Wciąż nie potrafię uwierzyć, że tak wygląda moje życie. Walton Goggins opowiada nam o "Deep State" i nie tylko
Nikodem Pankowiak
26 maja 2019, 20:02
"Deep State" (Fot. FOX)
Walton Goggins, znany z takich seriali, jak "Justified" czy "Synowie Anarchii", gra główną rolę w 2. sezonie "Deep State". Z okazji polskiej premiery mieliśmy okazję porozmawiać z aktorem.
Walton Goggins, znany z takich seriali, jak "Justified" czy "Synowie Anarchii", gra główną rolę w 2. sezonie "Deep State". Z okazji polskiej premiery mieliśmy okazję porozmawiać z aktorem.
26 maja o godz. 20:10 na FOX Polska startuje 2. sezon "Deep State" z podtytułem "Tajny układ". 1. sezon serialu wyróżniała rola Marka Stronga, a teraz pałeczkę przejmuje Walton Goggins, którego znacie m.in. jako Boyda Crowdera z "Justified". To właśnie za tę rolę aktor, grający równie chętnie w serialach dramatycznych i komediowych, otrzymał nominację do nagrody Emmy.
Jego postać w "Deep State" to były agent CIA, który przeszedł do sektora prywatnego i jest kimś w stylu filmowego Michaela Claytona. U boku Gogginsa pojawią się aktorzy znani z 1. sezonu, w tym Joe Dempsie, Karima McAdams, Alistair Petrie i Anastasia Griffith. Oprócz nich zobaczymy też nowe twarze, m.in. Victorię Hamilton ("The Crown"), Alexandra Siddiga ("Szpieg"), Lily Bandę ("The Boy Who Harnessed the Wind") oraz Zainab Jah ("Homeland").
Walton Goggins o serialu Deep State: Tajny układ
Z Waltonem Gogginsem mieliśmy okazję chwilę porozmawiać w poniedziałek, ten z finałem "Gry o tron". I to on zaczął naszą rozmowę:
Walton Goggins: Cześć, jak się masz?
Nikodem Pankowiak: Dziękuję, bardzo dobrze, jestem tylko trochę zmęczony, bo o 4 rano oglądałem finał "Gry o tron" [rozmowa odbyła się w poniedziałek 20 maja – red].
Nie wiem, czy nie powinienem się obrazić, że zamiast "Gry o tron" nie oglądałeś "Deep State"…
Nikodem: Dodam na swoje usprawiedliwienie, że 2. sezon "Deep State" startuje w Polsce dopiero za kilka dni, więc będę miał jeszcze okazję, aby się nie wysypiać z tego powodu.
Trzymam cię za słowo.
W 2. sezonie "Deep State" przejmujesz pałeczkę od Marka Stronga, którego Max Easton znika z ekranu, i wcielasz się w zupełnie nową postać, Nathana Millera. Jak bardzo wpłynie to na serial i jak bardzo zmieni się on w porównaniu do tego, co widzieliśmy wcześniej?
1. sezon był sygnowany głównie nazwiskiem Marka, wspaniałego aktora. Ale gdy już przejdziesz do porządku dziennego nad tym, co robisz, zaczyna bardziej chodzić o twój własny wkład w całą historię. Nie chodzi o to, aby nagle ją zmieniać, robić wszystko inaczej, tylko o to, by stać się jej częścią.
Oczywiście, historia w jakimś stopniu zmienia się naturalnie – 1. sezon skupiał się na Marku, jego postaci i ludziach dookoła. Dopiero pod koniec dowiadujesz się, że deep state istnieje i kim tak naprawdę są ci ludzie. W 2. sezonie skupiamy się bardziej na tym, jak ci ludzie działają. I dla mnie było to bardzo ekscytujące zadanie – stać się twarzą organizacji, która nie ma żadnej twarzy, a która kontroluje sposób, w jaki działa świat.
Wspomniałeś o wnoszeniu własnego wkładu w produkcję serialu, ale czy widzisz jakiekolwiek podobieństwa między granym przez ciebie Nathanem Millerem i postacią Maxa Eastona, w którą wcielał się Mark Strong? Czy może postanowiłeś stworzyć zupełnie inną postać od swojego poprzednika?
Nie gram tej samej postaci, co Mark, więc naturalne jest, że różnią się one od siebie kompletnie. Mamy tu do czynienia ze zmianą perspektywy, ale wciąż oglądamy świat oczami ludzi, którzy są ofiarami deep state'u. W nowym sezonie widzowie będą mogli zobaczyć, czym tak naprawdę jest deep state i jakie są motywacje człowieka pracującego w jego imieniu.
Dla mnie osobiście najbardziej interesującą rzeczą było eksplorowanie ludzkiej strony bohatera, który został wybrany do reprezentowania tego swoistego państwa w państwie. Bardzo interesowało mnie pokazanie, jak decyzje, które Nathan Miller popełniał i rola, w której został obsadzony, wpływają na jego życie.
Dołączyłeś do serialu w jego 2. sezonie i grasz teraz główną rolę. Oczywiście "Deep State" zdążył już zdobyć własną publikę, więc wydaje się, że porównania między tobą i Markiem Strongiem są nieuniknione i istnieje ryzyko, że niektórzy widzowie nie zaakceptują twojej postaci. Czy czujesz w związku z tym większą odpowiedzialność? Czy jest to coś, o czym aktorzy w ogóle myślą, gdy decydują się na przyjęcie roli w serialu, który został stworzony bez ich udziału?
Bardzo dobre pytanie. Nie wykonywałbym swojej pracy właściwie, gdybym po prostu chciał odtworzyć to, co działo się przed moim dołączeniem do obsady. Oczywiście, należy się wpasować, ale to wykracza poza zadanie wyłącznie dla aktora. W tym przypadku chodzi o wizję Matthew Parkhilla [jeden z twórców "Deep State" – red.] na jego serial, na to, co chce w nim w przekazać.
Dla mnie jako aktora nie ma mowy o braniu pod uwagę tego, że komuś moja rola może się nie spodobać. Moją rolą jest opowiedzieć historię z 2. sezonu, nie pierwszego i nie myślę o ewentualnej krytyce. Uważam, że jeśli szczery w swojej roli, ludzie odpowiedzą na nią pozytywnie.
Wydajesz się jednym z najbardziej zajętych aktorów, zawsze jesteś zaangażowany w jakiś projekt. Teraz to "Deep State", jesienią na CBS startuje sitcom "The Unicorn", a w swojej karierze zaliczyłeś wiele nieoczywistych ról, jak np. ta w "Synach Anarchii", gdzie grałeś transwestytę. Czy takie zróżnicowanie to coś, czego poszukujesz, czy to wychodzi naturalnie?
Lubię zgadywać i poszukiwać rzeczy, które do mnie przemawiają, i które, jeśli mam być kompletnie szczery, czasem mnie przerażają i są dla mnie wyzwaniem. Większość moich ról w ostatnich 10-15 latach głęboko mnie przerażała, ale właśnie z takich doświadczeń można wiele wynieść. Nieważne, czy to "Deep State", "The Unicorn" czy "Vice Principals" – te wszystkie projekty były dla mnie ekscytujące i przy tym bardzo zróżnicowane. Wciąż nie potrafię uwierzyć, że tak wygląda moje życie.