10 seriali, które warto teraz obejrzeć na Netfliksie
Redakcja
17 października 2019, 22:00
Fot. Channel 4/FX/AMC
Korzystacie z Netfliksa, a nie macie co oglądać? Polecamy 10 seriali, na które warto teraz zerknąć: trochę klasyki, trochę nowości, trochę jesiennych powrotów. A do tego serialowy hit, który wkrótce się kończy.
Korzystacie z Netfliksa, a nie macie co oglądać? Polecamy 10 seriali, na które warto teraz zerknąć: trochę klasyki, trochę nowości, trochę jesiennych powrotów. A do tego serialowy hit, który wkrótce się kończy.
Niewiarygodne
We wrześniu Netflix zaserwował nam świetny, chociaż momentami trudny w oglądaniu miniserial "Niewiarygodne", czyli opartą na faktach historię gwałtu, w który nikt nie chciał uwierzyć, dopóki dzięki uporowi dwóch policjantek nie wyszły na jaw i nie zostały wyjaśnione podobne sprawy.
Nastoletnia Marie (rewelacyjna Kaitlyn Dever znana z "Justified") musi żyć nie tylko z traumą gwałtu, ale też z opinią osoby, która sobie to wszystko wymyśliła. Rozpad więzi rodzinnych, problemy z pracą, społeczna stygmatyzacja sprawiają, że już i tak ciężko doświadczona i dziewczyna musi podjąć trudną walkę o utrzymanie się na powierzchni. 1. odcinek, w którym widzimy, jak zbiera się dowody gwałtu, by potem całe poświęcenie Marie przekuć w fantazję szukającej uwagi nastolatki, to jeden z najboleśniejszych seansów roku.
Na szczęście dla psychiki widzów jest tu też wątek kryminalny, a w nim dwie skontrastowane, ale traktujące się wzajemnie z szacunkiem śledcze: Karen (Merritt Wever, "Siostra Jackie", "Godless") i Grace (Toni Collette). Nieustępliwe w dążeniu do prawdy policjantki podchodzą do ofiar empatią, a do swoich obowiązków z poczuciem misji. I chociaż w tej części "Niewiarygodne" to seria momentami dość moralizatorska, warto tej produkcji pewne wykłady wybaczyć. Walczy o słuszną sprawę i robi to ze świetnym aktorstwem, mocnym scenariuszem i dużą wrażliwością na cudzą krzywdę. [Kamila Czaja]
Peaky Blinders
O "Peaky Blinders" ostatnio znów jest głośno, bo serial powrócił z 5. sezonem po niemal dwuletniej przerwie. Jeśli nie rozumiecie tego szumu, najwyższy czas nadrobić brytyjską perełkę, która jest zdecydowanie czymś więcej niż kolejnym kostiumowym serialem o gangsterach.
Zaczynająca się w 1919 roku specyficzna saga rodzinna opowiada o gangu ulicznym z Birmingham i jego szefie Tommym Shelbym (Cillian Murphy). Od chłopaka walczącego o swój kawałek podwórka w robotniczym mieście do prawdziwego bossa, którego interesy sięgają za ocean — Tommy przechodzi przez pięć sezonów bardzo długą drogę, a u jego boku wciąż trwa jedna z najciekawszych rodzin, jakie gościły na małym ekranie.
Serial autorstwa Stevena Knighta ("Tabu") to coś więcej niż sensacyjna fabuła opakowana w ładne piórka. "Peaky Blinders" swoją niezwykłość zawdzięcza nie tylko fantastycznie odtworzonemu klimatowi epoki, ale także charakterystycznemu stylowi wizualnemu, zamiłowaniu do teatralności i wyjątkowej ścieżce dźwiękowej, opartej na wyrazistej współczesnej muzyce. To też produkcja, która dała Brytyjczykom jednego z najciekawszych antybohaterów z ich własnego podwórka.
Warto zobaczyć "Peaky Blinders", zwłaszcza że 5. sezon, pokazujący czasy wzrostu nastrojów faszystowskich, jest nie tylko rewelacyjny, ale też bardzo aktualny. Cały serial liczy do tej pory zaledwie 30 odcinków (po sześć na sezon). [Marta Wawrzyn]
Breaking Bad
Nie widzieliście jeszcze "Breaking Bad"? Nawet nie wiecie, jakie macie szczęście. Oznacza to wszak, że przed wami prawdziwa serialowa uczta, bo trudno inaczej nazwać seans jednej z najlepszych produkcji, jakie kiedykolwiek powstały na małym ekranie. A jakby szczęścia było mało, to jeszcze od razu dostaniecie do niej epilog, czyli film "El Camino", uzupełniający jedyny wątek, którego serial nie zdążył odpowiednio zamknąć.
Film jest jednak tylko pretekstem, który sprawił, że po latach od zakończenia historii Waltera White'a, o nauczycielu chemii z Albuquerque znów jest głośno. I bardzo dobrze, bo "Breaking Bad" w tym czasie nie postarzało się ani trochę, wciąż będąc serialową doskonałością i absolutnie genialnym portretem ekranowego antybohatera. Oglądanie, jak grany przez Bryana Cranstona pan White z ciapowatego faceta przeistacza się stopniowo w bezwzględnego narkotykowego króla, nadal daje ogromną satysfakcję i piekielnie wciąga, bo tak znakomicie napisane historie trafiają się naprawdę rzadko.
Do tego trzeba nazwać "Breaking Bad" swego rodzaju ewenementem, bo to serial uwielbiany przez widzów równie mocno, co doceniany przez krytykę. Trudno znaleźć w nim wyraźnie słabsze momenty, znacznie łatwiej wymieniać całe kapitalne odcinki i tłum niezapomnianych postaci (jedna z nich dostała nawet swój własny serial), przypominając sobie jednocześnie, jak bardzo przeżywaliśmy ich losy. I przeżywamy nadal, bo zdecydowanie nie jest to rzecz do obejrzenia i zapomnienia. Przeciwnie, chce się do tej historii wracać, za każdym razem doceniając ją jeszcze bardziej. Jeśli wciąż macie to przed sobą, to naprawdę wam zazdrościmy. I rzecz jasna polecamy. [Mateusz Piesowicz]
Derry Girls
Nie wiem, który już raz polecamy "Derry Girls", ale za każdym razem robimy to z tym samym entuzjazmem. Irlandzki sitcom przypomina nam, że nawet jeśli często na Netfliksa narzekamy, to właśnie ta platforma pozwala nam odkryć seriale z całego świata, które w innym wypadku pewnie nie wyszłyby poza grono fanów w danym kraju. A byłaby to wielka strata.
Przygody tytułowych dziewczyn z Derry to obraz typowych nastoletnich problemów w latach 90., na dodatek uzupełniony masą budzących sentyment piosenek z tamtej dekady. Równocześnie jednak Erin, Orla, Clare i Michelle, a także kuzyn ostatniej z nich, James, dorastają w brutalnych czasach, podczas irlandzkiego konfliktu. To niesamowite, jak świetnie McGee łączy komediowość ("Derry Girls" to zdecydowanie jedna z najzabawniejszych produkcji ostatnich lat) ze wzruszającymi scenami dotyczącymi rodziny, przyjaźni, pragnienia pokoju w rozdartym kraju.
Sitcom liczy na razie zaledwie dwanaście krótkich odcinków, które ogląda się błyskawicznie. W sierpniu Netfliks, po paru miesiącach oczekiwania widzów spragnionych kolejnej dawki śmiechu, wreszcie wrzucił na platformę 2. sezon. Jest więc pretekst, żeby "Derry Girls" nadrobić. My, odliczając dni do 3. serii, chętnie obejrzelibyśmy wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze… [Kamila Czaja]
BoJack Horseman
"BoJack Horseman" pożegna się z nami w styczniu (przy czym pierwsza połowa finałowej serii będzie 25 października) i jeśli jeszcze go nie widzieliście, to dobry moment, żeby to zmienić. Choć pierwsze odcinki serialu są najsłabsze z całości i mogą odstraszać kreską, która nie każdemu się spodoba, BoJack zasługuje na drugą albo i trzecią szansę.
Co takiego ma w sobie animowana opowieść o człowieku-koniu i innych antropomorficznych stworzeniach przechodzących (rzadko) wzloty i (znacznie częściej) upadki w Hollywoo, tutejszym odpowiedniku Hollywood? Reed Hastings, szef Netfliksa, który serial uwielbia, zawsze podkreślał, że "BoJack Horseman" bezbłędnie obnaża okrutne mechanizmy rządzące Fabryką Snów. BoJack jest starzejącym się aktorem, który od lat ma problem bezskutecznie walczy, by udowodnić, że jest kimś więcej, niż tylko "tym koniem" z sitcomu z lat 90.
Ale problemy zawodowe jego i innych bardzo ludzkich zwierzaków często schodzą na drugi plan, ustępując miejsca sprawom uniwersalnym. Depresje, lęki, samotność, niskie poczucie własnej wartości, alkoholizm, fatalne relacje rodzinne — BoJack stanowi kłębek problemów, które wszyscy znamy, a w jego otoczeniu nie jest wiele lepiej. Netfliksowa kreskówka daleko wykracza poza opowieść o nieszczęśliwych mieszkańcach Los Angeles, co chwila zahaczając o coś, z czym sami możemy się identyfikować.
Depresyjny serial o najbardziej ludzkim z koni to jedna z najbardziej niezwykłych komedii z ostatnich lat. Warto ją zobaczyć, bo ma bardzo dużo do powiedzenia o życiu i całej reszcie, a do tego robi to głosami m.in. Willa Arnetta, Alison Brie, Aarona Paula i Paula F. Tompkinsa. [Marta Wawrzyn]
Pose
Jeśli zaliczacie się do fanów twórczości Ryana Murphy'ego, nie możecie narzekać na ofertę Netfliksa. "Glee", "American Crime Story", stworzone już wyłącznie na potrzeby serwisu streamingowego "Wybory Paytona Howarda" – jest w czym wybierać. My jednak polecamy wam inny tytuł, być może najlepszy z wymienionych, na pewno robiący najwięcej szumu. W końcu o niewielu serialach można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że są pod jakimś względem przełomowe.
"Pose" na to miano zasługuje już choćby ze względu na największą transpłciową obsadę w historii, a to nie wszystko. Bo osadzona w zrzeszającej środowiska LGBTQ nowojorskiej ball culture w latach 80. historia już od samego początku jest czymś wyjątkowym. Opowiadając o ludziach zepchniętych na społeczny margines ze względu na wygląd czy orientację seksualną, po raz pierwszy w stu procentach oddaje im głos, będąc czymś więcej, niż tylko barwną fantazją.
Poznajemy tu zatem szereg postaci, które szybko stają nam się bliskie, razem z nimi przeżywając całą gamę emocji. Oglądamy, jak próbują zbudować pełen ciepła dom w świecie, który ich nie chce, podążać za marzeniami mimo przeszkód rzucanych przez los, odnaleźć prawdziwą miłość. Niby nic odkrywczego, ale w tym przypadku w prostocie siła. Z bohaterami łatwo się utożsamić, chce się im kibicować, a każdy ich triumf odczuwa się jak własny. Porażki oczywiście także, bo to nie tak, że "Pose" ma tylko kolorowe oblicze.
To jednak bez wątpienia przeważa, także w warstwie wizualnej, w której Ryan Murphy i spółka dosłownie poszli na całość. Wypełnione tańcem i muzyką sekwencje bali są absolutnie spektakularne, a równie niezapomnianych, choć nieco skromniejszych scen jest tu znacznie więcej. Także w 2. sezonie, który na Netfliksa trafi już 30 października i który jest jeszcze lepszy od poprzednika. Nic tylko oglądać! [Mateusz Piesowicz]
Ciemny kryształ: Czas buntu
Zacząć wypada pewnie od, także dostępnego na Netfliksie, filmu "Ciemny kryształ" z 1982 roku. Ale jeśli ktoś uzna ten pierwowzór za fabularnie zbyt prosty i stwierdzi, że po animacji widać wiek, niech nie zraża się do serialowego sequela. Korzystając z zarysów świata stworzonego kilka dekad temu przez Jima Hensona i Franka Oza (tych od Muppetów!), twórcy zaproponwowali rozbudowaną mitologię, skomplikowane psychologicznie postacie i mądry przekaz nie tylko dla miłośników fantasy.
Thara, którą rządzą Skeksi, staje w obliczu kryzysu. Dyktatorskie zapędy władców spotykają się z różnymi reakcjami podporządkowanych im ras, w tym siedmiu klanów Gelfingów. Towarzyszymy trojgu przedstawicielom tej rasy, gdy, kierowani różnymi motywacjami, próbują uświadamiać innym, że Skeksom nie można ufać.
Ta sierpniowa nowość to produkcja niezwykła. Nie tylko rzecz mocna fabularnie, ale też uczta wizualna. Lalkarskie triki wspomagane technikami komputerowymi sprawiają, że animacja zapiera dech w piersiach, a wiele kadrów aż ma się ochotę zatrzymać. Jednak piękno techniczne nie służy samym popisom, lecz doskonale sprawdza się jako forma dla mądrych treści o poświęceniu, ekologii i polityce. "Ciemny kryształ: Czas buntu" nadaje się dla widzów w każdym wieku – paradoksalnie poza dziećmi, którym bym tak brutalnej historii nie puszczała. [Kamila Czaja]
The End of the F***ing World
Jeden z tych seriali, które znalazły się na naszej liście, bo niedługo wracają, ale to tylko jeden z powodów. "The End of the F***ing World", którego 2. sezon zobaczymy 5 listopada, to jeden z najodważniejszych, najbardziej nietypowych i pokręconych seriali młodzieżowych ostatnich lat. Rzecz świeża, niebanalna, daleka od ugrzecznionej, mająca specyficzny klimat i sporo do powiedzenia, utrzymana w duchu takich produkcji, jak "Skins" czy "Misfits". To nie przypadek, bo łączy je stacja pochodzenia, czyli brytyjski Channel 4.
Wszystko zaczyna się od tego, że na ekranie pojawia się niepozorny 17-letni chłopak (Alex Lawther) i mówi nam, że prawdopodobnie jest psychopatą. Zamordował już w życiu całe mnóstwo zwierzątek, teraz brakuje mu tylko człowieka na liście. Na swoją ofiarę wybiera Alyssę (Jessica Barden), nową dziewczynę w szkole. Tyle że ta okazuje się być wszystkim, ale nie kandydatką na ofiarę.
Para dzieciaków razem ucieka z domu i od rzeczywistości, a potem sprawy stają się coraz bardziej poplątane i nieprzewidywalne. "The End of the F***ing World" to szalona jazda, w której jest miejsce i na romans, i dziwne przygody, i na przekraczanie kolejnych granic, także emocjonalnych. Wypełniony czarnym humorem serial bardzo szybko daje nam do zrozumienia, że mniej tu będzie komedii i sensacji, a więcej smutku, tragedii i zmagania się z traumami.
Do tego dochodzi fenomenalna ścieżka dźwiękowa, liczne nawiązania filmowe i komiksowość całej historii. Warto, zwłaszcza że za chwilę o tym serialu znów będzie naprawdę głośno. [Marta Wawrzyn]
The Crown
Czemu akurat teraz polecamy do oglądania serial, który bez wątpienia większość z was już zna? Z prostego powodu – zbliżający się wielkimi krokami 3. sezon "The Crown" (premiera 17 listopada) będzie dla tej serii nowym otwarciem, bo wymieniona zostanie niemal cała obsada, na czele z samą królową Elżbietą II.
W tę wcieli się tym razem laureatka Oscara Olivia Colman, a towarzyszyć jej będą m.in. Tobias Menzies (jako książę Filip) i Helena Bonham Carter (księżniczka Małgorzata). Jeśli więc z jakiegoś powodu nie odpowiadał wam zestaw Claire Foy, Matt Smith i Vanessa Kirby, teraz macie dobry powód, żeby na nowo spróbować zaprzyjaźnić się z historią o brytyjskiej rodzinie królewskiej. A jeśli zrobiliście to wcześniej, to przekonywać was na pewno nie musimy.
Nieustannie zachęcamy za to ciągle nieprzekonanych, bo abstrahując od zmian obsadowych, "The Crown" jest po prostu jednym z najlepszych netfliksowych seriali w historii. Widowiskowym (ogromny budżet nie poszedł na marne), ale chwilami zaskakująco kameralnym i ludzkim, co przy takim temacie bynajmniej nie było oczywiste. Twórcom udało się jednak zgrabnie połączyć prywatne życie królowej i jej rodziny z często wchodzącymi mu w drogę monarszymi obowiązkami, a to wszystko na tle zmieniającej się przez kolejne dekady Wielkiej Brytanii. Efektem serial i do przemyślenia, i do podziwiania – nie tylko dla fanów brytyjskiej historii i kostiumowych dramatów. [Mateusz Piesowicz]
The Kominsky Method
Zdobywca Złotych Globów dla najlepszego serialu komediowego i najlepszego aktora w serialu komediowym wraca z 2. sezonem 25 października. Jeśli ktoś jeszcze nie nadrobił 1. serii, polecamy naszych 10 powodów, by obejrzeć "The Kominsky Method". A do tego wykorzystujemy netfliksowy ranking, by jeszcze raz pochwalić serial, którego atuty nie kończą się na wybitnej obsadzie.
Trudno jednak nie zacząć zachwytów od tego, że w "The Kominsky Method" grają Michael Douglas i Alan Arkin. Pierwszy wciela się w Sandy'ego, nauczyciela aktorstwa, który doskonale sobie radzi, kiedy ma czegoś nauczyć adeptów zawodu, ale znacznie gorzej idzie mu we własnej karierze filmowej i w życiu prywatnym, zwłaszcza w relacji z dorosłą córką i w romansach. Sandy staje też wobec konieczności wspierania przyjaciela, Normana (Arkin), po śmierci jego żony.
"The Kominsky Method" to serial Chucka Lorre'a, nie mamy to jednak wielu żartów kojarzonych z jego tradycyjnymi sitcomami. To nie "Dwóch i pół" ze starszymi bohaterami, tylko mądra, kameralna historia o godzeniu się z wiekiem i odchodzeniem najbliższych, o mocy, jaka tkwi w przyjaźni, i o pracy nad sobą, którą lepiej podjąć późno niż wcale. Czekamy na nowe odcinki, w których pojawi się między innymi Jane Seymour (czyli słynna Doktor Quinn), a póki co zachęcamy do nadrobienia 1. sezonu. [Kamila Czaja]
https://www.youtube.com/watch?v=PYy14L3mxuY