"The Walking Dead" (2×13): Wreszcie coś się dzieje
Nikodem Pankowiak
25 marca 2012, 09:34
Wczoraj wieczorem stacja FOX wyemitowała w Polsce finał 2. sezonu "The Walking Dead". Czy sprostał on oczekiwaniom nieco zawiedzionych poziomem całej serii fanów? Spoilery.
Wczoraj wieczorem stacja FOX wyemitowała w Polsce finał 2. sezonu "The Walking Dead". Czy sprostał on oczekiwaniom nieco zawiedzionych poziomem całej serii fanów? Spoilery.
Rick i Carl pochylający się nad ciałem Shane'a oraz sunąca w ich kierunku horda zombie. Z takim obrazem zostawiła nas końcówka 12., przedostatniego, odcinka 2. sezonu "The Walking Dead". Jak można było się spodziewać, fabuła finału kręciła się wokół nagłego pojawienia się szwendaczy i zagrożenia, jakie niosło ono za sobą dla farmy.
Tak, jak przewidziałem przed tygodniem w telewizyjnym przeglądzie, w finale twórcy zaserwowali widzom to samo, tyle że w większej skali. Wszyscy ci, którzy do tej pory (słusznie) narzekali na nudę, musieli choć na chwilę przestać, gdy przez ponad połowę odcinka mogli obserwować wielką bitwę pomiędzy ludźmi i zombie. Sporo w tym emocji, jednak podczas oglądania cały czas towarzyszyło mi pytanie: czy ja już gdzieś tego nie widziałem? Cały odcinek można byłoby podsumować w prosty sposób: to zwiększona dawka tego, za co wszyscy tak kochamy lub kiedyś kochaliśmy "The Walking Dead", czyli jeszcze więcej krwi, jeszcze więcej trupów, jeszcze więcej akcji.
Zombiaki atakujące farmę Hershela umożliwiły pozbycie się kilku
niepotrzebnych postaci i tym samym zrobiło się trochę miejsca dla tych, które pojawią się w 3. sezonie. A te, jak pokazała jedna z ostatnich scen, mogą być niezwykle interesujące. Niestety szansa ta nie została do końca wykorzystana (na co komu T-Dog!?).
Wydarzenia z finału sprawiły także, że ciekawsza stała się postać Ricka. Facet wreszcie udowodnił, że ma jaja i nie zamierza dalej konsultować swoich decyzji z ludźmi, którzy nie poradziliby sobie bez jego dowództwa. Przemiana Ricka chyba niezbyt spodobała się Lori. Notabene, postać grana przez Sarę Wayne Callies staje się coraz bardziej irytująca. Możliwe, że to wina jej ciąży, obyśmy więc nie musieli długo czekać na jej rozwiązanie. Zastanawia mnie także, jak w nowym środowisku poradzi sobie Hershel, w końcu dopiero co stracił farmę, na której był panem mogącym dyktować warunki. Wraz nią odeszli jego żona i syn, dwie postacie zupełnie niepotrzebne. Otwartym pozostaje także pytanie, jak cała grupa zareaguje na dyktatorskie zapędy Ricka oraz czy Andrea wybaczy swoim towarzyszom, że zostawili ją na pastwę losu.
Finał przyniósł także nadzieję, że twórcy, pomimo odejścia już na początku Franka Darabonta, wciąż potrafią robić dobre odcinki, w których pseudoegzystencjonalne dyskusje zostaną zepchnięte na drugi plan. Ciekawe, czy uda się im utrzymać formę w 3. sezonie, którego miejsce akcji poznaliśmy w ostatnim ujęciu odcinka. Wydaje się, że wszystko będzie ciekawsze od kolejnych odcinków na położonej z dala od reszty świata farmie.
Dwadzieścia minut ciągłej akcji i napięcia nie powinno jednak przyćmić obrazu 2. sezonu, a ten jest, powiedzmy sobie szczerze, słaby. Zbyt dużo czasu zmarnowano na niepotrzebne rozmowy czy dylematy uczuciowe i moralne. Oczywiście, żaden serial nie może się bez nich obejść, jednak w dziele przedstawiającym świat, gdzie rządzą zombie, to nie one powinny zostać umieszczone na pierwszym miejscu, a tak niestety było przez większą część sezonu. Widać, że zwolnienie Darabonta przez szefów AMC było błędem, w oczy rzucają się także nałożone na serial zbyt duże ograniczenia budżetowe (palący się zombie wyglądali fatalnie).
Zakończenie 2. sezonu "The Walking Dead" przywróciło moją nieco już podupadłą wiarę w ten serial. Scenarzyści nie zaskoczyli mnie absolutnie niczym, ale też nie liczyłem na żadne zaskoczenie. Miało być krwawo, miało być groźnie, i tak właśnie było. To dokładnie to, czego oczekuję od serialu traktującego o świecie pełnym zombie. Mam nadzieję, że twórcy również dojdą do takiego wniosku i nie zboczą już ze ścieżki obranej w finale sezonu. Drugi raz nie będę czekał tak długo, by zobaczyć trochę akcji.