie się kiedyś na tej samej półce, co produkcje najbardziej kultowe, jak "Buffy: Postrach wampirów".