"Moscow Noir" to dokument o Rosji z lat 90. Rozmawiamy z twórcą, Paulem Leanderem-Engströmem
Mateusz Piesowicz
19 stycznia 2019, 20:02
"Moscow Noir" (Fot. Canal+)
W Canal+ możecie oglądać "Moscow Noir", a my porozmawialiśmy z jednym z autorów książkowej trylogii o serialu, Rosji i jego doświadczeniach z nią związanych.
W Canal+ możecie oglądać "Moscow Noir", a my porozmawialiśmy z jednym z autorów książkowej trylogii o serialu, Rosji i jego doświadczeniach z nią związanych.
"Moscow Noir" to międzynarodową koprodukcja serialowa Canal+, w której przenosimy się do Rosji z końca ubiegłego wieku, by poznać mroczne sekrety tamtejszego rynku finansowego. Bezwzględny świat podejrzanych interesów, wielkich pieniędzy, oligarchów, gangsterów i polityków zwiedzamy wraz z Tomem Blixenem, szwedzkim bankierem inwestycyjnym, który ratując swoją karierę, wplątuje się w wyjątkowo niebezpieczną grę.
Główną rolę gra Adam Pålsson ("Most nad Sundem"), a partneruje mu m.in. Karolina Gruszka jako Olga Ukolova. "Moscow Noir" jest adaptacją pierwszej powieści z książkowej trylogii autorstwa Camilli Grebe i Paula Leandera-Engströma (przy serialu pełni funkcję współproducenta) – szwedzkiego ekonomisty, który środowisko moskiewskiej finansjery poznał od podszewki, należąc w latach 90. do pionierów kształtującego się wówczas rosyjskiego rynku kapitałowego. Z naszej rozmowy dowiecie się m.in. ile z jego własnych doświadczeń znalazło się w tej historii i czym Rosja sprzed dwudziestu lat różni się od dzisiejszej.
"Moscow Noir" to jeden z tych seriali, których akcja nie mogłaby się rozgrywać w dowolnym miejscu i czasie. Co było takiego wyjątkowego w Moskwie z lat 90., że osadził Pan akcję właśnie tam?
Paul Leander-Engström: Myślę, że nigdy wcześniej i nigdzie indziej nie było okresu, w którym równie ogromne możliwości byłyby otwarte przed wieloma ludźmi w tak krótkim czasie. Rosyjski kapitalizm był jeszcze "surowy", każdy mógł się dorobić fortuny i ją utrzymać lub błyskawicznie stracić. To tworzyło specyficzną atmosferę – mogłeś być równie dobrze zwycięzcą, co przegranym.
Spędził pan wówczas sporo czasu w Rosji, obserwując z bliska, co się tam działo. Ile z tych doświadczeń znalazło potem odbicie w "Moscow Noir"?
Można powiedzieć, że prawie wszystkie, to dla mnie bardzo osobista historia. Opierałem się na tym, co widziałem, co sam przeżyłem i czego byłem ofiarą. Działałem wówczas w sektorze finansowym i zetknąłem się m.in. z jednym z potężnych rosyjskich oligarchów, który próbował zniszczyć naszą firmę. Zmusił nas do ciężkiej walki o przetrwanie. Te wydarzenia w dużym stopniu zainspirowały "Moscow Noir", choć oczywiście wtedy walczyliśmy jak dżentelmeni, bez uciekania się do przemocy.
Za to w serialu już jej nie brakuje i to w takim stopniu, że trudno uwierzyć, by coś podobnego mogło się wydarzyć naprawdę.
Moglibyście się zdziwić. Rosja z połowy lat 90. była krajem przypominającym nieco dzisiejszy Meksyk. W Moskwie miała miejsce ogromna liczba zabójstw, pamiętam panującą tam atmosferę strachu. Z czasem na szczęście sprawy się uspokoiły, ale choć nie powiem, że bałem się wówczas o swoje życie, wolałem zachowywać ostrożność. Nie ubierałem się więc zbyt elegancko, nie miałem drogiego samochodu, często chodziłem na piechotę. Starałem się wyglądać jak normalny Rosjanin. Wiadomo też było, jakich miejsc należy unikać, by nie wpaść na ludzi wiadomego typu. Szybko nauczyłem się, jak odróżniać dobrych od złych.
Jeden z bohaterów serialu powiedział, że w Rosji jedyną stałą chaos. Czy w tej kwestii coś uległo zmianie w ciągu ostatnich dwudziestu lat?
Trudno o jednoznaczną odpowiedź na to pytanie, choć Rosja bez wątpienia bardzo się zmieniła. W tamtych czasach gdy kładłeś się wieczorem spać, nie wiedziałeś, czy jak się obudzisz, Jelcyn będzie ciągle żył. Nie mogliśmy mieć wtedy żadnej pewności, czy kraj jaki znamy i wolny rynek, na jakim aktualnie funkcjonujemy, będzie rozwijał się dalej w takiej samej formie, czy może nagle skręci w zupełnie inną stronę.
Sytuacja uległa zmianie po dojściu do władzy Putina o tyle, że zapanował ustalony porządek. Kreml został nienaruszalnym punktem systemu, z którym nikt nie dyskutuje. Pod tym względem Rosja jest znacznie mniej chaotyczna, co jednak nie oznacza, że jest idealnie. Z jednej strony, gdy jedziesz dziś do Moskwy, to trafiasz do przyjaznego, czystego i bezpiecznego miasta, zupełnie innego niż przed laty. Z drugiej, kraj ciągle jest przeżarty korupcją na każdym poziomie.
Ale za to Szwedzi świetnie się tam odnajdują. Tak przynajmniej można sądzić, patrząc na Pana lub bohatera "Moscow Noir", Toma Blixena.
Ja trafiłem do Rosji jeszcze w latach 80., znałem język, mogłem się w nim swobodnie porozumiewać i żartować. Tom jest na pewno trochę podobny do mnie, ale łączy go z tym krajem coś więcej.
Na pewno nie da się go też nazwać zwykłym bankierem. Co wyróżnia tego bohatera?
Myślę, że tym co czyni go bardziej interesującym od typowego finansisty, jest fakt, że nie napędzają go tylko pieniądze, mimo że wówczas w Moskwie były one najważniejsze. Mnóstwo ludzi przybywało tam, by szybko się dorobić i jeszcze szybciej uciec. Tom jest bardziej związany z Rosją, ma wspólną przeszłość z Olgą, zaaklimatyzował się w rosyjskim społeczeństwie. Ciągnie się też za nim stara tragedia, przez co jego emocjonalne życie jest w kawałkach. Będzie starał się je odbudować, a istotną rolę odegra w tym jego relacja z małą Ksenią.
Odniosłem wrażenie, że to ogólnie przyzwoity człowiek, ale okoliczności w jakich się znalazł, mogą go wystawić na poważną próbę.
Tak, zdecydowanie można tak powiedzieć. Gdy będzie musiał wybierać pomiędzy własnym dobrem, a dobrem przyjaciół, w jakiś sposób skonfrontuje się z prawdą o samym sobie. I niekoniecznie spodoba mu się to, czego się dowie, bo jak każdy z nas, Tom ma o sobie całkiem dobre zdanie. A przynajmniej ma nadzieję, że postawiony w trudnej sytuacji, pójdzie właściwą drogą. Ale co innego myślenie, a co innego rzeczywistość.
Brzmi jak dylematy moralne bohaterów skandynawskich kryminałów. "Moscow Noir" różni się jednak od typowych przedstawicieli tego popularnego gatunku.
Chcieliśmy, by tak było. Nie widziałem rzecz jasna wszystkiego, ale nie przychodzi mi do głowy żaden serial, który poruszałby podobny temat oraz tak wiarygodnie przedstawiłby Moskwę i Rosję. U nas wszystko jest autentyczne i oparte na faktach – to nie są wymysły scenarzysty. Powiedziałbym, że "Moscow Noir" to dokument o tamtych czasach.
A ja dodałbym, że również o Rosji, której specyfikę udało się tu bardzo dobrze przedstawić. Jak tego dokonaliście w tak międzynarodowej produkcji?
Cieszę się, że tak sądzisz, bo to znaczy, że osiągnęliśmy swój cel. A przyznaję, że miałem obawy, czy znajdziemy choćby odpowiednich wykonawców. Zatrudniliśmy głównie litewskich aktorów, odnajdując ludzi, którzy znali rosyjski i doświadczyli Rosji jeszcze z czasów sowieckich i późniejszych. Chcieliśmy przedstawić Rosjan w sposób inny od ogranych i często fałszywych stereotypów na ich temat i myślę, że nam się to nieźle udało.
W obsadzie jest też Karolina Gruszka, która zagrała Olgę.
Odkąd zobaczyłem ją po raz pierwszy, wiedziałem, że perfekcyjnie nada się do tej roli. Do tego mówiła po rosyjsku i ma męża Rosjanina, więc jeszcze ułatwiło jej to wczucie się w Olgę, która w serialu jest o wiele bardziej skomplikowaną postacią niż w książce. To twarda kobieta, która radzi sobie z wieloma przeciwnościami losu, targają nią też sprzeczne emocje. Karolina świetnie sobie poradziła z tą rolą.
Zekranizowaliście na razie tylko pierwszą książkę z cyklu. Czy macie już plany na kolejny sezon?
Tak, poważnie o tym myślimy, choć wiemy, że konkurencja jest ogromna i potrzebujemy dobrych wyników oglądalności, żeby dostać zielone światło na kontynuację. Wiemy jednak, jak opowiedzieć jeszcze lepszą historię i mamy nadzieję, że nam się to uda.
"Moscow Noir" można oglądać na antenie Canal+ w niedziele o godz. 21:00. Wcześniej nowe odcinki są dostępne w serwisach nc+GO i player+.