"Dark" odlicza dni do apokalipsy – recenzja 2. sezonu serialu Netfliksa
Mateusz Piesowicz
20 czerwca 2019, 21:28
"Dark" (Fot. Netflix)
Nowe linie czasowe i bohaterowie, garść odpowiedzi i znacznie więcej cisnących się na usta pytań – 2. sezon "Dark" ma wszystko, czego się po nim spodziewacie. Jak wypadły pierwsze odcinki?
Nowe linie czasowe i bohaterowie, garść odpowiedzi i znacznie więcej cisnących się na usta pytań – 2. sezon "Dark" ma wszystko, czego się po nim spodziewacie. Jak wypadły pierwsze odcinki?
Pamięć odświeżona? Fabularne szczególiki wyryte na blachę? Ewentualnie utrwalone w notatkach? Jeśli nie, to ostatnią deską ratunku jest odpalenie wikipedycznej notki i z nią pod ręką przypominanie sobie, kto jest kim. Czy raczej, kiedy jest kim, bo w przypadku "Dark" to zwykle ten aspekt jest istotniejszy. Zwłaszcza w 2. sezonie, który z rzadka bawi się w prowadzenie widza za rękę, częściej po prostu rzucając go bez ostrzeżenia na głęboką wodę.
Dark sezon 2 – co słychać w Winden?
Trudno się jednak temu dziwić, w końcu od premiery 1. sezonu w grudniu 2017 roku czasy nieco się zmieniły i dzisiaj "Dark" nie jest już tylko jedną z wielu netfliksowych ciekawostek, ale serialem, który szybko stał się swoistym fenomenem. Taka pozycja oznacza zaś rosnące z każdej strony wymagania, którym starając się sprostać, twórcy muszą podążać wedle ściśle określonego planu. Tobie drogi widzu pozostaje się w ich poczynaniach orientować, przynajmniej na tyle, na ile ci pozwolą.
Bo jasnym jest, że wszystkie karty jeszcze długo nie zostaną tu odkryte, a jeśli liczyliście na coś innego, to już początek 2. sezonu (widziałem cztery odcinki) pozbawi was złudzeń. Nie, twórcy "Dark" nie są szczególnie zainteresowane podsuwaniem nam wyjaśnień. Bardziej mnożeniem wątpliwości, zadawaniem kolejnych pytań i oczywiście wciąganiem nas jeszcze głębiej w serialowy świat. I muszę przyznać, że wychodzi im to całkiem nieźle, bo oderwać się od tej historii wciąż niełatwo.
Oczywiście pod warunkiem, że choć przyzwoicie odnajdujecie się w jej realiach, które na starcie nowej odsłony nie uległy diametralnym zmianom. Trzeba wam zatem wiedzieć, że od serii zaginięć w niemieckim miasteczku Winden minęło już ponad pół roku (tyczy się to również pozostałych linii czasowych), a atmosfera jest nadal daleka od spokojnej. Policja jest bezradna, bliscy ofiar pogrążeni w beznadziei, a przybycie niejakiego Clausena (Sylvester Groth) z policji federalnej, który ma spojrzeć na sprawę świeżym okiem, jakoś nie napełniło nikogo optymizmem.
Tyle oficjalnych informacji, pora zajrzeć pod powierzchnię. A tam robi się znacznie ciekawiej, ponieważ coraz więcej mieszkańców Winden nabiera słusznych wątpliwości wobec wszystkiego, co się wokół nich dzieje, szukając odpowiedzi na własną rękę. I w niektórych przypadkach je znajdując, przynajmniej częściowo. Całej układanki nie dostrzega tu bowiem ciągle nikt, nawet widzowie. No może znalazłoby się kilka tajemniczych postaci, które wydają się wiedzieć więcej od pozostałych, ale o nich ani słowa.
Dark sezon 2 – multum wątków, tłum bohaterów
Lepiej zajmijmy się porządkowaniem płaszczyzn czasowych, których, jak już dobrze wiecie, nam tu przybyło. Zarówno jeśli chodzi o przyszłość, do której pod koniec poprzedniego sezonu trafił młody Jonas (Louis Hofmann), jak i jeszcze bardziej odległą przeszłość, bo twórcy zabierają nas również do 1921 roku. To oznacza rzecz jasna, że przybywa też bohaterów – tych znanych w nowych wersjach i całkiem nowych – co sprawia, że fabularny labirynt staje się jeszcze bardziej zagmatwany.
Czasu na przyswojenie sobie nowych okoliczności nie mamy natomiast zbyt wiele, bo chyba wyszedłszy z założenia, że należymy już do wyższego kręgu wtajemniczonych, twórcy skaczą po liniach czasowych jak oszalali. Na porządku dziennym są zatem sytuacje, gdy pomiędzy kolejnymi scenami następują przeskoki o kilkadziesiąt lat, a zanim się w nich na dobre ogarniemy, już jesteśmy kiedy indziej.
Może zatem punktem odniesienia są motywacje poszczególnych bohaterów? I tak, i nie. Bywa oczywiście, że podążanie za centralną postacią odbywa się w sposób "tradycyjny" (jak choćby w przypadku Jonasa), ale niekiedy w grę wchodzą przecież dodatkowe zmienne, jak choćby fakt obecności tego samego bohatera w różnych czasach.
Wówczas skala trudności rośnie, bo trzeba wziąć pod uwagę jego możliwie różne motywacje czy poziom aktualnie posiadanej wiedzy. A potem i tak może się okazać, że zostaliśmy wyprowadzeni w pole. Najkrócej rzecz ujmując – "Dark" nadal nie jest serialem, który można śledzić jednym okiem do obiadu.
Dark, czyli podróże w czasie i koniec świata
Być może jest to nawet zdanie bardziej aktualne teraz, niż w poprzednim sezonie, bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że twórcy wręcz podnieśli sobie (i nam) poprzeczkę w kwestii fabularnego zaplątania. Wszak do tej pory miewaliśmy chociaż chwile wytchnienia od fantastycznych motywów, gdy "Dark" zamieniało się w skromniejszą, obyczajową opowieść, skupioną na zazwyczaj bolesnych przeżyciach swoich bohaterów. Tutaj nie tyle ich brakuje, co na swój sposób zostały one rozciągnięte w czasie.
Znacznie mniej miejsca poświęca się zatem mieszkańcom Winden z teraźniejszości (czy jak wolicie 2020 roku), często przenosząc emocjonalny punkt ciężkości na inne czasy lub nawet kilka z nich jednocześnie. Z jednej strony daje to okazję do lepszego poznania postaci, które dotąd miały jasno określone zadania w tej układance (jak choćby Egon czy Claudia Tiedemann), z drugiej powoduje, że zaniedbuje się bohaterów stanowiących wcześniej jej mniej czy bardziej centralną część (mało Ulricha, Hanny, Kathariny, dzieciaków) i nie zawsze ma to sensowne uzasadnienie.
Wszystko można oczywiście szybko naprawić, ale obserwując, jak rozwija się historia w pierwszych odcinkach, mam wątpliwości, czy twórcom w ogóle na tym zależy. Bardziej prawdopodobna wydaje mi się wersja, w której po prostu większość ogromnej obsady będzie traktowana instrumentalnie, czyli zacznie funkcjonować na zasadzie "tu jest nam potrzebny, a potem może zniknąć". Nie sprzyja to budowaniu mocnych więzi z bohaterami.
Zdziwiłbym się jednak, gdyby dalej było inaczej, także dlatego, że "Dark" coraz wyraźniej skręca w kierunku swojej fantastycznej otoczki, serwując nam już nie tylko klimatyczne tajemnice, ale i nieco mniej klimatyczne odpowiedzi. Czy coś na ich kształt, bo ani pseudonaukowy bełkot (na szczęście nie ma go za dużo), ani złowroga sekretna organizacja, ani same podróże w czasie, które zyskują tu efektowny wymiar, na miano wyjaśnień raczej nie zasługują. Prędzej znanych skądinąd motywów, które dopasowano do serialowych wymagań. Tak samo jak apokalipsę.
Dark sezon 2 – tajemnice bez odpowiedzi
Ta odgrywa zresztą w tym sezonie kluczową rolę, wciąż przypominając o swoim nieuchronnym nadejściu i stale przesuwających się wskazówkach zegara. Nie dość więc, że wszystko kręci się wokół niej, to jeszcze twórcy dbają, byśmy nigdy nie stracili z oczu unoszącego się nad całością złowieszczego fatum.
Mogą zatem podrzucić w tym celu cytat z Nietzschego, znajomą łacińską sentencję albo wątki religijne. Będą przypominać na każdym kroku, że wszystko jest połączone, cykl czasu niezmienny i rzeczy muszą wydarzyć się tak jak wcześniej. Zabiorą nas wreszcie do wyjątkowo nieprzyjaznej (czyli dokładnie takiej jak zawsze) postapokaliptycznej przyszłości i będą irytować hasłami w stylu "czas jest wszystkim" albo "czas jest złudzeniem". To która wersja jest prawdziwa?
Chciałoby się odpowiedzieć innym pytaniem: a czy to naprawdę takie ważne? Nie ukrywam bowiem, że choć oglądanie "Dark" sprawia mi dużą przyjemność, nijak nie potrafię się w tę opowieść wkręcić całym sobą i z wypiekami na twarzy śledzić każdy, nawet najdrobniejszy, podrzucany przez twórców element.
Za mało tu autentycznych emocji i pełnokrwistych postaci, a za dużo intryg i fabularnych układanek, by niemiecki serial zmienił status z doskonale przemyślanej rozrywki na coś więcej. Ale czy to źle? Bynajmniej, i 2. sezon, który wciąga nie mniej od poprzednika, jest jeszcze efektowniejszy, bardziej rozbudowany i pod każdym względem większy, tylko to potwierdza. A fakt że zmierza przy tym do jasno określonego końca, jeszcze bardziej działa na jego korzyść. Wszystko to wystarcza, byście w napięciu odliczali godziny do premiery. Zegar tyka. Tik-tak.