"Trawka": Nowy Jork, nowe kłopoty, ta sama Nancy
Marta Wawrzyn
30 czerwca 2011, 09:36
W 7. sezonie "Trawka" przeszła mały lifting. Wszyscy wyglądają inaczej, mają inne doświadczenia i inne spojrzenie na życie. Ale jeden drobiazg sugeruje, że w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Uwaga na spoilery.
W 7. sezonie "Trawka" przeszła mały lifting. Wszyscy wyglądają inaczej, mają inne doświadczenia i inne spojrzenie na życie. Ale jeden drobiazg sugeruje, że w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Uwaga na spoilery.
Nowa seria "Trawki" dzieje się w Nowym Jorku trzy lata po poprzedniej. Zdziwiona Nancy Botwin wychodzi z więzienia, gdzie nie odsiedziała nawet połowy wyroku za zamordowanie Pilar Zuazo (czego zresztą nie zrobiła). Resztę kary ma spędzić w ośrodku resocjalizacyjnym, gdzie panują ostre zasady, ale za to można wychodzić na zewnątrz.
Jej rodzina mieszka w Kopenhadze. Andy zajmuje się tworzeniem nowego państwa z anarchistami, którzy są przeciwni wszelkim państwom, Doug jest jego pomagierem, a obaj synowie Nancy trochę się zmienili. Silas jest gwiazdą. Wbrew temu co mówi jego nowy, plastikowy wygląd, nie gra w filmach porno, ale w reklamie tajemniczej wody.
Shane, prawdziwy morderca Pilar, teraz (jeśli dobrze liczę) 18-letni, wygląda jak zawodowy gangster, ale to tylko pozory, bo zarabia na życie w teatrze kukiełkowym. Wydaje się, że zrezygnował z kariery psychopatycznego mordercy, a do swojej matki czuje wdzięczność za to, że poszła za niego do więzienia. To właśnie on kupuje bilety do Ameryki – i można się domyślić, że w następnym odcinku panowie wrócą do Nowego Świata.
Całkiem sporo jak na jeden odcinek, ale w "Trawce" chodzi o to, żeby się działo. Nie zawsze to, co się dzieje, jest najmądrzejsze, nie zawsze najoryginalniejsze, ale słodkie oczy i krótkie sukienki Mary-Louise Parker rekompensują widzom te niedogodności. To jej urok od początku ciągnie ten serial. Jeśli ktoś, zamiast mu się poddać, na chłodno analizuje kolejne zdarzenia z życia najdziwniejszej dilerki w dziejach, powinien sobie dać po prostu spokój z "Trawką".
Do mnie przemawia ta słodkość i gorzkość, i śmieszność, i straszność, które tworzą szalony miks towarzyszący kolejnym, mniej lub bardziej sensownym działaniom Nancy Botwin. Trafiają do mnie bohaterowie, którzy bronią się na wszelkie sposoby przed rozpoczęciem normalnego życia normalnej rodziny z przedmieścia. Życia, o którym przez trzy sezony śpiewano w piosence "Little Boxes" z czołówki. Trafia do mnie wreszcie wszechobecna ironia, zarówno w postaci ciętych ripost, którymi komunikuje się rodzina Botwinów, jak i złośliwych zdarzeń, powodujących, że wszystko wali się na głowę, kiedy już miało być OK.
Zobaczymy, co zwali się na głowę Nancy tym razem. Że coś się zwali, to pewne, bo walizka pełna granatów nie została jej podarowana przez rosyjską kochankę z celi ot tak. Została podarowana w celu, który zapewne wkrótce poznamy. I lepiej, żeby był to cel niebanalny, bo 7. sezon "Trawki" najprawdopodobniej będzie już ostatni.