Serialowa alternatywa: "Aggretsuko", czyli japońska animacja nie tylko o korpo
Kamila Czaja
27 lipca 2019, 20:02
"Aggretsuko" (Fot. Netflix)
Nawet widzowie, którzy na co dzień omijają anime, w opowieści o pandzie szukającej prywatnej i zawodowej drogi mogą znaleźć coś dla siebie. Polecamy "Aggretsuko", japoński serial Netfliksa.
Nawet widzowie, którzy na co dzień omijają anime, w opowieści o pandzie szukającej prywatnej i zawodowej drogi mogą znaleźć coś dla siebie. Polecamy "Aggretsuko", japoński serial Netfliksa.
Jeśli uważacie, że nie potrzebujecie do szczęścia japońskiej animacji o pandzie rudej, która frustracje korporacyjnego życia rozładowuje poprzez wycie death metalu do mikrofonu, to zapewniam, że mimo wszystko warto sprawdzić. A nuż jednak okaże się, że "Aggretsuko" to coś, czego w waszym życiu brakowało?
Do serialu Netfliksa, stworzonego na podstawie wcześniejszego anime (złożonego z stu jednominutowych odcinków anime emitowanego w Japonii w latach 2016-2018), podchodziłam ostrożnie. Japońskich animacji, nawet jeśli dodać dawne popołudniówki stacji Rondo/Polonia 1 czy obowiązkowe seanse "Czarodziejki z Księżyca", zaliczyłam niewiele. W dorosłym życiu prawie żadnej. "Aggretsuko" jednak spokojnie mogą oglądać ludzie, którym dotąd było z mangą czy anime nie po drodze.
Aggretsuko, czyli korporacyjna tragifarsa
Jasne, trzeba z góry przyjąć proponowaną konwencję, warto też umieć docenić gry, jakie serial toczy z typową dla kawaii słodkością. Choćby przerysowanie reakcji postaci wpisuje się w to, co typowe dla z japońskiej animacji. A główna bohaterka to maskotka pierwotnie stworzona dla marki Sanrio, podobnie jak choćby Hello Kitty. Ale o ile o Hello Kitty wiem tylko, że jest – czy raczej, że jest wszędzie – to z bohaterką "Aggretsuko", Retsuko (głos: Kaolip, śpiew: Rarecho – równocześnie reżyser i współscenarzysta serialu), zaprzyjaźniłam się bardzo szybko.
Gdybym miała szukać jakiś podobieństw poza Japonią, w znanych mi animacjach, to wskazałabym na Bertie ze skasowanej ostatnio netfliksowej produkcji "Tuca i Bertie". Trochę tu też humoru i dystansu do mrocznego gatunku, jakim jest death metal, co charakteryzowało wcześniejsze "Metalocalypse" stacji Adult Swim (jeśli ktoś nie zna tej historii kapeli Dethklok, to też polecam).
W 1. serii Retsuko zmaga się głównie z pracą w korporacji. Po kilku latach bezrefleksyjnego wykonywania poleceń w dziale księgowości nie potrafi już udawać, że takie życie jej pasuje. Biurowa rzeczywistość niejednego by zresztą przerosła. Seksistowski dyrektor Ton (Sôta Arai), który jest, dosłownie, świnią. Sfrustrowani znajomi. Naczelna plotkara korporacji. Naczelny lizus korporacji. A Retsuko to w tym gronie naczelne popychadło korporacji. Zmiany, co nie dziwi, okażą się jednak trudne do wprowadzenia w życie.
Aggretsuko – serial, który dojrzewa z bohaterką
Zawodowe wątki w "Aggretsuko" to świetna satyra, ale warto zauważyć, że wraz z rozwojem serialu rozwijają się też opowieści z życia korporacji. Jednowymiarowe postacie okazują się dużo ciekawsze niż na początku, kiedy tylko poznajemy je bliżej. Na przykład sceny z Tonem, w tym jego oscylowanie między mizoginem i despotą a uroczym szefem, gdy próbuje osiągnąć cel, są równocześnie przerażające i zabawne, o tyle nieraz z tego bohatera wychodzą pozytywne cechy, których widz się nie spodziewa.
Podobnie jest z resztą współpracowników Retsuko. Satyra na życie biurowe nieraz przeradza się w niełopoatologicznie poprowadzoną lekcję, że jeśli komuś lepiej się przyjrzeć, to okazuje się mniej karykaturalny i stereotypowy, niż można by sądzić. Widać to w postaciach dwóch wysoko postawionych w korporacyjnej hierarchii kobiet, Washimi (Komegumi Koiwasaki) i Gori (Maki Tsuruta), które zachowują pozory siły potrzebnej, by przebić szklany sufit, ale poznane przez Retsuko bliżej ujawniają wiele cech, z którymi i młodej, niepewnej siebie pandzie jest po drodze. Wątek tego, by nie oceniać po pozorach, wraca w "Aggretsuko" stale, nie tylko w scenach z życia korporacyjnego.
Z czasem serial znajduje bardzo dobrą równowagę między życiem zawodowym Retsuko i jej prywatnymi dylematami. Często te wątki się łączą, ale gdy już mniej więcej znamy bohaterów, twórcy mogą sobie pozwolić na skomplikowanie fabuły. Dochodzą więc rozważania o małżeństwie jako sposobie ucieczki z korporacji i metodzie awansu społecznego dla młodej kobiety (pandy) w Japonii. Kolejne sercowe perturbacje Retsuko często są jednak uniwersalne, bo jej problemy i lęk przed dorosłością to nie tylko japońskie bolączki.
Aggretsuko – indywidualnie i pokoleniowo
"Aggretsuko" obok historii o konkretnej postaci pokazuje złożony obraz pokolenia dwudziestoparolatków i relacji zarówno z przedstawicielami poprzednich generacji, jak i między rówieśnikami. Świetny, chociaż przerażający momentami, jest w 2. serii wątek nowego pracownika, zaledwie parę lat młodszego o Retsuko, a zupełnie od niej innego. Dochodzi tu też podział na, jak powie jedna z bohaterek, "pokolenie analogowe" i na to w pełni cyfrowe, wraz z zagrożeniami (uzależnienie od Instagrama). W serialu mądrze pokazano, jak wymagania społeczne w danym czasie wpływają na tożsamość poszczególnych postaci, jak zmieniają się obyczaje i wymagania, także te stawiane samym sobie.
Co ważne, nie mamy do czynienia z bohaterką, która jest szczególnie wyjątkowa. Sama zresztą o tym wie. Poza faktem, że jej środkiem wyrazu, tak kontrastującym z jej wyglądem i zachowaniem na co dzień, jest death metal, Retsuko okazuje się po prostu "grzeczną dziewczynką", która obsesyjnie przeżywa swoje wpadki, próbuje sprostać oczekiwaniom i zupełnie nie wie, czego chce od życia.
Świetnie ogląda się bardzo powolne, czasem wymagające zaczynania od początku dochodzenie pandy do tego, o czym właściwie marzy, czym jest dla niej szczęście i jak różnie można rozumieć niezależność. Tylko wcześniej Retsuko musi nauczyć się chociaż na chwilę wyciszać w głowie głosy matki, szefa, przyjaciół czy swoich potencjalnych i faktycznych partnerów. Równie ciekawe jest odkrywanie, że czasem obok są bratnie dusze, ale trzeba się nieco odsłonić przed otoczeniem, by się o ich istnieniu przekonać.
Serial Aggretsuko to nie tylko satyra
"Aggretsuko" to na razie tylko dwie serie po dziesięć krótkich odcinków (15 minut na odcinek, finały trzy minuty dłuższe). A pomiędzy sezonami jest świąteczny odcinek specjalny, o czym warto pamiętać, bo Netflix po finale serii 1. puszcza z automatu pierwszą odsłonę serii 2. Nadrobienie tej japońskiej animacji to więc dość krótkie zobowiązanie, a daje dużo radości.
Niby lekka, urocza rzecz, ale przemyślane ciągnięcie wątków i rozwój postaci w ramach kilku odcinków lub nawet całych sezonów, a także sporo mądrości sprawiają, że nie należy "Aggretsuko" lekceważyć. Poza tym często jest po prostu przezabawnie! Ale o ile zaczęłam oglądać dla satyry i growlingu, to zostałam też dla samej opowieści.