3. sezon "Watahy" to Ukraina i praca niewolnicza. Aleksandra Popławska opowiada o nowych odcinkach
Michał Kolanko
8 grudnia 2019, 13:03
"Wataha" (Fot. HBO)
Dzikie Bieszczady, niebezpieczni mężczyźni i sprawy do rozwiązania to codzienność prokurator Igi Dobosz. Aleksandra Popławska opowiada nam o 3. sezonie "Watahy".
Dzikie Bieszczady, niebezpieczni mężczyźni i sprawy do rozwiązania to codzienność prokurator Igi Dobosz. Aleksandra Popławska opowiada nam o 3. sezonie "Watahy".
"Wataha" wróciła w piątek po raz trzeci, a my możemy was zapewnić — po obejrzeniu czterech odcinków z sześciu — że to naprawdę dobry sezon. Dobry, mocny, aktualny i na dodatek przełomowy dla niektórych postaci. Co czeka Igę Dobosz, która jeszcze raz niezbyt chętnie powróci w Bieszczady?
Jak mówi Aleksandra Popławska, jej bohaterka zmierzy się nie tylko z nową mroczną sprawą i tym, co wydarzyło się w finale drugiego sezonu, ale też z prawdą na swój temat. Pani prokurator robi teraz karierę w Warszawie, jest w nowym związku i ma namiastkę rodziny, ale tak naprawdę to nie są jej klimaty. Ona do tego nie pasuje. "Jest samotnym wilkiem, sensem jej życia jest praca" — mówi aktorka.
Wataha — Aleksandra Popławska o 3. sezonie
Gdy rozmawialiśmy z panią dwa lata temu, zatytułowaliśmy rozmowę "Silna kobieta w sieci tajemniczych zdarzeń". Jak by pani opisała swoją postać w trzecim sezonie "Watahy"?
Aleksandra Popławska: Prokurator Iga Dobosz jest jeszcze bardziej zaplątana w tajemniczą sieć zdarzeń. Drugi sezon kończy się tak, że ginie agent ABW Halman, z którym ona była mocno związana. W międzyczasie — tego widz nie widzi — jest sprawa w sądzie. Dobosz, Rebrow i Alsu mają wspólną tajemnicę. Rebrow bierze śmierć Halmana na siebie, Dobosz może robić tzw. karierę w Warszawie. A przynajmniej usiłuje. Wszystko jest jednak zbudowane na kłamstwie, na oszustwie. Ona jako przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości, prawa to doskonale wie.
Czyli podwójne życie.
Z jednej strony robi dobrą minę do złej gry, czyli próbuje odnaleźć się w tych warszawskich realiach, salonach stolicy. Jest pod opieką pani minister, która jest przyjaciółką z dzieciństwa jej matki. Też w międzyczasie umiera matka Dobosz, która była bardzo chora w drugim sezonie. Pani minister roztacza nad nią opiekuńcze skrzydła. Z drugiej strony Dobosz zdaje sobie sprawę, że skłamała i to nie daje jej spokoju, nie może przez to normalnie spać i funkcjonować. To zaczyna jej coraz bardziej doskwierać. Myślę, że Rebrow, który pojawia się z propozycją powrotu, będzie dla niej wybawieniem.
Na ile "Wataha" się zmienia w trzecim sezonie?
Historia opowiada się sama, a my jesteśmy wykorzystani do jej opowiadania, z całym bogactwem zdarzeń z poprzednich sezonów. Zaczyna się tak, że teoretycznie jest "fajnie", prokurator robi karierę w Warszawie, próbuje ułożyć sobie życie z mężczyzną, który ma dziecko. Pojawia się zalążek rodziny, Dobosz rzuciła palenie i uprawia sport. Ale bardzo szybko orientuje się, że na kłamstwie nie da się niczego zbudować. Ani prywatnie, ani zawodowo. Ona cały czas udaje. Więc Bieszczady stają się dla niej wybawieniem, ale też musi wrócić w pewnym sensie na miejsce zbrodni, bo popełniła przestępstwo.
Dobosz jest wzorcem kobiety świetnie odnajdującej się w świecie mężczyzn?
Ona jest specyficzną jednostką, nie potrafi sobie niestety ułożyć życia w związku. Jest samotnym wilkiem, sensem jej życia jest praca. Mimo pozorów umoszczenia sobie gniazdka rodzinnego ona bardzo czuje, że to nie jest jej grunt. Że jej gruntem są dzikie Bieszczady, niebezpieczni mężczyźni, historie do rozwiązania.
Praca przy trzecim sezonie wyróżniała się jakoś pod względem warunków pogodowych i konieczności dostosowania się do nich?
Prokurator Dobosz przeszła transformację, także jeśli chodzi o strój. Na początku, w pierwszym sezonie jedzie z Przemyśla w szpileczkach, w drugim sezonie pojawia się płaszcz i botki, w trzecim ubierze kurtkę i buty na płaskim obcasie. Staje się bardziej "męską", zdecydowaną kobietą. Wie, że praca to jej żywioł i że powrotu do normalnego życia nie ma.
Uważa pani, że to uniwersalna historia, czy jednak oddaje obecne realia, jeśli chodzi o relacje polsko-ukraińskie?
Główna sprawa trzeciego sezonu to praca niewolnicza, praca na czarno. To nie jest tylko wątek polski. Polska jest bardzo dużym krajem transferowym, przez Polskę ludzie są transportowani na Zachód. Historia w trzecim sezonie silnie związana jest z tym, co dzieje się naprawdę. To jest temat społeczny bardzo aktualny wszędzie. W drugim takim tematem byli uchodźcy. Poza historiami ludzkimi i bardzo silnymi postaciami opowiadamy o ważnej sprawie, która dotyczy nas wszystkich.
A jak wrażenia z pracy na planie na Ukrainie?
Prokurator Iga Dobosz w poprzednich sezonach nie wyjeżdżała na Ukrainę. W tym sezonie przekroczy granicę po raz pierwszy. Ukraina dziś, szczególnie na prowincji, to Polska trzydzieści lat wstecz. Gdyby ktoś miał ochotę przypomnieć sobie jak było u nas, zanim wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, powinien się wybrać na Ukrainę. To piękny kraj, ale bardzo zaniedbany i przede wszystkim kraj dużych kontrastów, z jednej strony ociekające złotem rezydencje oligarchów, a z drugiej bieda, korupcja i fatalne drogi. To podatny grunt dla nadużyć i działalności przestępczej. Stamtąd będzie pochodzić bardzo silna postać kobieca — Tatiana Barkova. Przeciwniczka Igi Dobosz.
Czyli silne kobiety są teraz po obydwu stronach barykady.
Tak. Dobosz jako przedstawicielka prawa, a Tatiana zdecydowanie po drugiej stronie.
Silne kobiety są też za kamerą w trzecim sezonie. Czy to zmienia to, jak się pracuje?
Kasia Adamik i Olga Chajdas to utalentowane reżyserki, posiadają męski punkt widzenia i kobiecą intuicję. Kasia pracowała i tworzyła "Watahę" od początku, świetnie znała materię, Olga dołączyła w tym sezonie, ale była znakomicie przygotowana, to wnikliwy reżyser, dała "Watasze" nowy oddech, reżyserując pierwsze odcinki. Wraz z operatorem Tomkiem Naumiukiem wprowadzili inną, dodatkową jakość, potem dołączyła Kasia Adamik i Tomek Augustynek i poprowadzili "Watahę" na szczyt w ostatnich odcinkach.
Widzi pani inną wrażliwość kobiet i mężczyzn za kamerą?
Nie rozumiem pytania. Widzę reżysera mniej lub bardziej przygotowanego, mniej lub bardziej zaangażowanego, widzę człowieka, z którym w mniejszym lub większym stopniu mogę się porozumieć. W przypadku "Watahy" miałam do czynienia z silnymi i twórczymi osobowościami. Zresztą cała ekipa to jedna wielka Wataha. Zgrana drużyna, z którą warto rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Będę za nimi bardzo tęsknić.
Bieszczady się skomercjalizowały? Widać to w trakcie lat pracy nad kolejnymi sezonami?
Przyjeżdżaliśmy do tej pory głównie poza sezonem, więc trudno to jednoznacznie ocenić. Ale jedno jest pewne, "Wataha" szuka cały czas nowych miejsc w górach, często dzikich i niedostępnych, i ciągle udaje się znaleźć takie miejsca, czego widzowie będą świadkami przy trzecim sezonie.