Pytanie na weekend: Jaki jest najlepszy serial, który teraz można oglądać?
Redakcja
7 września 2019, 13:03
Fot. HBO/Netflix
Na Serialowej ruszamy z cyklem pt. "Pytanie na weekend", w którym będziemy wam zadawać pytania — i sami też odpowiadać. Zaczynamy od najprostszego: najlepszy obecnie serial to…?
Na Serialowej ruszamy z cyklem pt. "Pytanie na weekend", w którym będziemy wam zadawać pytania — i sami też odpowiadać. Zaczynamy od najprostszego: najlepszy obecnie serial to…?
Serialowa powoli budzi się po wakacjach, co znaczy, że w najbliższych tygodniach będziecie świadkami wprowadzania nowych pomysłów i porzucania starych. W soboty chcielibyśmy zacząć zadawać wam (i sobie) pytania na różne tematy okołoserialowe. Trochę pomysłów już mamy, ale zaczynamy od tego najbardziej oczywistego: jaki jest najlepszy serial, który można teraz oglądać?
Poniżej podajemy nasze redakcyjne typy. Ograniczenie czasowe, które przyjęliśmy, to: serial emitowany w tym momencie co tydzień po odcinku albo taki, którego nowe odcinki pojawiły się na jednej z platform streamingowych między 1 sierpnia a dniem dzisiejszym. Pytanie planujemy powtarzać mniej więcej raz na miesiąc, a oprócz tego wciąż będziemy robić nasz tradycyjny top 10 miesiąca.
Kamila Czaja: Ciemny kryształ: Czas buntu
Serialowy prequel filmu "Ciemny kryształ" powinien spełnić oczekiwania fanów produkcji z 1982 oraz tych widzów, którzy dopiero dzięki Netfliksowi zaczną odkrywanie planety Thra. Wizualny geniusz łączy się ze złożonymi motywacjami postaci i przemyślaną fabułą, a ekologiczne i społeczne wątki, chociaż przekładalne na współczesność, podano na tyle subtelnie, że "Czas buntu" nie prawi nikomu kazań. Piękne, mądre, angażujące fantasy dla każdego (poza maluchami – niech kategoria 7+ was nie zwiedzie, bo bywa brutalnie).
Ostatni czas należał u mnie do Netfliksa, choć trzecie sezony "GLOW" i "Dear White People" nie dały rady dorównać drugim. Nadrabiam "Sukcesję", więc HBO może zamieszać, ale gdybym nie postawiła na "Ciemny kryształ: Czas buntu", to póki co wybrałabym 2. serię "Mindhuntera", którą wciągnęłam błyskawicznie i z większym uznaniem niż przy 1. sezonie. Ale po głośny serial Davida Finchera pewnie sporo widzów sięgnęło lub sięgnie i tak. A szkoda przegapić nieoczywistą lalkową przygodę, jaką zafundowali nam następcy Jima Hensona.
Marta Wawrzyn: Sukcesja
W moim przypadku to będzie "Sukcesja" i długo, długo nic. A potem ewentualnie "Pose", "Mindhunter", "Peaky Blinders", Lodge 49″, "On Becoming a God in Central Florida". Za nami naprawdę mocne serialowe wakacje, nie tylko jeśli chodzi o ilość (tak, wszystkiego znów było więcej), ale też jakość. Nawet na Netfliksie stosunek produkcji jakościowych do niepotrzebnych był jakby lepszy niż zwykle.
Ale wydaje mi się, że ze wszystkiego, co teraz oglądam, to właśnie "Sukcesja", która zaliczyła rewelacyjną pierwszą połowę 2. sezonu, ma największą szansę dołączyć na stałe do grona seriali wybitnych. Jak to w przypadku seriali wybitnych bywa, potrzebowała bardzo dużo czasu, żeby porozstawiać figury na szachownicy. A kiedy już ruszyła, to jest nie do zatrzymania. Historia okropnej, przeżartej cynizmem rodziny Royów, która trzęsie amerykańskimi mediami, to czyste szaleństwo. Czasem totalna farsa, czasem szekspirowska tragedia, a czasem smutna refleksja nad stanem współczesnego świata. Serial mroczny jak diabli, przezabawny, okrutny w swoich diagnozach i zadziwiający pokręconymi pomysłami. Dajcie mu szansę.
Mateusz Piesowicz: Mindhunter
Ani to serial najbardziej efektowny (gdzie mu tam do "Ciemnego kryształu"), ani niewywołujący szczególnych emocji (w przeciwieństwie do kolejnych okropieństw w wykonaniu bohaterów "Sukcesji"), a jednak nie miałem większych wątpliwości, że powinienem postawić właśnie na "Mindhuntera". W końcu utrzymanie bardzo wysokiego poziomu z 1. sezonu to jedno – wykonanie kroku naprzód to coś znacznie trudniejszego.
Tymczasem David Fincher i jego ekipa nie tylko sprostali zadaniu, co jeszcze zrobili to, idąc pod prąd łatwym i efekciarskim rozwiązaniom. Dzięki temu "Mindhunter" pozostał wyjątkowy i w formie (mimo dodania bliższego klasycznym kryminałom śledztwa w Atlancie) i w treści. Tylko pamiętajcie, by sobie tę przyjemność odpowiednio dawkować, bo to jedna z tych produkcji, które im dłużej i uważniej oglądane, tym lepiej smakują (sprawdziłem). A gdy już skończycie, to z mniej oczywistych serialowych kierunków polecam rzucić okiem w stronę Izraela. Albo współczesnego ("Nasi chłopcy", HBO), albo historycznego ("The Spy", Netflix), ale zawsze złożonego i fascynującego.