Kit Harington szczerze o finałowym sezonie "Gry o tron". Aktorzy mieli już serdecznie dość wszystkiego
Magdalena Miler
10 stycznia 2019, 12:02
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Po zakończeniu "Gry o tron" fani z pewnością będą tęsknić za postacią Jona Snowa, jednak Kit Harington wyjawia, że miał już serdecznie dosyć pracy na planie.
Po zakończeniu "Gry o tron" fani z pewnością będą tęsknić za postacią Jona Snowa, jednak Kit Harington wyjawia, że miał już serdecznie dosyć pracy na planie.
W życiu aktorów, którzy na wiele lat związali się z jedną serialową rolą, przychodzi ten moment, kiedy mają jej po dziurki w nosie. Cierpliwość Kita Haringtona skończyła się w tym samym momencie, co zdjęcia na planie 8. sezonu "Gry o tron", czyli po dziewięciu latach.
Aktor w szczerej rozmowie z australijską edycją magazynu GQ wyznał, że praca przy hitowej produkcji była bardzo męcząca, zwłaszcza jeśli chodzi o finałową część.
– Ostatni sezon "Gry o tron" wydawał się być zaprojektowany tak, by nas zniszczyć. Wszyscy byli pod koniec załamani. Nie wiem, czy płakaliśmy ze smutku, że to już koniec czy dlatego, że byliśmy strasznie zmęczeni — mówi aktor.
Kit dodaje, że cała ekipa z planu chodziła chronicznie niewyspana, a pod koniec kręcenia zdjęć każdy miał już serdecznie dość. Aktor dodaje, że choć praca przy GoT była najlepszą rzeczą, jaka spotkała go w życiu i pewnie kiedyś za nią zatęskni, aktualnie ma jej po dziurki w nosie
– Ludzie, którzy nie pracowali w filmie lub w telewizji, nie zdają sobie sprawy z tego, jak dezorientujące jest stałe przebywanie z dala od domu. Praca, spotkania ze znajomymi, wracanie do rodziny, gotowanie i świadomość, że lodówka jest pełna — choć zabrzmi to dziwnie, jest wszystkim, czego pragnę. Po dziewięciu latach w końcu będę w domu. W jednym stałym miejscu — mówi Harington.
Być może sytuację na planie serialu zmieniłaby obecność Rose Leslie, odtwórczyni roli Ygritte. Tych dwoje szczęśliwego zakończenia doczekało się jedynie w rzeczywistości, w której są małżonkami. Ich serialowe uczucie musiało zakończyć się w momencie śmierci dziewczyny. Co ciekawe, jest to ulubiona scena Kita z całej "Gry o tron".
W końcu Harington i Leslie będą mieli chwilę dla siebie. Wspólnie nagrane odcinki będą dla nich miłym wspomnieniem, a w przyszłości mogą stać się niemałą atrakcją dla ich ewentualnych potomków.
– Wiele osób spotkało w pracy swoje drugie połówki. Nasza praca stała się kultowym serialem. Niedawno mnie oświeciło — nie wiem, czy to się wydarzy, ale chcemy mieć z Rose dzieci, a one będą mogły zobaczyć na własne oczy, jak poznali się ich rodzice, co jest naprawdę wspaniałą rzeczą — mówi Kit.
"Jestem wdzięczny GoT za wszystko, ale bardziej niż za cokolwiek innego, dziękuję za poznanie mnie z Rose" — kończy aktor. W mniej czułym i romantycznym wydaniu zobaczymy go już w kwietniu w finałowym sezonie serialu.
"Gra o tron" dostępna jest na HBO GO.