"PEN15", czyli trzydziestolatki wracają do gimnazjum — recenzja nowego serialu komediowego Hulu
Michał Paszkowski
10 lutego 2019, 20:01
"PEN15" (Fot. Hulu)
"PEN15" zaprasza widzów na komiczną i nostalgiczną podróż do amerykańskiego gimnazjum w roku 2000. W rolach głównych — dwie trzydziestoletnie aktorki.
"PEN15" zaprasza widzów na komiczną i nostalgiczną podróż do amerykańskiego gimnazjum w roku 2000. W rolach głównych — dwie trzydziestoletnie aktorki.
W pierwszym odcinku "PEN15" najlepsze przyjaciółki Maya i Anna właśnie mają rozpocząć swój pierwszy dzień w 7. klasie. Jednak grające je Maya Erskine i Anna Konkle swój pierwszy dzień w gimnazjum mają dawno za sobą, jako że obie są dorosłymi kobietami. Jeśli pomysł na obsadzenie trzydziestolatek w roli gimnazjalistek już zraził was do nowego serialu komediowego Hulu, to wiedzcie, że z czegoś, co mogło przerodzić się w nieudaną serię absurdalnych skeczy, "PEN15" szybko zamienia się w fantastyczną wyprawę w świat na styku dzieciństwa i nastoletnich lat.
Oczywiście, fakt, że młode bohaterki grane są przez dorosłe kobiety, dodaje każdej scenie dodatkowego komediowego dna. Nie potrzeba jednak wiele czasu, aby Erskine i Konkle na tyle dobrze scaliły się ze swoimi gimnazjalnymi alter ego, że naprawdę łatwo zapomnieć, iż wśród kilkunastoletniej obsady główne role grają dwie trzydziestolatki. Duża w tym zasługa aktorek, ale też scenarzystów, którzy w serii typowych pierwszych doświadczeń "do odhaczenia", znajdują w nich coś o wiele bardziej prawdziwego.
1. sezon "PEN15" sprawia wrażenie, jakby był kolekcją wspomnień wziętych wprost z życia twórców serialu (czyli Mayi Erskine, Anny Konkle oraz Sama Zviblemana). Przy czym serial najbardziej uwielbia te szczególnie żenujące, wstydliwe i niezręczne doświadczenia, a swoim dorosłym aktorkom każe jeszcze raz przeżywać najbardziej krępujące sytuacje, jakie mogą spotkać młodych ludzi. I wcale nie wydają się na ekranie bardziej odporne na problemy gimnazjalnego życia.
Serial idealnie oddaje te lata młodości, w których najmniejszy kłopot wydaje się tragedią globalnych rozmiarów, a opinia rówieśników liczy się o wiele bardziej niż chciałoby się do tego przyznać. I jasne, że na niektóre z tych rzeczy "PEN15" patrzy z dystansem i śmieje się z nich, ale nigdy nie traktuje swoich młodych bohaterów z cynizmem czy też bezwzględną ironią. Wbrew pozorom, ten komediodramat z absurdalnym pomysłem zdaje się wprost idealnie rozumieć, jak myślą i działają młodzie ludzi i co stoi za ich niektórymi, niezrozumiałymi dla dorosłych wyborami.
To, że główne bohaterki grają dorosłe kobiety, pozwala też serialowi na bycie bardziej otwartym w tematyce dojrzewania seksualnego. W poruszający sposób serial stara się uchwycić moment, w którym same bohaterki zaczynają się czuć dorosłe (a przynajmniej bardziej niż wcześnie) i nie zawsze jest to pozytywne uczucie, jak choćby w znakomitym odcinku, w którym Maya dostaje pierwszą miesiączkę. W przeciwieństwie do wielu programów przeznaczonych stricte dla młodszej publiczności, "PEN15" nie ukrywa, że szeroko pojęta seksualność to część życia nastolatków. A przy okazji potrafi się z niego pośmiać (bez przekraczania granic dobrego smaku).
Nie jest zaskoczeniem, że najlepszym elementem serialu, jego emocjonalnym sercem i komediową duszą jest relacja między Mayą i Anną. Energia i chemia między Erskine i Konkle jest nie do podrobienia, a obie aktorki idealnie prezentują się zarówno w momentach czysto dramatycznych, jak i totalnie absurdalnych. A takich w "PEN15" zdecydowanie nie brakuje. Nie dość powiedzieć, że w fantastycznym odcinku, który w oryginalny sposób opowiada o poczuciu wstydu wśród nastolatków związanym z masturbacją, kluczową rolę odgrywa wywoływanie ducha zmarłego dziadka Mayi.
Właśnie dzięki temu, że "PEN15" od większych wątków rozpisanych na cały sezon woli pojedyncze anegdoty, serial znajduje miejsce na zarówno poważniejsze tematy, jak i kompletnie szalone perypetie. W jednym odcinku Maya musi zmierzyć się z rówieśnikami nazywającymi ją najbrzydszą dziewczyną w szkole, a w innym przyjaciółki zabierają stringi swojej koleżanki i noszą je na zmianę w szkole, ciesząc się nowo zdobytą pewnością siebie. "PEN15" podchodzi do wszystkich tych historii z humorem i szczerością, której naprawdę ciężko się oprzeć.
Dla widzów, którzy tak jak Maya i Anna przeżywali swoje nastoletnie lata na przełomie wieków, "PEN15" będzie dodatkowo nostalgiczną wycieczką w rok 2000 i amerykańską popkulturę z tamtego czasu, którą serial z pieczołowitością odtwarza na ekranie. Jest tu oczywiście miejsce na przebieranki za członkinie Spice Girls, plakaty z N'Sync na ścianach sypialni i magazyny dla nastolatek z Sarą Michelle Gellar na okładce.
Maya i Anne spędzają swój wolny czas, tworząc układ taneczny do "You Gotta Be" Des'ree, a w innym odcinku odkrywają fascynującą technologiczną nowość, jakim jest internetowy czat. Na minione czasy serial patrzy z charakterystycznym dla siebie połączeniem zrozumienia i dowcipnego dystansu, ale przy okazji nigdy nie pozwala nostalgii zawładnąć historią, która pod wieloma względami pozostaje uniwersalna.
Dlatego też, choć serial przeznaczony jest raczej dla starszych widzów, może równie dobrze stać się hitem wśród tej grupy wiekowej, o której opowiada. Jedyne pytanie jakie się nasuwa, to jak obecni dwunasto- i trzynastolatkowie przyjmą szkolną historię, w której media społecznościowe nie pełnią kompletnie żadnej roli i czy nadal będą się z nią mogli utożsamić. Szkoda by było, żeby serial osadzony w takim świecie wydawał się być prehistorycznym reliktem.
"PEN15" ma jednak na tyle dużo uroku i zwariowanego humoru, że powinno przekonać do siebie sceptyków. Chwyt z dorosłymi kobietami w roli trzynastolatek w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze tej równie absurdalnej, co poruszającej historii. W swoich najlepszych momentach "PEN15" jest jednocześnie kapsułą czasu, albumem ze zdjęciami z gimnazjum, do którego po latach chce się wracać oraz laurką dla przyjaźni, dzięki której ten okres to coś więcej niż tylko kolejne lata do odhaczenia w systemie edukacji. A po obejrzeniu po prostu chce się tańczyć do "You Gotta Be".