Nasz top 10: Najlepsze seriale lutego 2019 roku
Redakcja
9 marca 2019, 22:02
"Russian Doll" (Fot. Netflix)
Najlepsze seriale lutego to według nas przede wszystkim komedie: od "Brooklyn 9-9", przez "Crashing" i "One Day at a Time", aż po bardzo nietypowe "Russian Doll". Do naszego top 10 załapał się też m.in. "Detektyw".
Najlepsze seriale lutego to według nas przede wszystkim komedie: od "Brooklyn 9-9", przez "Crashing" i "One Day at a Time", aż po bardzo nietypowe "Russian Doll". Do naszego top 10 załapał się też m.in. "Detektyw".
10. Baptiste (nowość na liście)
Dwa sezony "The Missing" wystarczyły, żeby Julien Baptiste (Tchéky Karyo) został jednym z naszych ulubionych ekranowych detektywów, a coś nam mówi, że wkrótce jego status może się jeszcze poprawić. Tym razem już za sprawą własnego serialu, którego udany start wystarczył, by załapać się do lutowego zestawienia.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że "Baptiste" pod żadnym względem nie odkrywa Ameryki – to solidnie napisana i zagrana historia kryminalna, która wygląda nawet na nieco mniej wyszukaną, niż w przypadku serialu-matki. W niczym to jednak nie przeszkadza, bo rzecz wciąga z każdą minutą coraz bardziej, po standardowym początku obierając mniej przewidywalne kierunki, by w drugim odcinku prowadzić już nas przez pełną niecodziennych wątków fabułę.
Mamy więc sporo biegania po Amsterdamie i jego mrocznych zakątkach. Mamy sprawę zaginionej dziewczyny, która okazuje się znacznie bardziej skomplikowana, niż można było sądzić. Mamy Toma Hollandera w niejednoznacznej roli, a także rumuński gang i polski wątek (a także aktorkę, Annę Próchniak). I nie, oczywiście, że to nie wszystko, ale przecież nie będziemy psuć wam zabawy.
Uwierzcie nam zatem na słowo, że detektyw Baptiste będzie miał pełne ręce roboty – wcale nas nie zdziwi, jeśli za miesiąc wyląduje wyżej w zestawieniu. [Mateusz Piesowicz]
9. High Maintenance (spadek z 8. miejsca)
Niewiele u nas ostatnio o "High Maintenace", ale po prostu 3. seria niezbyt często nas porywa. Doceniamy rozwój prywatnego życia Faceta i ciekawie prowadzony romans z Lee (Brit Lower), podobają nam się niektóre nowojorskie opowieści z tego sezonu, ale sporo innych szybko zapominamy. Stąd dopiero 9. miejsce kameralnej komedii o trawce i masie innych spraw.
Na szczęście obok naprawdę słabej jak na "High Maintenace" historii weterynarza oraz paru mało zajmujących opowieści serial dał nam w lutym między innymi uroczego chłopczyka w restauracji, dojrzałą modelkę zderzającą się z nowym dla niej światem oraz naprawdę koszmarną współlokatorkę, która ma jednak w zanadrzu piękne wspomnienia o Nowym Jorku.
A najlepszym dowodem inwencji twórców było w minionym miesiącu "Breathwork". Pełen znajomych postaci i skupiony na dniu z planu filmowego odcinek przyniósł nie tylko nowe informacje o sytuacji Lee, przekazane w subtelny i intrygujący sposób, ale także tragikomiczny obraz świata filmu z egocentrycznymi aktorami, sfrustrowaną ekipą techniczną i bardzo zadowolonym z życia lekarzem.
To złożona wizja Nowego Jorku, chwilami zaskakująco małomiasteczkowego, ale przecież wciąż niemożliwie kuszącego ludzi z całego świata. Nie w każdej historii z lutowych odsłon "High Maintenance" udało się osiągnąć równie wysoki poziom rozrywki, klimatu i niuansów, ale to wciąż warta uwagi, delikatnie komediowa propozycja. [Kamila Czaja]
8. You're the Worst (awans z 10. miejsca)
Ostatnia seria "You're the Worst" jest zdecydowanie nierówna. W lutym mieliśmy odcinki, które broniły się parodią (jak trójkąt miłosny Paul – Becca – Veron) lub po prostu szybko uciekały nam z pamięci, zostawiając po sobie tylko pojedyncze wątki czy sceny (rozwój kariery Gretchen i zdrada Jimmy'ego, który nie chce być "dobrym chłopcem").
Równocześnie jednak Stephen Falk nawet w mniej zachwycające odsłony serialu potrafi nas wciągnąć, bo wciąż czekamy, jak rozwinie się kwestia ponurych scen z przyszłości, w których Gretchen i Jimmy najwyraźniej nie są razem. Przez świadomość, że prawdopodobnie wszystko zmierza w bardzo mrocznym kierunku, inaczej ogląda się nawet bardziej trywialne odcinki.
Poza tym kiedy twórcy "You're the Worst" dają nam w 5. serii naprawdę dobrą historię, to okazuje się ona na tyle udana, że równoważy słabsze momenty. W lutym odcinkiem, którego na pewno szybko nie zapomnimy, było "Zero Eggplants". Komediowy wątek ofiary złożonej przez Jimmy'ego, by udobruchać Gretchen, zszedł tu na drugi plan, a w centrum była sama Gretchen ze swoimi lękami przed zaangażowaniem i własną depresją.
Chcielibyśmy, żeby "You're the Worst" zapewniało nam więcej takich pokazów połączenia komedii i tragedii, lekkiego romansu egocentrycznych bohaterów z melodramatem. Póki co serial ląduje na miejscu 8., a my czekamy, jaką formę serial pokaże w marcowych odcinkach i w kwietniowym finale całości. [Kamila Czaja]
7. Catastrophe (powrót na listę)
Finałowy sezon "Catastrophe" nie był idealny, więc nieszczególnie się nim zachwycaliśmy. Luty obok średniego odcinka, w którym Sharon (Sharon Horgan) podejrzewała dyrektora o molestowanie, a Rob (Robe Delaney) podlizywał się swojemu szefowi (znany z "Seksu w wielkim mieście" i "The Good Wife" Chris Noth), przyniósł nam jednak warty docenienia ostatni odcinek całego serialu.
Przemyślane zamknięcie losów brytyjsko-amerykańskiej pary, która wydawała się nie mieć szans, zarezerwowało "Catastrophe" miejsce w rankingu miesiąca i zostanie w naszej pamięci jako bardzo udany finał. Nie tylko godnie pożegnano Mię, oddając równocześnie hołd zmarłej w 2016 roku Carrie Fisher, ale też zafundowano nam dużo emocji w relacji głównych bohaterów.
Padło sporo nieprzyjemnych słów, które mogłoby zakończyć niejeden związek, ale Sharon i Rob po latach okazali się wciąż zakochani, a przy tym wystarczająco zdeterminowani, by zawalczyć o dalsze wspólne życie. Niespodziewana ciąża to tylko dodatkowa motywacja, bo tak naprawdę wciąż chodzi po prostu o to, że dwoje dość paskudnych ludzi nie może bez siebie żyć.
Nie osłabia to serwowanych nam przez lata w "Castastrophe" ponurych wniosków, zwłaszcza tych na temat miłości i macierzyństwa. Wszystko jest tu wielowymiarowe, a pesymizm, czasem wręcz cynizm, bardzo dobrze uzupełnia się z nadzieją Sharon i Roba, że jednak warto płynąć razem pod prąd – czasem nawet dosłownie. Będziemy tęsknić za tym humorem i ostrością diagnoz. [Kamila Czaja]
6. Brooklyn 9-9 (awans z 7. miejsca)
Jeśli ktoś z jakiegoś powodu miałby mieć wątpliwości, czy przenosiny policjantów z 99. posterunku z FOX-a do NBC wyszły im na dobre, to lutowe odcinki powinny go ich definitywnie pozbawić. "Brooklyn 9-9" pokazał bowiem w tym miesiącu, że jest jedną z nielicznych współczesnych komedii, które nie tylko świetnie bawią, ale mają też coś ważnego do powiedzenia.
Zanim jednak doszliśmy do odcinka o #MeToo, mieliśmy trzy luźniejsze, co wcale nie znaczy, że szczególnie gorsze odsłony. W końcu jak tu narzekać na kolejną wizytę Douga Judy'ego (Craig Robinson), Jake'a i Rosę wyjaśniających bardzo skomplikowaną sprawę albo kapitana Holta perfekcyjnie rozpracowującego nasłaną na niego wtyczkę? Nie, absolutnie nie mieliśmy powodów do narzekań, a przecież najlepsze miało dopiero nadejść.
Odcinek "He Said, She Said" okazał się bowiem jeszcze lepszy, niż można było sobie wyobrażać – w końcu ważny temat nie zawsze gwarantuje odpowiednie do niego podejście, zwłaszcza w sitcomie. Twórcy "Brooklyn 9-9" sprostali jednak zadaniu wzorowo, opowiadając niby drobną, ale bardzo istotną historię o tym, co kobiety przechodzą każdego dnia.
Świetne uchwycenie tematu i jeszcze lepsze, robiące ogromne wrażenie aktorstwo Melissy Fumero zaowocowały fabułą, która dla zrozumienia #MeToo może zrobić więcej, niż w stu procentach poważny dramat. I za to "Brooklyn 9-9" zasłużył na najwyższe uznanie. [Mateusz Piesowicz]
5. Odpowiednik (awans z 9. miejsca)
Oczywiście, że jest nam przykro, że "Odpowiednik" skończył się prawdopodobnie na dobre. Musimy jednak przyznać, że twórcy zrobili, co mogli, by nam to gorzkie pożegnanie jak najbardziej osłodzić. Nie zostaliśmy zatem z otwartymi wątkami i tysiącem pytań, lecz z uchyloną furtką, która może równie dobrze służyć za zgrabny punkt końcowy.
Co nie znaczy rzecz jasna, że nie chcielibyśmy więcej, zwłaszcza że w tym sezonie "Odpowiednik" rósł w naszych oczach z odcinka na odcinek i jego lutowe odsłony tylko to potwierdziły. Oglądaliśmy je bowiem jak na szpilkach, patrząc jak w obliczu konfliktu dwóch światów sporego przyspieszenia nabiera akcja i rosną osobiste stawki. To ostatnie znalazło z kolei odbicie przede wszystkim w skomplikowanym układzie dwóch Howardów i Emily, co oczywiście musiało się dla kogoś źle skończyć.
Ale jeszcze zanim doszliśmy do tragicznego finału, mieliśmy choćby kolejne w serialu fantastyczne starcie dwóch pozornie identycznych osobowości. Stająca twarz w twarz z samą sobą Emily (doskonała Olivia Williams) będzie równie pamiętnym symbolem "Odpowiednika" co kłótnia Howardów z poprzedniego sezonu i to mimo, że tym razem było spokojniej. Pod powierzchnią się bowiem aż gotowało i ostatecznie padło dużo istotnych słów.
Tym ważniejszych w kontekście finału, w którym szybka akcja i napięcie przeplatały się z emocjami świadczącym o tym, jak bliscy stali się nam tutejsi bohaterowie i ich światy. Szkoda byłoby ich żegnać, ale cieszy nas, że przynajmniej możemy to robić z wysokiego miejsca w rankingu. [Mateusz Piesowicz]
4. Na wylocie (awans z 5. miejsca)
Krok po kroku wspina się "Na wylocie" w naszym rankingu, lądując tym razem tuż za podium. I bynajmniej nie jest to miejsce niezasłużone, bo serial Pete'a Holmesa przeżywa aktualnie bez wątpienia najlepszy okres w swojej krótkiej historii, co tydzień częstując nas kapitalnym odcinkami.
Luty spina się nam dodatkowo ładną klamrą, bo zaczynaliśmy go jeszcze w okresie swoistego miesiąca miodowego Pete'a i Kat (Madeleine Wise), gdy wspólne wyprawy do sex shopu i rozmowy motywacyjne z Rayem Romano wskazywały na to, że nasz bohater trafił w końcu na partnerkę idealną. Minęły jednak trzy tygodnie i sytuacja zmieniła się o 180 stopni, podobnie jak Kat, odsłaniająca swoje znacznie gorsze oblicze i urządzająca pokazy szalonej zazdrości oraz awantury na środku ulicy.
Nie żeby nas to jakoś szczególnie dziwiło, w końcu znając szczęście Pete'a, można się było domyślić, że to wszystko wygląda aż nazbyt idealnie. No ale przynajmniej ma Holmes mnóstwo nowych doświadczeń, nawet jeśli niektóre mogą mu się śnić po nocach jako koszmary. Zawsze coś, prawda?
Znacznie bardziej zadowolona z rozwoju wypadków może być Ali (Jamie Lee), która najpierw brutalnie uświadomiła Jasona (Dov Davidoff), że czasy się zmieniły, a potem zaliczyła brawurowy debiut ekranowy u Setha Meyersa. I najwyraźniej wciąż nie pozbyła się uczuć względem Pete'a, więc kto wie – może jednak czeka nas jakiś happy end? [Mateusz Piesowicz]
3. One Day at a Time (powrót na listę)
Jeśli najnowszy "One Day at a Time" miałby być równocześnie ostatnim (chociaż mamy nadzieję, że nie), to serial Glorii Calderon Kellett i Mike'a Royce'a odejdzie w doskonałej formie. 3. seria różni się od poprzedniej rozłożeniem akcentów, ale to nie znaczy, że jest słabsza.
Odsunięcie na dalszy plan politycznych i społecznych wątków pozwoliło twórcom tym razem zająć się głównie prywatnymi historia bohaterów. Mniej było niestety Rity Moreno w roli Lydii, ale za to inni aktorzy mogli dać z siebie więcej, pogłębiając postacie lub konsekwentnie kontynuując ich losy.
Wiedzieliśmy już, że Penelope (Justina Machado) to bohaterka, której historia niesamowicie nas wciąga, chociaż mniej może w wątkach romansowych, a bardziej w zmaganiach z licznymi obowiązkami i depresją. W tej serii zaproponowano świetny odcinek dotyczący ataków paniki ("Anxiety"}, a przy tym postawiono na postępy Penelope w zrozumieniu członków rodziny i samej siebie. Zdecydowano się na podkreślenie jej empatii i wytrwałości, odsuwając na dalszy plan zainteresowanych nią mężczyzn.
Ciekawe wątki dostały też dzieci Penelope. Elena (Isabella Gomez), zwłaszcza w jednym z najlepszych w serii odcinków, The First Time", nie jest już chodzącym stereotypem, a Alex (Marcel Ruiz) uczy się odpowiedzialności i radzenia sobie w skomplikowanym świecie nowych oczekiwań wobec mężczyzn. Nic jednak nie przebiło tego, jak poruszająco poprowadzono historię Schneidera (Todd Grinnell). Kiedyś komiczny przerywnik, dziś pełnokrwista postać zmagająca się z okropnym ojcem i nawrotem alkoholizmu.
Dostaliśmy kolejną dawkę ciepła, mądrych rozmów, świetnych występów gościnnych (w 3. serii pojawiła się między innymi Gloria Estefan ), niegłupiego humoru i wyjątkowego klimatu, który pozwolił "One Day at a Time" zdecydowanie przerosnąć formułę tradycyjnego sitcomu. Chcielibyśmy więcej, ale w razie czego cieszmy się, że w ogóle mogliśmy poznać Alvarezów i ich przyjaciół. [Kamila Czaja]
2. Detektyw (awans z 3. miejsca)
"Detektyw" nigdy nie był serialem bez wad i 3. sezon też wolny od nich nie jest. Ale jest to też serial, który uwielbiamy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Serial, w którym wszystko sprawia nam przyjemność — małomiasteczkowy klimat, w ten czy inny sposób wadliwi ludzie, mroczne sprawy, literackie dialogi, zmyłki ze strony twórcy.
Z drugiej połowy sezonu, którą oglądaliśmy w lutym, zapamiętamy przede wszystkim nieoczywisty finał, po którym zostało tyle samo pytań co odpowiedzi. Zapamiętamy Mahershalę Alego razy trzy, ale też znakomitą rolę Scoota McNairy'ego, a przede wszystkim to, wyprawiał podczas przesłuchania w odcinku "Hunters in the Dark". Zapamiętamy, jak skończył biedny Woodard i co się działo pomiędzy Haysem a Amelią na przestrzeni lat.
Koniec końców "Detektyw" okazał się (znowu!) raczej dramatem egzystencjalnym z dodatkiem kryminału niż na odwrót. I świetnie. W dobie identycznych, masowo produkowanych seriali dzieło Nica Pizzolatto wciąż się wyróżnia, wciąż jest jakieś i wciąż ma wiele do powiedzenia. Mamy nadzieję, że będzie kolejny sezon, choć zgadzamy się z twórcą i HBO, że lepiej trochę poczekać. [Marta Wawrzyn]
1. Russian Doll (nowość na liście)
Najlepsza do tej pory niespodzianka 2019 roku. I słowo "niespodzianka" nie zostało tutaj użyte przypadkowo, bo "Russian Doll" to jedna z tych perełek, których Netflix praktycznie nie promował. Wielka szkoda, że tak się stało, ale wciąż — pewnie trochę naiwnie — liczymy na jakiegoś rodzaju kontynuację, być może z tymi samymi, a być może z nowymi bohaterami. Bo to, co zobaczyliśmy, było świeże, wdzięczne i mądrzejsze od wielu "poważnych" produkcji.
A wszystko zaczyna się od totalnego absurdu. Nadia (Natasha Lyonne z "Orange Is the New Black") umiera w swoje 36. urodziny, próbując opuścić imprezę urodzinową zorganizowaną przez przyjaciółkę, by chwilę po śmierci w niewytłumaczalny sposób na nią powrócić. Cykl powtarza się raz, drugi, dziesiąty — nasza bohaterka jest pozbawiana życia na wymyślne sposoby i zawsze wraca do tej samej łazienki w nowojorskim mieszkaniu, coraz bardziej zdeterminowana, żeby rozwiązać zagadkę swojego "Dnia świstaka".
W "Russian Doll" jest sporo absurdalnej komedii, kilka tajemnic do odgadnięcia i sporo innych elementów, które znamy z popkultury, złożonych w bardzo pomysłową całość. Szybko jednak okazuje się, że to coś więcej niż sprytna zabawka i kolejna poryta komedia w jednym. Serial Netfliksa to przede wszystkim najdziwniejsza, najbardziej emocjonalna surrealistyczna sesja terapeutyczna od czasów 1. sezonu "Legionu". Taka, której bohaterów chce się poznawać coraz bardziej i bardziej, odkrywając kolejne warstwy tej niezwykłej opowieści.
Opowieści w duchu bardzo ludzkiej i prostej, bo skupiającej się na sprawach, które w jakiś sposób dotyczą nas wszystkich. Nadia, a potem także towarzysz jej niedoli mierzą się z różnego rodzaju traumami i strachami, decydując się na wspólne poszukiwanie odpowiedzi na najbardziej podstawowe z pytań egzystencjalnych, na czele z "Czy warto w to brnąć dalej?". To serial zaskakujący, przejmujący i na każdym kroku zachwycający swoją niestandardowością. Oby w jakiejś wersji do nas wrócił. [Marta Wawrzyn]