Jak to jest zagrać Charlesa Mansona dwa razy? Damon Herriman opowiada o "Mindhunterze" i roli u Tarantino
Marta Wawrzyn
20 sierpnia 2019, 19:02
"Mindhunter"/"Pewnego razu... w Hollywood"
Damon Herriman w odstępie kilku tygodni zagrał Charlesa Mansona dwa razy: w "Mindhunterze" i filmie "Pewnego razu… w Hollywood". Jak do tego doszło i czym się różnią obie kreacje?
Damon Herriman w odstępie kilku tygodni zagrał Charlesa Mansona dwa razy: w "Mindhunterze" i filmie "Pewnego razu… w Hollywood". Jak do tego doszło i czym się różnią obie kreacje?
Takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko: Damon Herriman, znany wcześniej m.in. jako Dewey Crowe z "Justified", zagrał Charlesa Mansona dwa razy w tym samym czasie. Jedną wersję możemy oglądać w 2. sezonie serialu "Mindhunter", drugą w filmie "Pewnego razu… w Hollywood" Quentina Tarantino.
Damon Herriman, czyli Charles Manson razy dwa
W rozmowie z "Entertainment Weekly" 49-letni aktor, który z pochodzenia jest Australijczykiem, wyjaśnia, jak do tego doszło. W 2018 roku wygrał casting u Davida Finchera i został obsadzony w roli Charlesa Mansona w "Mindhunterze". Kilka miesięcy później dostał tę samą rolę w "Pewnego razu… w Hollywood". Na dodatek obie role są bardzo różne od siebie, mimo że grał je w odstępie kilku tygodni.
— Nie narzekam, bo oczywiście to była wielka szansa, żeby pracować z dwoma największymi filmowcami swojego pokolenia. Jestem dużo bardziej szczęśliwy niż zdziwiony — mówi aktor.
Herriman zdradza, że do "Minhuntera" był przesłuchiwany aż trzy razy pomiędzy październikiem 2017 roku i styczniem 2018 roku, bo to ważna rola i "oni chcieli być pewni". Rolę u Quentina Tarantino dostał zupełnie niezależnie od "Mindhuntera" dzięki małej pomocy przyjaciół. Słówko szepnęli Nicholas Hammond (fimowy Sam Wanamaker) i Timothy Olyphant, z którym Herriman pracował w czasach "Justified". Tarantino okazał się fanem serialu, więc zgodził się na przesłuchanie.
— Już robiłem "Mindhuntera". Miałem mieszane uczucia co do tego, bo nie można powiedzieć "nie" przesłuchaniu u Quentina Tarantino, a jednocześnie wiedziałem, że jest to mało prawdopodobne, że on obsadzi tego samego gościa, który już gra tę postać. Okazało się, że mu to nie przeszkadzało — tłumaczy Herriman.
Charles Manson w Mindhunterze i Pewnego razu… w Hollywood
Jak dodaje, tak naprawdę grał za każdym razem co innego, bo to ta sama postać, ale w różnych momentach swojego życia.
— Jedno się dzieje w 1969 roku, a drugie w 1980, także jest wyraźna różnica w tym, jak Manson wygląda, zachowuje się i mówi. Poza tym "Mindhunter" i "Pewnego razu… w Hollywood" różnią się tonem. Dla mnie było dość oczywiste, gdzie leżą te różnice.
Kwestia różnic w stylistyce jest widoczna już w scenariuszu: "Mindhunter" jest bardzo dramatyczny, a "Pewnego razu… w Hollywood" oczywiście ma ten ton Tarantino. I nakręciliśmy trochę więcej niż jest w filmie. On sporo wyciął z filmu. Rzeczy, które musiałem zagrać, były znacznie lżejsze i zabawniejsze, podczas gdy w "Mindhunterze" Manson jest w więzieniu, jest zgorzkniały i zły na świat — opowiada.
Herriman mówi, że różnice są nawet w tym, jakim głosem mówił Manson w latach 60. i później. I on bardzo dokładnie się z tym zapoznał, spędzając pięć miesięcy, przygotowując się do grania tylko tej jednej postaci.
— Z fizycznej i wokalnej perspektywy, jeśli posłucha się Mansona z późnych lat 60., mówi lżejszym tonem, jest lekkość w jego głosie. Są online jego taśmy z przesłuchań w latach 1967-68, kiedy starał się o kontrakt muzyczny. Mówi tam dużo i brzmi zupełnie inaczej niż w wywiadach więziennych, które widzicie — wyjaśnia.
Jeśli jesteście ciekawi, kim byli i jak bardzo różnią się od "oryginału" seryjni mordercy nowych odcinków "Minduntera", zobaczcie tę galerię. Polecamy także naszą recenzję 2. sezonu "Mindhuntera".