"Żmijowisko", czyli skandynawski thriller na Mazurach. Byliśmy na planie nowego polskiego serialu Canal+
Andrzej Mandel
2 listopada 2019, 18:01
"Żmijowisko" (Fot. Canal+)
Jutro startuje "Żmijowisko", polski serial Canal+ na podstawie powieści Wojciecha Chmielarza. Serialowa zajrzała na plan w Mrągowie i rozmawiała z autorem i aktorami.
Jutro startuje "Żmijowisko", polski serial Canal+ na podstawie powieści Wojciecha Chmielarza. Serialowa zajrzała na plan w Mrągowie i rozmawiała z autorem i aktorami.
To był jeden z niewielu chłodnych i deszczowych dni tegorocznego lata. Cały czas wisiała nad nami groźba deszczu, a busik, którym razem z innymi dziennikarzami próbowaliśmy dotrzeć na ukryty głęboko w lesie plan "Żmijowiska", chwilami buksował w błocie. W końcu, jakieś 40 kilometrów od Mrągowa, pośrodku lasu, wyłoniły się kampery ekipy serialu, a do naszych nosów doleciał zapach gołąbków.
Wojciech Chmielarz o pomyśle na Żmijowisko
Serialowy plan ukryty był głębiej w lesie, zza którego nagle wyłaniały się domki letniskowe wyglądające dokładnie tak, jak wyobrażać sobie można było Żmijowisko w czasie lektury powieści, której ekranizacją jest serial. Podobne miejsce, jak zdradził Wojciech Chmielarz, stało się inspiracją dla książki.
— Zacząć trzeba od tego, że parę lat temu spędzałem wakacje ze swoją rodziną, ze swoim dzieckiem w takiej agroturystyce, jaka jest opisana w "Żmijowisku". To było fantastyczne miejsce. Takie przepiękne, sielskie i świetnie się tam bawiłem. Bardzo tam odpocząłem. Ponieważ jednak zajmuję tym, czym się zajmuję, czyli pisaniem kryminałów, to zacząłem kombinować, może nie od razu, tylko na drugi dzień, kogo można tam zabić. Ponieważ ten kontrast pomiędzy zbrodnią, złem, a tym sielskim krajobrazem już sam w sobie rodzi pewne napięcia, jakieś rozwiązania fabularne i po prostu napędza wyobraźnię.
I tak się przez kilka lat z tą myślą, że coś trzeba by coś właśnie w takich klimatach napisać, woziłem, aż w końcu wpadł pomysł na "Żmijowisko". Fabuła miała różne wariacje, ale żaden z tych pomysłów pierwszych nie miał w sobie tej mocy, którą ma ta ostateczna wersja. Fabuła miała różne wariacje, ale żaden z tych pomysłów pierwszych nie miał w sobie tej mocy, którą ma ta ostateczna wersja — opowiadał pisarz i współscenarzysta serialu Canal+.
Ale "Żmijowisko" to nie tylko misternie poustawiane klocki intrygi kryminalnej. To również studium charakterów. Postacie w książce mają swoje ambicje, frustracje i motywacje. Czytając, czujemy, że te postacie są żywe, a chwilami można odnieść wrażenie, że są wzorowane na rzeczywistych ludziach. To jednak tylko wrażenie, jak przekonywał Serialową, nad butelką zimnego piwa (niestety, rekwizytu z planu), Wojciech Chmielarz.
— Postacie swoje wymyślam, ponieważ te postacie często są niesympatyczne. I jakbym opisywał je na podstawie moich prawdziwych znajomych, to oni mogliby się obrazić. Mam za mało prawdziwych znajomych, by ich tracić z takiego powodu, że ich opisałem w książce. Więc ja te postacie wymyślam. Nie znam Adoamy, nie znam Roberta i nie znam innych bohaterów tej powieści. Natomiast oni są oparci na obserwacjach, przemyśleniach o tym, jak sobie ludzie mojego pokolenia, ale nie tylko, funkcjonują.
Żmijowisko — 30-latkowie i prawdziwe mechanizmy
Jak powiedział pisarz, to właśnie go interesowało najbardziej: współcześni trzydziestokilkulatkowie i ich życiowe frustracje.
— To jest taki wiek, w którym sobie po raz pierwszy zdajemy sprawę, że pewnych rzeczy już w życiu nie zrobimy. To znaczy, jeśli masz trzydzieści dwa lata, to jakbyś się nie starał, nie zostaniesz zawodowym piłkarzem. Już jest za późno. Nie zostaniesz też gwiazdą rocka najprawdopodobniej. Bo nie ma szans, żebyś się nauczył tak dobrze grać na gitarze. Ileś tam ścieżek w życiu jest przed tobą zamkniętych i to jest takie pierwsze w życiu zderzenie ze ścianą z myślą "o kurcze, ja w swoim życiu podjąłem jakieś wybory, których nie da się odwrócić".
Dla mnie zawsze takim szokiem jest, że oglądam mecze reprezentacji i okazuje się, że na jedenastu graczy na boisku dziesięciu jest młodszych ode mnie. I to jest takie "kurcze, kiedy to się stało". O tym chciałem napisać. O ludziach, którzy sobie zdają z tego sprawę i którzy są też z różnych powodów tym swoim życiem i wyborami życiowymi rozczarowani. I co się z tym wiąże. Jakie konsekwencje z tego wynikają. A wszystko to ubrać w atrakcyjną szatę kryminalną.
Wyświetl ten post na Instagramie.Post udostępniony przez Serialowa (@serialowa)
Częścią tej oprawy jest warszawski światek medialny przedstawiony bardzo szczegółowo i z nie najlepszej strony. To nie przypadek.
— Światek medialny jest bliski rzeczywistości, ale to z tego powodu, że ja przez parę lat byłem dziennikarzem i też bardzo dużo moich znajomych jest dziennikarzami. Więc doskonale wiem, w jakich realiach obecnie media funkcjonują. Jakie nimi rządzą mechanizmy i co z tego wynika. Ja nie piszę o prawdziwych sytuacjach, prawdziwych ludziach, ale staram się pisać o prawdziwych mechanizmach — opowiadał Chmielarz.
Żmijowisko Chmielarza jak skandynawski thriller
Tymczasem na planie w role wchodzili aktorzy, w tym także sam autor tej opowieści, który żartował, że "dokonał wiekopomnego debiutu". Wojciech Chmielarz zagrał rolę jednego z gości na imprezie w Żmijowisku, którą kręcono akurat gdy byliśmy na planie. Na stole piętrzyło się jedzenie, butelki… Dziennikarzom niewesoło burczało w brzuchach, na szczęście aromat jedzenia z kuchennego kampera nie dolatywał nad jezioro, gdzie kręcono jedną z wielu imprez, jakie odbyły się w Żmijowisku.
Ale to przecież nie opisy popijaw sprawiły, że "Żmijowisko" świetnie się czyta. Paweł Domagała, grający rolę Arka, ojca nastolatki, która znika w sielskim letnisku nad jeziorem, był zachwycony książką.
— Przeczytałem ją jednym tchem. Jest to bardzo dobra literatura. Według mnie nie odbiega od tak zwanych skandynawskich thrillerów, czytałem ją z podobnymi emocjami i rzeczywiście jest dużo zaskoczeń — powiedział aktor.
W powieści zwrotów akcji jest faktycznie sporo, a zakończenie zaskakuje. Domagała przyznał, że sam był zaskoczony, i nie mógł się nachwalić autora za to, że dał mu dużo materiału do kreowania postaci. Arek to człowiek, który nie bał się kontynuować swoich poszukiwań nawet w momencie, w którym miał cały świat przeciwko sobie, a równocześnie bohater pełen wewnętrznych rozterek.
— Fabuła i akcja są bardzo ciekawe, co jest dzisiaj rzadkością. Dałem się nabrać, do końca książki nie wiedziałem, jakie będzie zakończenie. To jest rzeczywiście duży sukces autora. I rzeczywiście postać Arka jest świetnie napisana. Tak naprawdę po przeczytaniu książki jest tam dużo materiału, z którego można czerpać.
Oczywiście serial jest inną formą, nie można tak dużo pokazać, jak w książce. Aczkolwiek jest też ryzykowne, bo wiem, że książka ma wielu fanów, była wielkim hitem literackim. Zmierzyć się z czyimś wyobrażeniem to jest zawsze niebezpieczne no i trudne. Ja sam tak mam, że najpierw, jak przeczytam książkę i potem oglądam film, to jest to dość ryzykowne. Ludzka wyobraźnia nie ma granic, a film ma — mówił Domagała.
Serial Żmijowisko — jak to wyglądało od kuchni
Pawłowi Domagale wtóruje grająca jego serialową żonę, Kamilę, Agnieszka Żulewska.
— Książka jest wspaniałym wademekum na temat granej przeze mnie postaci. W gruncie rzeczy scenariusz jest uzupełnieniem, szkieletem tego, co jest w książce. Dzięki temu mniej pytań zadawaliśmy Łukaszowi [Palkowskiemu, reżyserowi serialu] w trakcie pracy na planie. Wojtek umieścił w książce bardzo szczegółowe rysy charakterologiczne.
Urokiem pobytu na planie jest możliwość podglądania ekipy przy pracy oraz możliwość ujrzenia błędów, których nie zobaczą widzowie. Kiedy już ekipa zdążyła ochrzanić nas za gotowanie wody na herbatę, bo czajnik hałasuje wystarczająco, by psuć dźwięk na planie, mogliśmy od kuchni popatrzeć, jak kręcona jest scena w domku, w którym Arek spędzał wakacje z synem, żoną i córką.
Berbeć grający małego synka był naprawdę słodkim chłopcem, ale również mocno niesfornym. W trakcie ujęcia, które już wydawało się perfekcyjne, ważniejszą zabawką od samochodziku, który dostał, okazał się być mikrofon. Młody człowiek z wielką pasją wyciągnął swój mikrofon spod koszulki i dokazywał przed kamerą ku dość oczywistej rozpaczy reżysera oraz nieco mniej oczywistej, ale znacznie większej rozpaczy dziennikarzy, którzy marzyli o gorącej herbacie.
Scena pochodziła z najwcześniejszej chronologicznie linii czasowej. W serialu, podobnie jak w książce, odcinki będą dzielone pomiędzy różne linie czasowe. Wojciech Chmielarz zdążył nam jednak zdradzić, że prosty zabieg pozwoli widzom zorientować się od razu, którą linię czasową właśnie widzą.
–Widzowie się zorientują. Będą użyte różne filtry, różne sposoby kręcenia — zapewnił.
Informujemy, że podczas kręcenia "Żmijowiska" nie ucierpiał żaden dziennikarz. Gołąbki w końcu dostaliśmy, a wieczór zwieńczyła kolacja z burmistrzem Mrągowa i rejs, w czasie którego mogliśmy podziwiać to urocze miasteczko.