Bez zmian. Palin i McCain przegrywają w "Game Change"
Michał Kolanko
14 marca 2012, 22:33
"Game Change" zapowiadał się wyśmienicie. Ten film HBO oparty na bestellerowej książce miał przenieść na mały ekran emocje jednej z najbardziej niesamowitych kampanii wyborczych wszech czasów. Jaki jest rezultat? Lekkie rozczarowanie.
"Game Change" zapowiadał się wyśmienicie. Ten film HBO oparty na bestellerowej książce miał przenieść na mały ekran emocje jednej z najbardziej niesamowitych kampanii wyborczych wszech czasów. Jaki jest rezultat? Lekkie rozczarowanie.
By zrozumieć, o co chodzi z "Game Change", należy przypomnieć książkę, na której oparto film. Dwóch znakomitych amerykańskich dziennikarzy, Mark Halperin i John Heilemann, wpadło na pomysł, aby napisać kampanijną książkę, która pokazałaby prawdziwe tło i wszystkie smaczki politycznego starcia o prezydenturę w 2008 roku. A było to zadanie o tyle karkołomne, że tą kampanię opisywało tysiące dziennikarzy – w internecie, w telewizji, w prasie tradycyjnej. Wydawałoby się, że przy takim natężeniu tekstów politycznych, żadna książka nie może być już zaskakująca.
Ale dwójce autorów udała się ta sztuka. Rok po wyborach książka "Game Change" wywołała polityczną burzę. Rozmowy z członkami sztabów McCaina, Obamy i Clinton dały zaskakująco bogaty w nowe detale obraz tego, co działo się w środku.
Ta książka od razu spodobała się HBO. I tak w niemal cztery lata po wyborach w USA dwugodzinny "Game Change" przeniósł widzów w sam środek kampanii wyborczej, do chwili gdy John McCain (Ed Harris) wraz ze swoim głównym strategiem Steve'em Schmidtem zastanawia się, kogo wybrać na kandydata na wiceprezydenta. Ponieważ jest w sytuacji, w której klęska wydaje się niemal pewna, musi iść na ryzyko. Potrzebuje gamechangera – czegoś, co odwróci losy rywalizacji.
Tym gamechangerem jest gubernator Alaski, Sarah Palin (w tej roli perfekcyjnie udająca "oryginał" Julianne Moore). Film pokazuje, jak z gwiazdy Partii Republikańskiej Palin stała się w ciągu kilku miesięcy pośmiewiskiem Ameryki. W Stanach trwa zresztą gorąca polityczna dyskusja na temat filmu, który skrytykowała zarówno Palin, jak i McCain. Za to doradcy kandydata na prezydenta określili film jako "wiarygodny". Trudno się dziwić – Steve Schmidt jest w filmie centralną i najbardziej sympatyczną postacią.
Film (i książka) wraca do wydarzeń, o których wiadomo, jak się skończyły. Palin nie została wiceprezydentem USA. Przez to jest w nim bardzo mało emocji, niczym w prequelach "Gwiezdnych wojen". Wszyscy wiemy, że Darth Vader przeszedł na Cimną Stronę Mocy, ale nie wiemy jak. Tu leży główny problem z "Game Change" – dla kogoś, kto interesuje się tematem, wszystkie szczegóły polityczne pokazane w filmie są już znane. Dla kogoś, kto nic nie wie o Palin, mogą być ciekawe, ale stylizowany na dokument film,w którym nieco brakuje dramaturgii, tak ciekawy już być nie musi.
Najsilniejszą stroną "Game Change" są kreacje aktorskie i zbudowanie mieszanki rzeczywistość i fikcji, m.in. za pomocą wykorzystania prawdziwych materiałów wideo z kampanii. Ale scenariusz i brak dużych emocji powodują, że "Game Change" jest, jak na tak ogromne oczekiwania, lekkim rozczarowaniem. Nie jest to po prostu film na skalę tamtej kampanii. Co nie znaczy, że jeśli ktoś nie ma o niej żadnego pojęcia, będzie go oglądał z całkowitą obojętnością i znudzeniem. Ale twórcom ewidentnie jakiegoś gamechangera zabrakło, i wyszedł film dobry, ale nie rewelacyjny. Co jednak wystarczyło, by okazał się dużym sukcesem komercyjnym.
By dowiedzieć się czegoś o kampanii wszech czasów, najlepiej sięgnąć po książkę. Film jest dla niej tylko skromnym i momentami nudnawym wstępem.