"Bless The Harts" to dobry dodatek do "Simpsonów" i "Family Guya" — recenzja pilota animowanej komedii
Michał Paszkowski
2 października 2019, 19:03
"Bless The Harts" (Fot. Fox)
Nowa komedia FOX-a chce z dowcipem i realizmem spojrzeć na mieszkańców amerykańskich południowych stanów. Jak wypadł pierwszy odcinek animacji "Bless The Harts"?
Nowa komedia FOX-a chce z dowcipem i realizmem spojrzeć na mieszkańców amerykańskich południowych stanów. Jak wypadł pierwszy odcinek animacji "Bless The Harts"?
Simpsonowie, Griffinowie i Belcherowie zyskali nowych sąsiadów w ramówce FOX-a. Do pasma niedzielnych animacji dołączyli właśnie Hartowie, rodzina z amerykańskiego Południa, dla której nieudolne próby związania końca z końcem to codzienność. Pierwszy odcinek ich perypetii daje nadzieję na to, że dobrze odnajdą się w towarzystwie animowanych gigantów.
Samotnie wychowująca nastolatkę matka, utrzymująca całą rodzinę z pensji kelnerki. Jej nie do końca rozgarnięty, ale posiadający wielkie serce chłopak. Młoda córka z ogromnym talentem do rysowania i domem, w którym ciężko jest jej go rozwijać. No i oczywiście zaradna babcia, która zawsze wie wszystko najlepiej, a już na pewno, że słowo "mem" wymawia się "mimi".
Bless The Harts wita na amerykańskim Południu
Bohaterowie "Bless The Harts" to zdecydowanie świat, który jeśli już pojawia się na telewizyjnym ekranie, to zazwyczaj przesiąknięty jest mniej lub bardziej krzywdzącymi stereotypami. W serialu FOX-a nie brakuje dowcipów z tytułowej rodziny, ale jest też i miejsce na realistyczny komentarz o ich ekonomicznym statusie. W końcu to rodzina z niezamożnej części Karoliny Północnej, dla której amerykański sen to przede wszystkim marzenie o tym, aby z powodu nieopłaconych rachunków nie odcięto im dostępu do wody.
W pilotowym odcinku taka właśnie perspektywa stawia Jenny Hart przed wyzwaniem szybkiego znalezienia pieniędzy. Kiedy okazuje się, że jej matka Betty od lat 90. masowo kolekcjonuje kultowe zabawki, które już dawno wycofano z rynku ze względu na szczególną łatwopalność, rozwiązanie zdaje się być podane na tacy. Jenny zaczyna sprzedawać zabawki za plecami swojej matki.
W pierwszym odcinku twórcy czerpią największą przyjemność właśnie z zasypywania widzów kolejnymi nazwami owych zabawek, które są prawdziwą skarbnicą odwołań do lat 90. Pluszowe misie łączą w sobie bowiem najważniejsze momenty popkultury tamtego okresu z równie epokowymi wydarzeniami historycznymi. Szykujcie się więc na natłok maskotek w stylu "Tamagotchi — proces O.J. Simpsona".
Pilot "Bless The Harts" pozwala też nieco bliżej przyjrzeć się chłopakowi Jenny Wayne'owi, który stara się zrobić coś dobrego dla córki swojej dziewczyny i buduje jej dom wyjęty wprost z tworzonych przez nią komiksów. W tym też wątku ujawnia się podejście twórczyni animowanej komedii, Emily Spivey, do swoich postaci. Choć serial lubi się z nich śmiać, to nigdy nie jest wobec nich cyniczny.
Jak powiedziała Spivey, zależało jej, żeby pokazać na ekranie "autentyczne, zabawne, przeżywające głębokie uczucia postacie; typ osób, z którymi dojrzewałam". Jeden odcinek to oczywiście za mało, żeby stwierdzić, czy ten cel został spełniony. Dlatego głównym powodem, dla którego przede wszystkim warto się serialowi przyjrzeć, jest jego obsada i twórcy.
Obsada głosowa, dla której warto oglądać serial
Spivey ma na koncie odcinki m.in. "Parks and Recreation" i "The Last Man On Earth", komedii, którą stworzyli producenci wykonawczy "Bless The Harts", Phil Lord i Christopher Miller. Prawdziwa gratka czeka jednak na fanów amerykańskich komedii w obsadzie głosowej.
Swój znakomity talent do akcentów i komediowych głosów pokazują tu na pierwszym planie Kristen Wiig i Maya Rudolph, a partnerują im Jillian Bell i Ike Barinholtz. Koniecznie trzeba też wspomnieć o dodatkowym członku obsady — Jezusie we własnej osobie, z którym Jenny spotyka się na pogawędki w swojej knajpie "Ostatnia Wieczerza". Może więc najlepszą zachętą do obejrzenia serialu będzie informacja, że głos Jezusowi podkłada znakomity tutaj (i nie tylko tutaj) Kumail Nanjiani.
Czy serial okaże się tak długowieczny, jak jego ramówkowi sąsiedzi? Przyzwoity pilotowy odcinek, na razie nie wybija się na tyle, aby nazwać go absolutnie konieczną do obejrzenia premierą. Ale warto dać szansę "Bless The Harts" ze względu na osoby, które są zaangażowane w projekt.