Emilia Clarke opisuje, jak stoczyła walkę o życie. Po pierwszym sezonie "Gry o tron" w jej mózgu pękł tętniak
Magdalena Miler
21 marca 2019, 22:08
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Emilia Clarke otworzyła się przed fanami i wyznała swoją traumatyczną historię sprzed kilku lat. Po zakończeniu pracy nad pierwszym sezonem "Gry o tron" aktorka doznała wylewu.
Emilia Clarke otworzyła się przed fanami i wyznała swoją traumatyczną historię sprzed kilku lat. Po zakończeniu pracy nad pierwszym sezonem "Gry o tron" aktorka doznała wylewu.
Emilia Clarke, czyli Daenerys Targaryen z "Gry o tron", ma dzisiaj 32 lata. Ta młoda aktorka podzieliła się z fanami na łamach magazynu "The New Yorker" swoją traumatyczną historią, która miała miejsce po zakończeniu pierwszego sezonu serialu.
Emilia trenowała na siłowni w Londynie, gdy w jej mózgu pękł tętniak. Natychmiast została przewiedziona do szpitala, gdzie lekarze zdiagnozowali krwotok podpajęczynówkowy albo jak wolicie udar czy wylew.
— Jak się później dowiedziałam, jeden na trzech pacjentów z SAH [krwotok podpajęczynówkowy] umiera natychmiast lub w bliskiej przyszłości. W przypadku pacjentów, którzy przeżyją, konieczne jest natychmiastowe leczenie polegające na uszczelnieniu tętniaka i pojawia się ryzyko powstania drugiego, często śmiertelnego krwawienia. Jeśli miałam przeżyć i uniknąć strasznych konsekwencji, musiałam przejść pilną operację, która nie dawała żadnych gwarancji — pisze aktorka.
Emilia szczegółowo opisuje, jak próbowała "opanować ból i mdłości" w trakcie udaru. Metodą na zachowanie przytomności było przypominanie sobie kwestii jej postaci z "Gry o tron".
Natomiast podczas rehabilitacji musiała zmierzyć się z najgorszym, czyli z jedną z konsekwencji wylewu w postaci afazji, schorzenia, które uniemożliwia płynne wysławianie się. Przy czym w przypadku Clarke mogło to być równoznaczne ze straceniem pracy. Afazja minęła, jednak w mózgu aktorki zdiagnozowany został jeszcze jeden tętniak.
Praca podczas 2. sezonu serialu będzie zawsze kojarzyła się Emilii z morfiną, która pomagała jej w uśmierzeniu bólu.
— Czułam się wtedy zamroczona, słaba i myślałam, że umrę. Podczas jednego z pierwszych dni kręcenia scen w do 2. sezonu w Dubrowniku powtarzałam sobie: "Nic mi nie jest, mam 20 lat, czuję się dobrze". Rzuciłam się w wir pracy, ale po pierwszym dniu wróciłam do hotelu i padłam ze zmęczenia — kontynuuje Emila.
To nie koniec tej traumatycznej historii. Po 3. sezonie "Gry o tron" rutynowe badanie wykazało, że drugi tętniak w mózgu młodej aktorki znacznie się powiększył. Konieczny był zabieg jego usunięcia. Emilia przeszła kolejne dwie operacje i spędziła miesiąc w szpitalu. Był to dla niej tak trudny okres, że dzisiaj ma problem z tym, żeby sobie go przypomnieć.
— Było tak ciężko, że trudno jest mi dzisiaj przywołać w pamięci te ponure dni z jakimikolwiek szczegółami. Mój mózg je wyparł, ale pamiętam jedno, byłam przekonana, że nie będę żyła — pisze aktorka.
Takie wyznanie musiało kosztować Emilię dużo odwagi. Aktorka dodaje, że jest świadoma tego, że niezliczona ilość ludzi cierpi o wiele bardzie od niej, ale jednocześnie chciała podziękować za troskę, którą otrzymała od bliskich.