"Wataha" to serial traktujący o rzeczach tu i teraz. Dagmara Bąk opowiada o pracy na Ukrainie w 3. serii
Michał Kolanko
22 grudnia 2019, 13:17
"Wataha" (Fot. HBO)
3. sezon "Watahy" to ukraińska przygoda serialowej ekipy, która po raz pierwszy pracowała za granicą. Dagmara Bąk opowiada nam o swoich wrażeniach i różnicach między Polską a Ukrainą.
3. sezon "Watahy" to ukraińska przygoda serialowej ekipy, która po raz pierwszy pracowała za granicą. Dagmara Bąk opowiada nam o swoich wrażeniach i różnicach między Polską a Ukrainą.
3. sezon "Watahy" już jest na półmetku i coraz bardziej rozkręca się ukraińska część historii, w której prym wiedzie rosyjska aktorka Evgeniya Akhremenko jako Tatiana Barkova, szefowa ukraińskiej mafii. Zdjęcia na Ukrainie mieli także polscy aktorzy, w tym Dagmara Bąk, grająca Agę Małek.
Aktorka opowiada nam, jak wyglądała praca nad 3. sezonem "Watahy" od kuchni, w jakim miejscu znajduje się jej bohaterka w tegorocznych odcinkach, a także o kulisach wyjazdu na Ukrainę. Zapewnia także, że "Wataha" jest w tym roku serialem bardzo aktualnym, traktującym o rzeczach tu i teraz. "Mimo że proces kręcenia jest długi, bo to ponad rok przygotowywania zdjęć, to jest to temat bardzo teraźniejszy. Poprzednio to była sprawa uchodźców z Syrii, teraz napięcia między różnymi narodowościami, szerzący się w całej Europie nacjonalizm" — mówi Dagmara Bąk.
Wataha — Dagmara Bąk opowiada o 3. sezonie
Jeśli ktoś nie wie, o czym jest "Wataha", albo chce się teraz włączyć, to jak by go pani przekonała do obejrzenia 3. sezonu? Bez spoilerów.
Dagmara Bąk: Oczywiście polecam zacząć od samego początku, by wdrożyć się w naszą historię. Ale cały czas jest to serial o zielonej granicy – między Unią Europejską a resztą świata. Bardzo niebezpiecznej granicy, którą próbują przekroczyć ludzie szmuglujący papierosy, alkohol, ale również narkotyki czy ludzi. To nie jest granica usiana zasiekami, to nie jest granica, gdzie jest mur czy siatka. Nie musi mieć. Ta granica jest tak niebezpieczna, groźna, że przekroczenie jej często graniczy z cudem. Też dla ludzi, którzy całymi rodzinami próbują ją przekroczyć.
A jeśli ktoś zna serial, to o czym jest trzeci sezon? Czym różni się do poprzednich?
Wiktor Rebrow wrócił do służby, tak jak i Aga Małek — po postrzale. Rebrow nie może pogodzić się z tym, że tak wiele osób nie zostało ujętych przy poprzednim śledztwie. Te szajki są tak skonstruowane, że trudno dotrzeć do tych najważniejszych osób, które pociągają za sznurki. Rebrow jest z poczuciem, że wyłapał płotki.
A pani postać? W jakiej sytuacji jest?
Nie było pewności, czy moja postać wróci. Ale na szczęście okazało się, że te dwa lata, które minęły w serialu, to czas rehabilitacji dla Agi Małek, operacji, ciężkiej rehabilitacji i powrotu do bardzo trudnej, wymagającej fizycznie służby. Aga Małek mówi, że jest do tego gotowa. Ale czy tak jest naprawdę?
To, co dzieje się pod koniec pierwszego odcinka 3. sezonu, zmienia pani postać?
Tak. Ale trudno mi się teraz o tym rozmawia. Powiem tylko, że czytałam scenariusz i uroniłam łzę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje.
Mówiła pani o tym, że to serial o przekraczaniu granic. Ale chyba nie tylko między państwami, ale też granic, które ustalają sobie i dla siebie ludzie.
Dla mojej postaci na pewno przekroczeniem pewnej granicy był powrót do służby. Aga Małek nie jest gotowa fizycznie na ten powrót. Przez to tworzy się dodatkowa granica — między nią a resztą Watahy. Poprzez zatajenie swojego stanu zdrowia zaczyna ciążyć nad nią tajemnica. Tajemnica, która w chwili najcięższej próby, w trakcie akcji może zaważyć nie tylko na jej życiu ale przede wszystkim na życiu osób, które jej ufają — jej partnerów. Dla tak ściśle współpracującej grupy taka tajemnica to granica, która oddziela Agę Małek od jej przyjaciół z oddziału.
W tym sezonie "Wataha" przekroczyła granicę całkiem dosłownie. Jak pracowało się na Ukrainie?
Przede wszystkim jeśli ktoś mówi, że Polska powinna wyjść z UE, to powinien pojechać na Ukrainę i próbować wrócić, zobaczyć, z czym zmagają się wszyscy ludzie, którzy chcą do Polski wjechać. I dlaczego próbują. Nie da się ukryć, że Ukraina to inny świat. Że to Polska 30 lat temu. Nie da się nie wspomnieć o korupcji czy kradzieżach. Niby wszystko jest w porządku, Lwów wygląda pięknie. Ale gdy wyjedzie się kawałek dalej, to można zobaczyć ogrom biedy, jaki tam panuje.
Jako Polacy czuliście napięcie, pracując tam? Czy Polacy są tam mile widziani?
Nie, absolutnie nie poczułam się w żaden sposób zagrożona. W ręcz przeciwnie, Lwów to miasto nastawione na zagranicznych turystów, pełne cudownych knajpeczek i restauracji. Problem zauważalny jest za to po naszej stronie granicy w małych przygranicznych miasteczkach, gdzie mieszkańcy niechętnie przyjmują ukraińskich "obcych".
"Wataha" dotyka tego tematu wprost, chyba jako jedyny serial teraz.
No właśnie okazuje się, że "Wataha" to serial traktujący o rzeczach tu i teraz. Mimo że proces kręcenia jest długi, bo to ponad rok przygotowywania zdjęć, to jest to temat bardzo teraźniejszy. Poprzednio to była sprawa uchodźców z Syrii, teraz napięcia między różnymi narodowościami, szerzący się w całej Europie nacjonalizm. Ten serial nie ocenia. Ale stawia diagnozę sytuacji, żebyśmy się mogli nad tym zastanowić.
Wracając do praktycznej strony kręcenia "Watahy". Jak było tym razem z pogodą? Podobno już wiedzieliście, czego się spodziewać.
Zimno nie jest tak dojmujące dla filmowców jak błoto. Dużo łatwiej się zakopać, dużo trudniej przewozić ciężki sprzęt filmowy, dużo łatwiej ubrudzić błotem niż śniegiem. Wiosna i wiosenne roztopy to był hardcore.
Na ile to było wyczerpujące fizycznie?
Aktorzy nie mają aż tak trudno jak ekipa. My nie mamy codziennie zdjęć. Możemy odpocząć, zregenerować się , natomiast ekipa jest na planie codziennie. Od 5:00 do końca dnia. Gdy my jedziemy już do hotelu, to ekipa nadal zwija sprzęt, a gdy my się budzimy, to oni są już na miejscu i ten sprzęt rozkładają.
Czy pracuje się inaczej, gdy za kamera jest kobieta?
Myślę, że zmieniło to serial na lepsze. Cudownie pracuje się razem z Olgą [Chajdas] i Kasią [Adamik]. Kasię znam od samego początku "Watahy". Z Olgą pierwszy raz teraz pracowałam. Energia jest niesamowita. Dziewczyny były cały czas pełne werwy i cały czas walczyły o każdą scenę, codziennie mając świeże spojrzenie na kręcone sceny. I cudownie się z nimi pracowało. Wprowadziły do serialu kobiecy pierwiastek, który niesamowicie "użyźnił" bieszczadzką glebę.
To w jakimś sensie przekraczanie pewnych stereotypów.
Tak, zwłaszcza że działa na wielu poziomach, bo główną "złą" postacią w serialu jest też kobieta. To wszystko razem pokazuje, że ten serial jest bardzo aktualny. Nie tylko jeśli chodzi o tematykę, ale też kontekst. Co ważniejsze, to nie jest sztucznie budowane. To się buduje na podstawie tego, co się dzieje tu i teraz. Co się dzieje na świecie. To, że kobieta stoi na czele mafii ukraińskiej, też nie jest wzięte znikąd. Tak samo, jak oczywiście kobiety w prokuraturze.
Na koniec pytanie o potencjalną kontynuację po trzecim sezonie.
Teoretycznie opowieść została zamknięta, ale jak pokazuje historia powstania trzeciego sezonu, nasi scenarzyści są geniuszami i zawsze mogą wymyślić dalszą część.