"V": Goście odlatują, fani się burzą. Tylko po co?
Andrzej Mandel
23 czerwca 2011, 15:53
ABC skasowała serial "V", znany w Polsce jako "V: Goście". Oburzeni fani protestują. A przecież jasne jest, że to była produkcja skazana na porażkę.
ABC skasowała serial "V", znany w Polsce jako "V: Goście". Oburzeni fani protestują. A przecież jasne jest, że to była produkcja skazana na porażkę.
Kiedy kilka tygodni temu ABC zdecydowało o skasowaniu serialu "V" znanym w Polsce jako "V: Goście", fani naprawdę się oburzyli. Na Facebooku oraz różnych forach zaczęto nawoływać się do pisania petycji i na różne sposoby wyrażać sprzeciw wobec likwidacji serialu, którego 2. sezon skończył się w sposób sugerujący, że kolejna seria będzie niezbędny do wyjaśnienia wszystkich wątków.
Na decyzję kierownictwa stacji przede wszystkim miała wpływ słaba oglądalność "V". Brutalna prawda jest taka, że serial o podstępnych obcych był klapą i interesował raptem 5 milionów widzów. A liczba fanów na Facebooku po dwóch sezonach jest niewiele większa niż "Gry o tron" po jednym.
Fani mogą się oburzać, ale ABC raczej nie zaryzykuje ponownie, jak to zrobiła z 2. sezonem. Zresztą, kto poza naprawdę wielkimi fanami chciałby oglądać serial, którego konstrukcja jest subtelna niczym radziecki traktor?
Brutalna prawda jest bowiem taka, że temat, który wydawał się samograjem, został przez scenarzystów zmarnowany. Trudno było kibicować człowiekowi-orkiestrze, agentce Evans, która zawsze była we właściwym czasie i na właściwym miejscu, a podejrzenia zaczęła wzbudzać dopiero pod koniec 2. sezonu. Nie mówiąc już o tym, że ogólnoświatowy ruch oporu tworzyło raptem kilka osób, a z serialu nie wynikało, aby ktokolwiek na świecie, poza grupką agentki Evans i paroma terrorystami w USA, zamierzał sprzeciwiać się Gościom.
Do tego doszedł dziwaczny pomysł: ludzkość miała mieć przewagę w starciu z obcymi dzięki nieśmiertelnej duszy. To wyjaśnało, dlaczego tak ważna jest postać przystojnego i szlachetnego księdza, ale nijak nie tłumaczyło reszty.
Scenarzyści wzięli dużo znanych już w SF motywów i wymieszali je, w nadziei że to samo wystarczy do osiągnięcia popularności. Szczególnie, gdy doda się do tego garść efektów specjalnych (a niektóre były naprawdę rewelacyjne). Zapomnieli o konieczności stworzenia pełnokrwistych postaci. W efekcie w serialu nie ma ani jednej takiej postaci. A już syn dzielnej agentki to, mówiąc wprost, patentowany idiota, przy którym Forest Gump jest orłem intelektu.
Fani mogą się burzyć. Mogą też słać petycje. Ale na ratunek dla tego serialu jest za późno. Ostatnim dzwonkiem był moment wyboru scenarzystów. Telewizja ABC zmarnowała bardzo dobry temat.