Serialowa alternatywa: "Top Boy", czyli złe dzielnice i dilerzy w wersji londyńskiej
Kamila Czaja
21 września 2019, 21:47
"Top Boy" (Fot. Netflix)
Jest różnica poziomu między sezonami sprzed lat a serią Netfliksa. Jednak brytyjski "Top Boy" o losach dilerów i ludzi uwikłanych w walkę o władzę w narkotykowym biznesie zasługuje na uwagę jako całość.
Jest różnica poziomu między sezonami sprzed lat a serią Netfliksa. Jednak brytyjski "Top Boy" o losach dilerów i ludzi uwikłanych w walkę o władzę w narkotykowym biznesie zasługuje na uwagę jako całość.
"Top Boy" składa się niby z trzech sezonów, ale sytuacja nie jest taka prosta. Pierwsze dwa powstały w latach 2011-2013 dla stacji Channel 4, w 2019 roku kolejne odcinki stworzył Netflix. Serial właściwie ten sam, ale streamingowy gigant, przypominając na platformie poprzednie serie, zatytułował je "Top Boy: Summerhouse", rezerwując samo "Top Boy" dla nowej odsłowny. Przyznaję, że do netfliksowej reaktywacji o produkcji Ronana Bennetta nie słyszałam, więc powstaniu 3. serii zawdzięczam to, że zainteresowałam się wcześniejszymi losami bohaterów. I te polecam. Wobec najnowszych odcinków mam mieszane uczucia, ale o tym za moment.
Wspominany podtytuł ma trochę sensu, bo najważniejsza w serialu jest przestrzeń. Summerhouse to wymyślone osiedle Londynu, gdzie kwitnie narkotykowy biznes, a niepracujący w tej branży mieszkańcy biedują w blokach, walcząc o przetrwanie. "Top Boy" proponuje złożony, paskudny świat uwikłań w nieczyste interesy, pokazując, jak miejsce, z którego się pochodzi, ogranicza tych, którzy aspirują do czegoś więcej.
Top Boy, czyli winni i niewinni
W tej scenerii obserwujemy przede wszystkim drogę na szczyt, z powrotem, znów w górę – i tak dalej – Dushane'a (Ashley Waters, znany jako Asher D) i Sully'ego (Kane Robinson, znany jako Kano). Jeden to pragmatyk, który pod kamiennym obliczem skrywa marzenia o innym życiu, drugi bywa nieobliczalny, ryzykuje bez sensu, ale potrafi też pokazać wrażliwość, na przykład biorąc pod opiekę zaniedbanego syna narkomanki, Jasona (Ricky Smarts).
Obok walk o władzę w nielegalnym biznesie, intryg wewnątrz gangu, strzelanin i porwań związanych z konkurencyjnymi grupami, unikania policji i innych tego rodzaju sensacyjnych elementów, wciągających, ale nie zawsze oryginalnych, mamy przeciwwagę w postaci pogłębionych wątków ludzi, którzy próbują trzymać się z dala od narkotyków, ale stają się niewinnymi ofiarami sytuacji lub życie zmusza ich do wejścia w ten bezwzględny świat.
W pierwszych sezonach, obok wspomnianego Jasona, poznajemy rodziny Ra'Nella (Malcolm Kamulete) i Gema (Giacomo Mancini). Jako że opowieści o gangsterach nie są moim ulubionym gatunkiem, to właśnie w historiach dzieciaków, które zmagają się z życiem w Summerhouse, rozbitymi rodzinami, brakiem szans na osiągnięcie sukcesu w tych warunkach, najbardziej interesowały mnie w "Top Boy", zwłaszcza że obsadzono tu świetnych młodych aktorów.
W 3. sezonie powtórzono sprawdzony schemat, też mamy parę przyjaciół ze szkoły, Atsa i Stefa (grający ich młodzi aktorzy niestety wypadają słabiej niż "poprzednicy"). W wątkach dilerskich natomiast obok Dushane'a i Sully'ego na pierwszym planie występuje Jamie (Micheal Ward), który chce być nowym "chłopakiem na szczycie". Problem w tym, że o ile 3. seria miała potencjał na mocną opowieść o tym, że powroty do dawnego życia nie są możliwe, a świat przez kilka lat nie stał w miejscu, to stare odcinki wcale się nie zestarzały, podczas gdy nowe nie mają świeżości oryginału.
Jak Top Boy zmienił się na Netfliksie
Przede wszystkim Netflix przesadził z długością. To, co idealnie wypadało w seriach czteroodcinkowych, przy dziesięciu odcinkach się dłuży. Głównym scenarzystą jest wprawdzie znów Bennett, ale nagle wkrada się w "Top Boy" za dużo chaosu, wątków mniej udanych, drętwych monologów i dialogów, a postacie zamiast coraz większego skomplikowania ujawniają schematyczność. I wszystko jest oczywiście bardziej wprost, żeby widz nie musiał się wysilać. Czasem to, co kiedyś działo, doprowadzone zostaje w nowych odcinkach do lekkiej autoparodii.
Trudno się jednak nie skusić na 3. serię, skoro dopowiada ona losy wielu postaci, których przejścia poznaliśmy w poprzednich sezonach. Dlatego nie odradzam netfliksowej odsłony "Top Boy", ale uprzedzam, że, zwłaszcza oglądana maratonowo, ma sporo wad, które nie są tak widoczne, gdy, też hurtowo, ogląda się wcześniejsze odcinki. Część z tych mankamentów, poza przeciąganiem i dłużyznami, może wynikać z ze zmian reżyserów co dwa, trzy odcinki. Sezony pierwszy i drugi miały po jednym reżyserze (Yann Demange, Jonathan van Tulleken).
Top Boy to serial trochę w stylu The Wire
Jeżeli opis przypomina komuś "The Wire", to skojarzenie jest pod wieloma względami słuszne. "Top Boy" też poświęca dużo uwagi narkotykowemu światu, ze szczególnym uwzględnieniem kontekstów społecznych. Dobrze wypadają wątki biedy i gentryfikacji (gorzej sprawdza się w nowym sezonie temat imigrantów, jak wiele wątków 3. serii narysowany zbyt grubą kreską). Często tempo zwalnia, by dać wątkom i postaciom czas na pokazanie różnych stron i interpretacji, uzasadnienie pewnych wyborów. Niektóre pozornie błahe wydarzenia z czasem okazują się ważne, a – chociaż głównie w 1. i 2. serii – wszystko nieźle się łączy.
Interesy interesami, ale warto dać "Top Boy" szansę właśnie ze względu na wieloznaczności, dylematy, z jakimi stykają się bohaterowie, gdy nie są zajęci strzelaniem do wrogów albo unikaniem naboi latających po dzielnicy. W kontekście gentryfikacji, gdy mowa o niszczeniu lokalnej społeczności, jedna z bohaterek zastanawia się: "Może na to zasługujemy?". Pytanie o odpowiedzialność za miejsce, w którym się jest, o wymogi moralne w momencie próby, o właściwą drogę wyjścia z impasu towarzyszy serialowi stale.
Różnice w porównaniu z "The Wire", poza znacznie mniejszą rozpoznawalnością "Top Boy" i jednak nie takim wpływem na popkulturę, widać w tym, że nie widzimy tu wersji drugiej, policyjnej strony. Właściwie cały czas znajdujemy w Summerhouse i na terytoriach ościennych gangów, więc z czasem bardzo łatwo złapać się na kibicowaniu bohaterom, chociaż często są po prostu nie do obrony. W kwestii technicznej "Top Boy" wydaje się mniej oszczędne w środkach niż serial Davida Simona, dużo tu montaży z muzyką, kolorowych filtrów na kamerze, dalekich planów.
Czy warto obejrzeć serial Top Boy?
Sporo tu też skomplikowanych relacji między bohaterami, konfliktów między chęcią wzbogacenia się i zdobyciem władzy a lękiem o to, co w razie porażki stanie się z najbliższymi. To jeden z tych seriali, w których nikt nie jest bezpieczny, więc lepiej się nadmiernie do nikogo nie przywiązywać – a rada ta dotyczy zarówno bohaterów, jak i widzów. Summerhouse nie znosi próżni, za każdego upadłego "top boya" pojawi się zaraz kilku aspirujących.
Nie jest to poziom "The Wire", jednak pierwsze dwie serie produkcji Bennetta uznać można za naprawdę porządny dramat sensacyjny z elementami społecznymi i psychologicznymi. Natomiast sezon 3. można zobaczyć, by dowiedzieć się, co było dalej i jak chaos współczesnego świata wpłynął na chaos okrutnej londyńskiej okolicy. I tylko nie wiadomo, czy bardziej gratulować Netfliksowi odkurzenia dobrego, nieco zapomnianego serialu, czy żałować, że nie zrobił tego lepiej.