"Rick i Morty" zaliczają krwawy reset w 4. sezonie — recenzja premiery
Andrzej Mandel
12 listopada 2019, 12:03
"Rick i Morty" (Fot. Adult Swim)
Po dwóch latach czekania znów możemy cieszyć się przygodami Ricka i Morty'ego. Premiera 4. sezonu wygląda na nowe otwarcie, w którym… wracamy do początków. Uwaga na spoilery.
Po dwóch latach czekania znów możemy cieszyć się przygodami Ricka i Morty'ego. Premiera 4. sezonu wygląda na nowe otwarcie, w którym… wracamy do początków. Uwaga na spoilery.
Wyjątkowo długo musieliśmy czekać na powrót "Ricka i Morty'ego" i trzeba przyznać, że twórcy stanęli na wysokości zadania. Premiera 4. sezonu to szalona jazda bez trzymanki: na dzień dobry Rick marnie kończy po nadzianiu się na skałę, a później napięcie tylko rośnie. W końcu kto jak kto, ale Rick Sanchez umie się zabezpieczyć przed skutkami śmierci.
W "Edge of Tomorty: Rick Die Rickpeat" dostajemy wszystko to, za co lubimy "Ricka i Morty'ego" — odpowiednio dopasowany wulgarny humor, dużo trupów (łącznie z rozpuszczaniem łańcuchów DNA) oraz mocne nawiązania do popkultury, w tym wypadku głównie do filmu "Na skraju jutra" z Tomem Cruise'em.
Fabuła skupia na kryształach śmierci, dzięki którym można sprawdzić, jak się umrze. Ponieważ zaś przyszłość nie jest nigdy do końca określona, kryształy pozwalają zarówno na unikanie skutków bezpośredniego ostrzału, jak i wybieranie odpowiedniego postępowania, by umrzeć ze starości. Dla niektórych jest to pokusa nie do odparcia, co dostarcza nam dużo dobrej zabawy.
Rick i Morty — pastisz Na skraju jutra w 4. sezonie
Fabułę "Na skraju jutra" twórcom udało się wykorzystać bardzo sprytnie, pastiszowo i nie przekraczając granic dobrego smaku. Przy okazji nikt nie ukrywa japońskich korzeni filmu, a do mangi i anime znajdziemy tu jeszcze niejedno nawiązanie. Z jednej strony mamy wątek Ricka i jego klonów budzących się w najróżniejszych formach i w najróżniejszych rzeczywistościach. Pechowo dla Ricka wszystkie te rzeczywistości łączy jedno – za każdym razem Sanchez trafia do faszystowskiej dystopii.
Interesujące, swoją drogą, że właśnie w obecnych czasach twórcy serialu dają jasny komunikat, że faszyzm to bardzo zły pomysł. Ciekawe, kogo mieli na myśli… Bo na pewno nie chodziło im o udowodnienie, że nawet Morty świetnie wyglądałby w mundurze od Hugo Bossa.
Kolejne klony Ricka mają pamięć ostatnich wydarzeń, co jednak wcale nie musi pomagać. A przynajmniej aż do pewnego momentu, gdy okazuje się, że najwięcej empatii może mieć ta wersja Ricka, która swój obiad spożywa tak świeży, że ten aż krzyczy na stole. Właśnie za taką groteskę uwielbiamy te serial.
Tymczasem Morty robi wszystko, by umrzeć tak, jak chce. Dzięki kryształowi, niczym filmowa Omega, może sporo przewidzieć i dąży do celu dosłownie po trupach. A w międzyczasie ignoruje fantastyczną demonstrację holograficznych Ricków, którzy niekoniecznie chcą tylko ożywienia klona. Dzięki temu, że Morty uległ pokusie, my możemy się cieszyć zabawą w zabijanie za pomocą najróżniejszych broni (łącznie z tą dokonującą rozbicia łańcuchów DNA). W konsekwencji Morty staje się "amerykańskim potworem", a wszystko zmierza do widowiskowego finału.
Rick i Morty sezon 4, czyli powrót do korzeni
Serial, podobnie jak w poprzednich sezonach, konsekwentnie puka w czwartą ścianę i mruga do widza. Rick i Morty krzyczący na Summer, że "zepsuła premierę 4. sezonu" to oczywiście najbardziej dosadny metakomentarz. Ale twórcy robią takie rzeczy przy każdej sprzyjającej okazji, wciąż prowadząc inteligentną grę z widzem.
"Rick i Morty" to serial, który ogląda się dla śmiechu, ale też warto oglądać go w skupieniu, by wyłapywać najróżniejsze smaczki i nawiązania, które sprawiają, że to coś więcej niż pełna odjechanych przygód opowieść o dysfunkcyjnej rodzinie z dziadkiem geniuszem i socjopatą na czele.
Premiera 4. sezonu wygląda nieco na powrót do korzeni z początków serialu, kiedy przede wszystkim mieliśmy się dobrze bawić, a Rick i Morty udawali się na "klasyczne" przygody. Jeśli ktoś będzie w przyszłości binge'ował serial, to przeskok między trzecim a czwartym sezonem zapewne sprawi, że na chwilę się zatrzyma.
Różnica jest widoczna, choć twórcy zadbali, by wszystkie konkluzje z finału 3. sezonu znalazły odbicie w nowym rozdaniu – Rick musi nawet grzecznie pytać, czy Morty chce z nim iść, nie może tak po prostu go ciągnąć na kolejne przygody. A Summer nie może dodawać ojcu kalorii, by przyspieszyć okazję do zrobienia pogrzebowego sexy selfie na Instagram.