"Scandal" (1×01): Politycznie poprawne cyborgi
Daniel Nogal
6 kwietnia 2012, 22:01
Premierowy odcinek nowego serialu Shondy Rhimes (scenarzystki m.in. "Chirurgów") za nami. Czy "Scandal" może się podobać? Uwaga na spoilery.
Premierowy odcinek nowego serialu Shondy Rhimes (scenarzystki m.in. "Chirurgów") za nami. Czy "Scandal" może się podobać? Uwaga na spoilery.
"Scandal", którego akcja rozgrywa się w Waszyngtonie, opowiada o losach Olivii Pope (w tej roli Kerry Washington), specjalistki od rozwiązywania problemów. Dużych problemów, podkreślmy. Problemy te Olivia rozwiązuje na zlecenie Bardzo Ważnych Osób, takich jak na przykład prezydent USA albo najsłynniejszy żyjący bohater wojenny.
Olivia jest najlepszą specjalistką na świecie, superbohaterką, cyborgiem wręcz – głos ani powieka nie zadrżą jej nawet podczas rozmowy z uzbrojonymi mafiozami z Rosji. Jest twardsza niż Chuck Norris, po jej krótkiej przemowie i kilku sekundach groźnego spoglądania mafiozi opuszczą wzrok, zamilkną i grzecznie wrócą do ojczyzny. No i, jak przystało na politycznie poprawną epokę, Olivia jest oczywiście czarnoskóra.
OK, w takiej dawce politycznej poprawności nie ma jeszcze nic złego, czarna superbohaterka mi nie przeszkadza – tym bardziej, że postać Olivii Pope teoretycznie wzorowana jest na ciemnoskórej Judy Smith z administracji George'a Busha. Lecz niestety na tym nie koniec. Na wstępie wspomniałem o bohaterze wojennym – skoro "wojenny", to wiadomo: republikanin, prawicowiec, konserwatysta. A skoro republikanin, prawicowiec i konserwatysta – to kryptogej. Do homoseksualizmu, rzecz jasna, nie przyzna się publicznie, nawet jeśli ceną miałoby być spędzenie dwudziestu lat w więzieniu za morderstwo, którego nie popełnił. Na szczęście jednak Olivii udaje się przekonać go do zmiany zdania, za pomocą kilku ponadczasowych mądrości w stylu Coelho: "prawda o tym, kogo kochasz, nie może być sekretem".
Aha, byłbym zapomniał. Olivia, o dziwo, nie robi wszystkiego sama, ma drużynę pomocników. Wybaczcie, lecz nie zapamiętałem żadnego imienia. Wiem tyle, że lubią się nazywać "gladiatorami w garniturach" i nigdy nie płaczą, bo "Olivia nie wierzy w płacz". I wszyscy chcą zostać takimi bezbłędnymi cyborgami jak ich szefowa. Zważywszy na sposób, w jaki wypowiadają swoje kwestie (jak świetnie wytresowani prawnicy na sali sądowej), są na najlepszej drodze. Ale i tak przy głównej bohaterce giną gdzieś w tle.
W tym momencie chyba już wszyscy wiedzą, że "Scandal" nie przypadł mi do gustu. Ale czy nie spodoba się nikomu? Tego bym nie powiedział. Serial, muszę przyznać, zrealizowany jest profesjonalnie w każdym szczególe, nie mogę przyczepić się ujęć, scenografii, ani gry aktorskiej – aktorom kazano zagrać gladiatorów i cyborgów, to zagrali. Nie brakuje wątków osobistych, romantycznych (tak, Olivia jest zakochana! I to z wzajemnością… ale oczywiście w żonatym mężczyźnie), a tam gdzie trzeba, są zwroty akcji.
Zatem, jeśli nie przeszkadzają Ci, drogi Czytelniku, niedobory w dziedzinach realizmu i oryginalności, jeżeli jesteś fanem "Chirurgów" i innych oper mydlanych, a zwrot "polityczna poprawność" wywołuje u Ciebie entuzjazm, nie zaś zniechęcenie – oglądaj śmiało. A nuż Tobie "Scandal" się spodoba?