Pytanie na weekend: Czy jest taki serial, którego w tym roku nie obejrzeliście i żałujecie?
Redakcja
28 grudnia 2019, 10:21
Fot. Channel 4/Pop/HBO
Rekordowa liczba seriali oznacza, że coraz częściej rezygnujemy z czegoś dobrego albo zwyczajnie to przegapiamy. Czego nie widzieliście w tym roku i chcielibyście to zmienić?
Rekordowa liczba seriali oznacza, że coraz częściej rezygnujemy z czegoś dobrego albo zwyczajnie to przegapiamy. Czego nie widzieliście w tym roku i chcielibyście to zmienić?
Ostatnie w tym roku Pytanie na weekend poświęcamy serialom nieobejrzanym, choć, jak podejrzewamy, dobrym i obejrzenia wartym. Nasze listy nie są bardzo długie, są za to dość eklektyczne. A jak jest z wami?
Kamila Czaja: Kroniki Times Square
Jak zwykle sporo mi umknęło. Już nawet nie mówię o klasykach albo ciekawostkach zakończonych przed 2019 rokiem – tych czeka mnóstwo. Z bieżących produkcji chciałabym bardziej orientować się w serialach nieanglojęzycznych. W tym roku zabrakło mi czasu na przykład na "Nieświadomych" i "Naszych chłopców". Z niszowych rzeczy nie załapałam się na "Lodge 49" i "David Makes Man", chociaż brzmią zachęcająco.
Nadrobiłam kilka seriali młodzieżowych, ale nie "Euforię". Niby tak lubię ponure komedie, a wciąż czekają na mnie "Schitt's Creek", "Na wylocie", "What We Do in the Shadows", "Work in Progress". I te wszystkie chwalone skecze (tylko w tym roku odcinki miały "A Black Lady Sketch Show", "I Think You Should Leave with Tim Robinson", "2 Dope Queens").
Do tego dochodzi wieloletni wyrzut sumienia, czyli porzucony gdzieś w 1. serii "BoJack Horseman", który w przeciwieństwie do innych wymienionych mógłby pewnie zatrząść moimi rankingami. Podobnie jak produkcje dość głośne, a jakoś przeze mnie pomijane: "Pose" (tu nie przekonał mnie pilot, muszę dać drugą szansę) i "Mr. Robot" (choć po "Homecoming" wierzę, że to coś dla mnie).
Ale listę wygrywają – a ja przegrywam – "Kroniki Times Square". Widziałam parę odcinków 1. sezonu, potem z zapomnianych już przyczyn przerwałam. I teraz jestem prawie trzy serie w plecy. A to ponoć była rzecz rewelacyjna, jak zgodnie twierdzą współredaktorzy. Coś nie mam szczęścia do seriali Davida Simona: albo je głupio ominę, albo utknę w środku. Tym razem miało być inaczej. Może kiedyś.
Mateusz Piesowicz: Derry Girls
Jeśli liczyć tylko seriale zaczynające się w tym roku i takie, na których seans rzeczywiście mam ochotę, to wcale nie ma tego tak dużo. Na liście do nadrobienia zostało mi głównie kilka niszowych tytułów ("Perpetual Grace, LTD", "PEN15", "Tuca & Bertie"), znalazłoby się też kilka takich, które zaczynałem i z braku czasu nie kończyłem, a później zapominałem do nich wrócić (choćby 3. sezon "One Day at a Time"). Ogólnie jednak mam wrażenie, że łatwiej byłoby pytanie odwrócić i powiedzieć, co w tym roku obejrzałem i do tej pory żałuję.
Ale że nie o to chodzi, to stawiam na "Derry Girls", czyli komedię, która była mi już kilkukrotnie osobiście polecana, nie wspominając nawet o wszystkich zachwalających ją tekstach na Serialowej. Zabawne, wzruszające, zawierające nostalgię za latami 90., dające do myślenia i krótkie – to wszystko brzmi jak coś w sam raz dla mnie, więc tym bardziej trudno mi znaleźć sensowne wytłumaczenie, że ciągle nie obejrzałem. Zostaje tylko przyznać się do winy i w końcu zabrać za oglądanie.
Marta Wawrzyn: Schitt's Creek
Co w tym roku obejrzałam i do tej pory żałuję w moim przypadku chyba też byłoby ciekawszym pytaniem, niż czego nie obejrzałam, a chciałabym. Bo to lista dosyć krótka i w większości składająca się z produkcji Netfliksa, które albo są raczej średnie ("Już nie żyjesz"), albo zostały przez platformę porzucone ("Tuca i Bertie"). I nawet nie chodzi o to, że tak bardzo nienawidzę Netfliksa — po prostu kiedy Netflix wypuszcza swoje seriale, czyli w piątki, ja akurat zaczynam weekend, a ten wiąże się z detoksem od seriali. Gdyby dziennikarze dostawali przedpremierowo też bardziej niszowe produkcje, sytuacja pewnie wyglądałaby lepiej. A tak — no cóż, jest, jak jest.
Nie żałuję jednak niczego z długiej listy produkcji Netfliksa, które i tak skończą się w najlepszym razie po trzech sezonach, nawet "Tuki i Bertie". Jak wyrzut sumienia chodzi za to za mną "Schitt's Creek", o którym w pewnym momencie zaczęli pisać za oceanem wszyscy, a ja na dobrą sprawę nie wiem, o co chodzi i czuję, że coś tracę. Komediowa historia rodziny bogatych palantów, którzy tracą majątek, brzmi jak coś dla mnie. Tylko skąd znaleźć czas na pięć sezonów (za chwilę rusza szósty) i gdzie je obejrzeć, skoro żadna platforma w Polsce nie zainteresowała się tym serialem?