Nikolaj Coster-Waldau broni twórców "Gry o tron". Co serialowy Jaime Lannister odpowiada na krytykę?
Magdalena Miler
18 lipca 2019, 18:02
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Finał "Gry o tron" ciągle wzbudza kontrowersje, a twórcy serialu nie wypłynęli jeszcze spod fali krytyki. W ich obronie staje Nikolaj Coster-Waldau, czyli serialowy Jaime Lannister.
Finał "Gry o tron" ciągle wzbudza kontrowersje, a twórcy serialu nie wypłynęli jeszcze spod fali krytyki. W ich obronie staje Nikolaj Coster-Waldau, czyli serialowy Jaime Lannister.
Jeszcze zanim finałowy sezon "Gry o tron" trafił na HBO, grający w nim aktorzy i twórcy wypowiadali się na jego temat. Wszyscy byli zgodni co do jednego — nie było takiego zakończenia tej historii, które usatysfakcjonowałoby wszystkich widzów. Jednak to, które zostało wyemitowane, nie sprostało oczekiwaniom nawet połowy fanów. Twórców serialu broni Nikolaj Coster-Waldau, znany jako Jaime Lannister.
Nikolaj Coster-Waldau broni 8. sezonu Gry o tron
Nikolaj Coster-Waldau, jak i inni aktorzy z serialu, zwraca uwagę na to, że cała ekipa dała z siebie wszystko, by ostatnie odcinki były jak najlepsze.
— To trochę głupie, myśleć albo wyobrażać sobie, że obaj twórcy serialu nie są największymi, najbardziej zaangażowanymi pasjonatami, i po drugie uważać, że nie spędzili oni ostatnich dziesięciu lat na myśleniu o tym, jak zakończą ten serial. (…) Ty siedzisz tam i piszesz: "Pi***eni głupi scenarzyści. Dupki", a oni naprawdę — tak jak wszyscy pracujący przy "Grze o tron", a było nas tysiące — pracowali jak szaleni, żeby zrobić najlepsze możliwe zakończenie — mówi aktor.
Dodaje również, że krytyka odbija się na samopoczuciu wielu osób z obsady.
— Każdy sezon był intensywny pod względem uwagi i dyskusji wokół niego, ale ostatni był niezwykle ciężki. Mamy tę grupę na WhatsAppie, my, aktorzy, i wiedziałem, że niektórzy są zmartwieni, ponieważ komentarze bywają okrutne. Jeśli popełnisz ten błąd i zaczynasz czytać to g**no — a wy, a przynajmniej niektórzy z was, jeśli jesteście wkurzeni na coś, to siadacie przy kompie i piszecie do siebie coś takiego: "P***rzone dupki. To nie miało się stać. Zrujnowali, zmasakrowali świat Martina" — to jest śmieszne dla was, ale i zarazem przykre dla kogoś innego — tłumaczy.
Aktor prosi o spojrzenie na ostatnie odcinki serialu przez pryzmat ilości pracy, która została włożona w ich powstanie.
— Było takie dziwne uczucie: "Co do diabła?". Pracowaliśmy tak ciężko. Nie proszę nikogo o współczucie. Nie o to chodzi. Mówię tylko, że bardzo ciężko było przez to wszystko przejść — dodaje.
Problem w tym, że świadomość tego, ile pracy i czasu ekipa "Gry o tron" poświęciła na jej zakończenie wydaje się nie łagodzić, a zaostrzać sprawę.