Serialowe hity i kity — nasze podsumowanie tygodnia
Redakcja
24 lutego 2019, 21:50
"Tacy jesteśmy" (Fot. NBC)
Dzisiejszy skromny zestaw hitów zawiera m.in. "Odpowiednik", "Baptiste'a" i odcinek "This Is Us" o Beth. W kitach znalazło się miejsce dla nowego serialu z Anną Paquin.
Dzisiejszy skromny zestaw hitów zawiera m.in. "Odpowiednik", "Baptiste'a" i odcinek "This Is Us" o Beth. W kitach znalazło się miejsce dla nowego serialu z Anną Paquin.
Hit tygodnia: Satysfakcjonujący koniec "Odpowiednika"
Nie ukrywamy, że gdy usłyszeliśmy o skasowaniu "Odpowiednika" przez stację Starz, byliśmy pełni obaw, czy twórcom uda się w zadowalający sposób zamknąć tę historię. Wydawało się, że szpiegowska opowieść o dwóch równoległych światach to raczej materiał na coś dłuższego i szybki finisz nijak nie będzie tu pasował. Justin Marks i reszta sprostali jednak wyzwaniu, dając nam zakończenie może przedwczesne, ale satysfakcjonujące.
Bo jak inaczej nazwać finał, który pozamykał wszystkie istotne wątki, podniósł nam ciśnienie, uderzył w bardziej wrażliwe nuty, a na sam koniec zafundował mocny cios, zostawiając sobie furtkę na ewentualną kontynuację? Czy do tej dojdzie, ciągle pozostaje otwartą opcją (producenci szukają nowej stacji), ale nawet gdyby sprawy poszły nie po ich myśli, nie mamy prawa czuć się poszkodowani. "Odpowiednik" nie jest bowiem jednym z tych seriali, których oglądanie poszło na marne.
Jasne, szybkie zmierzanie do mety wymuszało pewne ustępstwa (co tutaj było widać choćby po pospiesznie zamkniętym wątku młodych terrorystów), ale te drobne wady toną w ogólnie dobrym wrażeniu, jakie zostawia za sobą "Better Angels". Akcent w finałowym odcinku położono bowiem wyraźnie nie na sensacyjnym aspekcie historii, ale jej emocjonalnym wymiarze.
Pożegnanie Emily (Olivia Williams), rozpacz Howarda, jego dosłowne starcie z samym sobą – wszystko to stało w kontraście z dość optymistycznym przesłaniem finału, nie pozwalając nam się do końca cieszyć ze szczęśliwych zakończeń. A przynajmniej szczęśliwych do pewnego momentu. Bo w tym świecie (światach), nigdy nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Sprawienie, że przeżywaliśmy to bardziej, niż trzymającą w napięciu akcję, to zdecydowanie największy sukces twórców. Oby jeszcze mieli okazję zaprezentować nam swoje umiejętności. [Mateusz Piesowicz]
Hit tygodnia: Bardzo krótka przyjaźń w "You're the Worst"
"Zero Eggplants" to odcinek, w którym z jednej strony widzimy to, co widzieliśmy już nieraz, znając Gretchen i Jimmy'ego przez parę lat ich trudnego związku. Z drugiej strony do pokazania mechanizmów twórcy tym razem wybrali nową sytuację. Na chwilę zmusili bohaterów do wyjścia z zamkniętego świata, do którego bliższy dostęp mają wciąż ci sami ludzie (Lindsay, Edgar, w mniejszym zakresie Becca, Vernon i Paul).
Szansa na nawiązanie przyjaźni z Rachel (Janina Gavankar, "True Blood") i Quinnem (Timm Sharp, "Enlightened"), małżeństwem będącym w dużej mierze lustrzanym odbiciem Gretchen i Jimmy'ego, tyle że już po przejściach, które narzeczeni mogą mieć dopiero przed sobą, przyszła w trudnym momencie. Nad zbliżającym się ślubem wciąż wisi kwestia zdrady Jimmy'ego, a Gretchen zmaga się z innymi rozterkami, o których nie chce mówić, używając kwestii florystyki jako ucieczki.
Trudno za Gretchen nadążyć w tym odcinku. Od obsesyjnego szukania akceptacji u Rachel przechodzi do brutalnego rozbicia rodzącej się przyjaźni, od pretensji do Jimmy'ego – do entuzjazmu, że był gotów się dla niej poświęcić. A w tle jest cała szafa antydepresantów, lęk przed przekazaniem choroby ewentualnemu przyszłemu dziecku i wieczny impuls zniszczenia wszystkiego, gdy tylko pada stwierdzenie, że coś mogłoby być na całe życie.
Jak wskazują sceny z przyszłości, związek Gretchen i Jimmy'ego prawdopodobnie tych zawirowań nie przetrwa. Kto wie, może to wszystko, nawet mroczny filtr na kamerze, to tylko zwodzenie widza? Ale raczej lepiej się za bardzo nie łudzić. Czekają nas pewnie odcinki zgłębiania chaosu w umyśle Grtechen i kolejnych błędów popełnianych przez Jimmy'ego w nierozumieniu jej choroby i potrzeb. Cóż, przynajmniej możemy przy tym posłuchać fantastycznych piosenek. [Kamila Czaja]
Hit tygodnia: "Detektyw", czyli światy połączone
W przedostatnim w tym sezonie odcinku "The Final Country" "Detektyw" nie tylko zgrabnie wszystko poukładał przed finałem, ale też nawiązał do sezonu 1, pozwalając pojawić się — na ekranie laptopa reżyserki "True Criminal", ale dobre i to — Cohle'owi (Matthew McConaughey) i Hartowi (Woody Harrelson). To był fajny drobiazg, jak również ostateczny dowód na to, że kolejne sezony serialu dzieją się w tym samym świecie. A być może i coś więcej.
Czy Elisa ma rację, łącząc to, co spotkało dzieci Purcellów ze sprawą pedofilskiej siatki z Luizjany? Czy bliższa prawdy okaże się fanowska teoria, mówiąca, że właściciele przetwórni kurczaków porwali Julie, aby zastąpić przy jej pomocy swoją zmarłą córkę? Czy brała w tym udział Lucy? Bo Toma chyba jednak możemy wykluczyć z kręgu podejrzanych.
Wszystkie drogi prowadzą do przetwórni, co Hays i West w swoich najstarszych wcieleniach prawdopodobnie za chwilę odkryją. Pytanie brzmi, czy prawda — jaka dokładnie by ona nie była — kiedykolwiek zostanie podana do wiadomości publicznej. Już wiemy, co ukrywali nasi prawdziwi detektywi i dlaczego nie mogą powiedzieć stu procent prawdy na temat tej koszmarnej sprawy. Zakończenie będzie w ten czy inny sposób frustrujące, ale jest szansa, że przynajmniej Hays z Westem będą wreszcie mogli spać trochę spokojniej. [Marta Wawrzyn]
Hit tygodnia: Detektyw Baptiste znów na tropie
Ależ my się za nim stęskniliśmy! Kto by pomyślał, że ten niepozorny, niczym szczególnym się niewyróżniający detektyw, którego poznaliśmy w "The Missing", stanie się najmocniejszym punktem tego serialu, w końcu dorabiając się własnego spin-offu? My nie, ale bardzo się cieszymy, że ten jednak powstał, a my znów możemy oglądać Juliena Baptiste'a (wspaniały Tchéky Karyo) w akcji.
Tyle nam właściwie wystarcza, by nagrodzić premierowy odcinek "Baptiste'a" od BBC hitem, zauważając oczywiście, że nie była to godzina wybitna. Przeciwnie, dość długo oglądaliśmy nieco zbyt prosty kryminał, który prowadził nas i tytułowego bohatera jak po nitce po Amsterdamie i jego specyficznych atrakcjach. Miało to niewątpliwy urok, miało kolejną zaginioną dziewczynę, gang brutalnych rumuńskich gangsterów i nawet Toma Hollandera w roli zrozpaczonego wujka. Niby więc wszystko było w porządku, lecz czuć było, że czegoś brakuje.
Zapomnieliśmy jednak, że to przecież dzieło braci Harry'ego i Jacka Williamsów, czyli jednych z najlepszych współczesnych specjalistów od wyprowadzania widzów w pole. Po końcówce, jaką nam tutaj zaserwowali, wybaczamy jednak wszystko i już nie możemy się doczekać kolejnej godziny. Widać, że intryga, w jaką nas pakują to coś znacznie bardziej skomplikowanego i tylko czekać, aż Julien Baptiste znajdzie się w samym centrum wydarzeń.
A że do tego mamy jeszcze bonus w postaci polskiego wątku, znanej z "Miasta 44" Anny Próchniak w jednej z ważniejszych ról i naprawdę ładną polszczyznę (a to nie jest reguła nawet w rodzimych produkcjach), to jesteśmy już w pełni zadowoleni. Panie Baptiste, dobrze mieć pana z powrotem! [Mateusz Piesowicz]
Hit tygodnia: "This Is Us" i wszystko o Beth
Ostatnio "This Is Us" nieczęsto pojawia się w naszych hitach, ale też nie jest to sezon szczególnie wart zachwytów. Fatalny i zmierzający póki co donikąd wątek kampanii Randalla, nie do końca spełniające oczekiwania odcinki wyjaśniające wietnamską przeszłość, brak pomysłu na Kate i na tak na początku obiecujący związek Kevina z Zoe… Oglądamy, ale już bez tych emocji. Chyba że twórcy przypominają nam, że mają jeszcze wiele do opowiedzenia. Stąd w hitach "Our Little Island Girl".
Nie jest to idealny odcinek, bo o ile na zniuansowanie historii Pearsonów scenarzyści dostali całe sezony, tak tu w około czterdziestu minutach postanowiono zmieścić jak najwięcej. Zarówno trudną relację z wymagającą matką (fantastyczna Phylicia Rashad z "Bill Cosby Show"), jak i odczuwany całe dorosłe życie brak po śmierci ojca (Carl Lumbly, "Agentka o stu twarzach"). A do tego jeszcze wielką pasję baletową, którą Beth porzuciła, rezygnując z bardzo ważnej części siebie.
Susan Kelechi Watson gra (i tańczy!) fenomenalnie, doskonale wykorzystując szansę bycia na pierwszym planie. I, jak często w tym serialu, wiele wynika z doskonale obsadzonych ról młodszych wersji bohaterów. W efekcie mimo pewnego nadmiaru wynikającego z tego, że wszystkie przełomowe rozmowy i wielkie deklaracje charakterystyczne dla "This Is Us" trzeba było dać tu hurtem, "Our Little Island Girl" okazuje się odcinkiem potrzebnym i wzruszającym.
Dotychczas wiedzieliśmy o Beth bardzo niewiele, często spychano ją do roli wsparcia dla męża i dzieci. Teraz już wiemy, co w życiu ją napędza, a z czego musiała zrezygnować. Co ważne, połączenie wspomnień i teraźniejszości nie służy wyłącznie wypełnieniu luk w naszej wiedzy o drugoplanowej bohaterce czy kolejnym zabawom z planami czasowymi, ale prowadzi do przełomu. Beth wraca do tańczenia, a my bardzo chcielibyśmy zobaczyć więcej wątków tej bohaterki w kolejnych odcinkach. [Kamila Czaja]
Kit tygodnia: "Flack", czyli jak nie pisać kobiety skomplikowanej
Nie ustają próby wyczarowania kobiecej wersji Dona Drapera. Najnowsza ma na imię Robyn, twarz Anny Paquin i jest pochodzącą z Ameryki PR-ówką, pracującą w Londynie. Od pierwszej sekwencji serialu "Flack", w której widzimy, jak Robyn ogarnia poważnych rozmiarów kryzys z jednym z klientów celebrytów, a na koniec częstuje się jego kokainą, wychodzi w ciemną noc i pada na kanapę siostry, jest oczywiste, że to kobieta skomplikowana i niepoukładana w życiu prywatnym, a jednocześnie ninja w życiu zawodowym.
I w porządku, może coś by z tego było, gdyby serial nie zaczął mnożyć dowodów na jedno i drugie w sposób tak mało subtelny, jak to tylko możliwe. Po 40-minutowym pilocie mam w głowie obraz wszystkiego, tylko nie istoty ludzkiej z krwi i kości. Ale mogę powiedzieć, że podobały mi się stroje Robyn i jej koleżanki z firmy Mills Paulson, a i na fotogeniczne londyńskie mosty narzekać nie będę.
Osadzenie akcji w Wielkiej Brytanii i zamiana świata bohaterek w stylu Olivii Pope czy Alicii Florrick na cyniczny świat PR-u wiele jednak nie zmienia. "Flack" będzie opierać się na schemacie, w którym Robyn będzie dokonywać kolejnych cudów, ratując swoich bezmyślnych sławnych klientów i jednocześnie nie ogarniać własnego życia. Odpowiedź na pytanie, dlaczego ona aż tak sabotuje samą siebie, dostaliśmy jasną i oczywistą, tak że w zasadzie nie ma po co wracać do serialu.
Twórcy "Flack" zapomnieli, że powtórzenie dwadzieścia razy, iż dany bohater jest skomplikowany, wcale nie czyni go autentycznym. Autodestrukcyjne zachowania Robyn stają się nudne i przewidywalne już w pilocie, a niezłe dialogi i mająca sporo uroku w głównej roli Anna Paquin nie ratują całości. Pojawia się raczej myśl, że szkoda tak dobrej aktorki (i tak fajnych sukienek) na tak przeciętną produkcję. [Marta Wawrzyn]