10 rzeczy, które udały się w 5. sezonie "Peaky Blinders"
Marta Wawrzyn
10 października 2019, 20:17
"Peaky Blinders" (Fot. Netflix)
Steven Knight mówił, że 5. sezon "Peaky Blinders" będzie najlepszy ze wszystkich, i bardzo nie przesadził. Podsumowujemy ze spoilerami najnowsze sześć odcinków brytyjskiego serialu.
Steven Knight mówił, że 5. sezon "Peaky Blinders" będzie najlepszy ze wszystkich, i bardzo nie przesadził. Podsumowujemy ze spoilerami najnowsze sześć odcinków brytyjskiego serialu.
Za nami już 5. sezon "Peaky Blinders" i serial trzyma się świetnie, zwłaszcza jak na weterana. Nie do końca zgadzam się ze Stevenem Knightem, że to sezon lepszy niż wszystkie poprzednie, w tym dwa pierwsze, ale muszę przyznać, o rozczarowaniu nie ma mowy. Stylowa produkcja BBC z impetem wkracza w skomplikowane lata 30., miksując wątki rodzinno-obyczajowe z kryminalnymi i politycznymi.
Recenzując dwa pierwsze odcinki, napisałam, że to świetne połączenie pytań egzystencjalnych z czystą adrenaliną, i po obejrzeniu całości zdania nie zmieniam. A dodatkowo na pochwałę zasługuje wątek z Oswaldem Mosleyem, politykiem bardziej przerażającym i fascynującym niż większość kryminalistów, którzy stawali naprzeciwko Tommy'ego Shelby'ego w kolejnych sezonach.
1. Peaky Blinders wróciło do Birmingham
1. sezon "Peaky Blinders" rozpoczął się w 1919 roku. Oglądaliśmy, jak młody i jeszcze niezbyt doświadczony w gangsterce Tommy Shelby (Cillian Murphy), który niedawno wrócił z wojny, zaczynał zaprowadzać własne porządki w Small Heath, przemysłowej dzielnicy Birmingham. Jego wyelegantowana ekipa w kaszkietach, maszerująca w rytm współczesnej muzyki ubłoconymi drogami, kiedy dookoła buchał ogień z fabrycznych pieców, stanowiła niezwykły widok i w dużym stopniu przyczyniła się do ogromnego sukcesu serialu.
W kolejnych sezonach Tommy próbował podbijać kolejne światy, na czele ze Londynem, i ten stary klimat gdzieś znikł. Niby trudno było narzekać na nudę, oglądając intrygi zahaczające o kwestie szpiegowskie, polityczne i międzynarodowe, ale jednak trochę Birmingham brakowało. Powrót "Peaky Blinders" to domu to jeden z powodów, dla których ten sezon jest tak udany. Nie trzeba nawet ciotki Polly (Helen McCrory), demonstracyjnie zdejmującej drogie szpilki przed wdepnięciem w błoto, żeby wiedzieć, jak wiele zmieniło się dla rodziny Shelbych przez te dziesięć lat. A jednak to wciąż ich dom — i to także dom "Peaky Blinders".
2. Większy świat w 5. sezonie Peaky Blinders
Choć w poprzednich seriach trochę mi brakowało wizyt w rodzinnym pubie, maszerowania przez błoto i specyficznej swojskości wynikającej z tego, jak bardzo serial zakorzeniony jest w Birmingham, nie będę narzekać na powiększenie świata "Peaky Blinders". Dziesięć lat temu Steven Knight musiałby bardziej się natrudzić, żeby wpasować Shelbych w krach globalnego systemu ekonomicznego. Dziś to żaden problem: w czarny wtorek amerykańska część rodzinnej firmy idzie na dno, bo Michael (Finn Cole) podjął złą decyzję. I ma to wpływ na wydarzenia w Anglii.
Tommy wciąż się przemieszcza pomiędzy Londynem, Birmingham a swoją wiejską rezydencją. Polly baluje z młodszym chłopakiem w Monte Carlo. W tle pojawiają się sprawy irlandzkie i szkocki gang Billy Boys. I wszystko to do siebie pasuje, jest spójne i naturalne, bo mamy poczucie, że Shelby mogą wszystko, bez ograniczeń geograficznych. Nawet jeśli Tommy'ego dopada depresja gangstera, jest wrażenie, że on i jego rodzina znajdują się na szczycie świata. I że wszystko w tym świecie jest na wyciągnięcie ręki, przynajmniej dopóki jest to ręka z plikiem banknotów.
3. Sceny o filmowym rozmachu i zabawy formą
"Peaky Blinders" zawsze wyglądało świetnie, ale 5. sezon jest pod względem wizualnym wręcz obłędny. To zasługa duetu składającego się z operatora Si Bella i reżysera Anthony'ego Byrne'a, nowych w tej ekipie (dokładniej rzecz biorąc, każdy sezon "Peaky Blinders" został stworzony przez innego operatora i reżysera, nie zmienia się tylko showrunner i scenarzysta, którym był i pozostaje Knight), a także kamery 4K. Na jej użycie nalegał Netflix, który dołożył się do produkcji.
5. sezon "Peaky Blinders" wygląda bardziej filmowo niż poprzednie i to nie jest przypadek. Bell i Byrne zaszaleli z takimi scenami jak eksplozja na polu z krzyżem, występ baletowy w domu Tommy'ego czy wiec Oswalda Mosleya z finału sezonu. W serialu, który zawsze kochał teatralność i przestylizowanie, widać jeszcze większy rozmach i świeże pomysły. A jednocześnie oglądając klimatyczne sekwencje z Birmingham, można doznać uczucia déjà vu, tak bardzo przypomina to 1. sezon.
4. Osaczony Tommy w 5. sezonie Peaky Blinders
Tommy jako mafiozo na krawędzi załamania to też w pewnym sensie powrót do źródeł. W pierwszej serii nasz ulubiony brytyjski antybohater miał koszmary, bo zmagał się z PTSD, teraz nie może spać po nocach, bo jest przekonany, że wszyscy czyhają na jego królewską pozycję. I to nie jest tak, że nie ma racji. Praca w Izbie Gmin, kierowanie biznesem legalnym i nielegalnym, a do tego jeszcze bycie tatą brzmi jak nadmiar obowiązków i stresu. Tommy w 5. sezonie jest więc gangsterem prawie tak zestresowanym jak Tony Soprano, napędzanym narkotykami i alkoholem i wciąż oglądającym się przez ramię.
Ten sezon stoi pod znakiem samotności, lęków i paranoi, które nie do końca są wydumane. Tommy za dużo próbuje ogarniać naraz, a do tego jeszcze chce być przyzwoitym człowiekiem, przynajmniej w granicach wyznaczanych standardami obowiązującymi w "Peaky Blinders". Jeśli dodać do tego używki, nic dziwnego, że zaczyna mieć koszmary i halucynacje. Pojawia się w nich zmarła Grace (Annabelle Wallis), co samo w sobie nie jest może najszczęśliwszym pomysłem, ale dobrze pokazuje stan Tommy'ego. Dobra wiadomość dla widzów jest taka, że serial się nie rozdrabnia — główny bohater, którego pokochaliśmy nie tylko za charyzmę, ale też za wszystko, co jest w nim problematyczne, znów znajduje się w centrum uwagi.
5. Elegancki i przerażający Oswald Mosley
Akcja 5. sezonu "Peaky Blinders" kończy się 7 grudnia 1929 roku, dzień po spektakularnym wiecu Oswalda Mosleya (Sam Claflin). Mężczyzna, którego Tommy określa diabłem wcielonym, to zdecydowanie jeden z najlepszych czarnych charakterów w serialu BBC. Niby wiemy z historii, kim był ten człowiek i dlaczego jest bardziej niebezpieczny niż wszyscy gangsterzy, którzy próbowali zastrzelić przywódcę Peaky Blinders, a jednak nie do końca mieści się to w głowie. W końcu to "tylko" polityk, prawda? Na dodatek jeszcze elegancki, wykształcony i poukładany.
Prawdziwe cuda Claflin ma okazję pokazać dopiero w dwóch ostatnich odcinkach, kiedy gra z jednej strony magnetycznego, charyzmatycznego mówcę, który porywa tłumy, a z drugiej człowieka obrzydliwego w każdym calu. Przez to, że Mosley jest postacią historyczną, w finałowej rozgrywce nie było aż takiego napięcia — no chyba że podeszliśmy do niej pod kątem: ciekawe, co w planie Tommy'ego pójdzie nie tak? — ale serial wynagrodził to swoim widzom z nawiązką. Serialowy Mosley wypadł fenomenalnie i to dobra wiadomość, że jeszcze go zobaczymy na ekranie.
6. Peaky Blinders i polityka jak w naszych czasach
Opowiadając o 5. sezonie przed jego premierą, Steven Knight podkreślał, że polityka w serialu będzie wydawać się aktualna, choć akcja dzieje się 90 lat temu.
– Rzeczy, które miały miejsce w czasie, kiedy dzieje się akcja tego sezonu, mają niewiarygodne znaczenie dla tego, co się dzieje teraz: wzrost nastrojów populistycznych, faszyzmu, rasizmu. Mam nadzieję, że ludzie wyciągną wnioski, widząc konsekwencje tego, co się wydarzyło poprzednio. Dziewięć lat później była wojna światowa. Ludzie mogą myśleć, że to szaleństwo albo że to zmyślamy. Ale język i wyrażenia są takie same. To dość przerażające – powiedział twórca.
I rzeczywiście, retoryka używana przez Oswalda podczas wystąpień publicznych bardzo przypomina język dzisiejszej polityki, żerującej na najniższych instynktach, niechęci do wszystkiego co obce i skłonności do zamykania się na własnym podwórku. Oglądanie Oswalda w "Peaky Blinders" to prawie jak przeglądanie się w czarnym lustrze. Co jest złą wiadomością dla nas i dobrą dla serialu.
7. Gina, czyli świetny dodatek do Peaky Blinders
Oprócz Sama Claflina 5. sezon "Peaky Blinders" ma jeszcze jeden świetny dodatek, prosto z Ameryki. To Gina (Anya Taylor-Joy), oszałamiająca żona Michaela, która prawie jak Lady Makbet popycha swojego mężczyznę do działania. Sprytna dziewczyna idealnie pasuje do świata silnych kobiet z "Peaky Blinders", ale póki co serial stawia ją raczej w pozycji antagonistki niż godnego zaufania członka rodziny.
Po której stronie będzie Gina w 6. sezonie? Czy to ona i Michael stoją za tym, co przytrafiło się Tommy'emu i jego ludziom w ostatnich scenach tego sezonu? Czy z czasem ona dołączy do stada Shelbych, czy jej przeznaczeniem jest śmierć w młodym wieku? Niezależnie od tego, jakie Steven Knight ma wobec niej plany, czekam na powrót tej wyrachowanej pannicy na ekran.
8. Peaky Blinders to też mnóstwo świetnej muzyki
Perfekcyjnie i odważnie dobrana współczesna muzyka to znak firmowy "Peaky Blinders". W tym sezonie mieliśmy m.in. Black Strobe, Black Sabbath, Joy Division, Nadine Shah, The Pearl Harts, Richarda Hawleya, londyńską orkiestrę symfoniczną (sekwencja z występem baletowym) i liczne kompozycje Anny Calvi stworzone specjalnie na potrzeby "Peaky Blinders". Czyli miks rocka, metalu, indie i klasyki, na jaki może sobie pozwolić tylko "Peaky Blinders".
9. Alfie Solomons żyje i to dobra wiadomość
Czy lubię zmartwychwstania w serialach? Oczywiście, że nie, to szczyt tandety i chodzenie na łatwiznę. Czy chcę dalej oglądać Toma Hardy'ego w roli Alfiego Solomonsa? Owszem, chcę. To najlepsze, co może nas spotkać, kiedy akurat nie ma "Tabu" — a nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle "Tabu" powróci. Żydowski gangster, który raz jeszcze pokonał śmierć (pytanie co z rakiem — też go pokonał?), wrócił do serialu, ma gigantyczną bliznę i jak zwykle wszystko, co jest z nim związane, wygląda na pokręcone, nieoczywiste i niebezpieczne.
Można narzekać (i wielu to czyni), że "Peaky Blinders" po raz kolejny sięga po sztuczkę z fałszywą śmiercią. Przerabialiśmy to już m.in. z Arthurem i ostatnio też z Lindą, która w jednym odcinku wyglądała na zastrzeloną, w drugim opuszczała dom Shelbych o własnych siłach. Czy to o jeden raz za dużo? Pewnie tak. Ale z drugiej strony nie mówimy o zmartwychwstaniu Grace, tylko jednej z najlepszych postaci w "Peaky Blinders". Nawet jeśli wiem, że to oszustwo, nie potrafię się nie cieszyć.
10. Zostaliśmy z bardzo porządnym cliffhangerem
Poprzednie sezony "Peaky Blinders" miały to do siebie, że opowiadały raczej zamknięte historie. Tommy Shelby pokonywał jednego przeciwnika, potem dostawaliśmy kolejnego — i tak kilka razy. Tym razem historia się urywa i nie ma mowy o wygraniu bitwy. Ktoś zdradził Tommy'ego (Billy Grade? Michael i Gina?). Oswald Mosley żyje i ma się świetnie, podobnie jak ruch faszystowski w Wielkiej Brytanii, za to Tommy na końcu sezonu jest w gorszej sytuacji niż na początku.
Jeśli "Peaky Blinders" chce się trzymać realiów historycznych, Mosleyowi nie grozi śmierć z rąk Shelbych. Tommy będzie musiał się poddać w ten czy inny sposób i odpuścić temu człowiekowi. Na razie jednak wszystko wydaje się zmierzać w kierunku krwawej zemsty, której skutków nie sposób przewidzieć. Narasta też konflikt między Tommym a ciotką Polly, dbającą o interesy swojego syna. Czy w kolejnym sezonie serial może poświęcić właśnie ją, czy raczej będzie to któreś z duetu Gina/Michael? A może Steven Knight ma zupełnie inne asy w rękawie?