"Grace i Frankie" nie odpuszczają — recenzja 5. sezonu
Kamila Czaja
20 stycznia 2019, 12:02
"Grace i Frankie" (Fot. Netflix)
Nawet nieco lżejszy i trochę płytszy sezon "Grace i Frankie" to nadal sporo dobrej zabawy. Recenzujemy 5. sezon serialu Netfliksa — z niewielkimi spoilerami.
Nawet nieco lżejszy i trochę płytszy sezon "Grace i Frankie" to nadal sporo dobrej zabawy. Recenzujemy 5. sezon serialu Netfliksa — z niewielkimi spoilerami.
Poprzedni sezon "Grace i Frankie" nie bał się poważniejszych tematów. Jego zakończenie, w którym po spektakularnej ucieczce z domu opieki bohaterki odkrywają, że ich dom został sprzedany, mógł przygnębić zupełnie nie w sitcomowym stylu. Podobnie jak liczne wątki podkreślające, że przed starością nie ma ucieczki, nawet jeśli jest się Grace i Frankie.
Najnowsza seria zdaje się z premedytacją odchodzić od tamtych słodko-gorzkich rozważań, wracając do bardziej komediowej formuły. Ma to swoje zalety, bo nawet kiedy bohaterowie sitcomu się kłócą, to wszystko utrzymane jest w lekkim tonie, a serial ogląda się błyskawicznie. Mnie jednak tym razem zabrakło trochę pogłębienia konfliktów i dylematów. Twórcy zdają się sugerować, że widz powinien się po prostu cieszyć obecnością swoich ulubionych postaci na ekranie, niezależnie od tego, co te postaci robią.
Bardzo często takie podejście się sprawdza. W 5. sezonie mamy na przykład wyjazd Grace i Frankie do ośrodka odnowy duchowej, co pozwala Jane Fondzie pokazać cały bogaty zasób sceptycznej mimiki. Frankie toczy walkę z kolejkami w aptekach. Sol kupuje psa. Robert odkrywa gejowski bar. Brianna walczy z Grace o dominację w firmie. Mallory wraca do świata randek. Bud odnajduje się w roli ojca. Coyote robi kolejne postępy na drodze do dojrzałości. A wszystko to ogląda się przyjemnie.
Problem w tym, że 5. seria proponuje aż za dużo wątków. Wiele z nich szybko się urywa, robiąc miejsce kolejnym. Można się w tym wszystkim doszukać podskórnego tematu głównego, ale gdyby wyciąć połowę typowo sitcomowych fabułek, to nadal dałoby się przekazać najważniejsze sensy "Grace i Frankie", a może w pamięci widza zostałoby więcej scen.
Naczelnym wątkiem jest troska o siebie nawzajem, ale i troska o siebie samego. Bohaterowie odkrywają, że chcąc dobrze dla drugiej osoby, ograniczają jej wolność. Lęk Sola o zdrowie Roberta sprawia, że ten nie może cieszyć się latami, które mu zostały i miały być pełne beztroski. Kontrolowanie Frankie przez Grace nie daje bardziej zwariowanej połowie tytułowego duetu szansy, by odnaleźć sens życia po tym wszystkim, co przeszła.
Dwie główne pary, małżeńska i przyjacielska, w 5. sezonie zmagają się nie tyle z wielkimi wydarzeniami, co raczej z codziennością, która jest trudna do wytrzymania ze sobą nawzajem, ale w samotności okazuje się całkiem nieznośna. Równocześnie jednak trzeba się nauczyć, że poza tą najważniejszą osobą musi być miejsce na inne zajęcia.
Przez pięć sezonów twórcom serialu udało się zbudować na tyle wyraziste postacie, że Grace i Frankie bez trudu nawet w bardziej chaotycznej serii potrafią przekonująco wypaść jako kobiety rozdarte między przyzwyczajeniem do polegania na sobie wzajemnie a pragnieniem spróbowania w życiu jeszcze czegoś innego. Zwłaszcza gdy Grace dostaje kolejną szansę na romans z Nickiem (Peter Gallagher), a Frankie uświadamia sobie, jak daleko odeszła od swoich ideałów, wygodnie mieszkając w domu przy plaży.
Może to kwestia zmęczenia materiału, ale mimo wciąż świetnego aktorstwa i błyskotliwych dialogów chwilami te konflikty wyglądają jednak na wysilone. Jakby twórcy przypominali sobie, że bez konfliktu nie ma scenariusza, ale równocześnie zapominali, że te wszystkie napięcia już przerobili. Co nie zmienia faktu, że widz i tak będzie kibicował temu, żeby tytułowe bohaterki się dogadały.
Reszta znów stanowi tło dla Grace i Frankie. Nigdy nie potrafiłam się zaangażować w wątki Sola i Roberta, a tu nie jest pod tym względem lepiej. Panowie najlepiej wypadają, gdy są włączeni w losy pozostałych bohaterów. Chyba żadna scena z Robertem nie podobała mi się tak jak montaż jego wyczynów z Frankie, kiedy oboje są pod wpływem marihuany. Tradycyjnie natomiast w osobnych wątkach broni się Brianna i, co stanowi nowość, Mallory, która w tej serii zrobiła chyba największe postępy w pracy nad sobą, podczas gdy inni bohaterowie zajęci byli mówieniem o samorozwoju.
Nawet jeśli ten sezon jest mniej odkrywczy od poprzedniego, to i tak cieszy, że "Grace i Frankie" wróciły, a na dodatek zapowiedziano już 6. serię. Niewiele jest takich opowieści o starszych ludziach, którzy nie odpuszczają, tylko maksymalnie korzystają z życia, wiedząc lepiej niż młodzi, że każda chwila się liczy.
Wszystkie sezony "Grace i Frankie" dostępne są na Netfliksie.