Ślub, obietnice i kompromisy w "Genialnej przyjaciółce". Recenzja finału 1. sezonu
Mateusz Piesowicz
15 grudnia 2018, 22:02
"Genialna przyjaciółka" (Fot. HBO)
Życie w Neapolu ma swoje blaski i cienie. W finałowych odcinkach "Genialnej przyjaciółki" nie mogło więc zabraknąć wielkich wydarzeń i jeszcze większych rozczarowań. Spoilery.
Życie w Neapolu ma swoje blaski i cienie. W finałowych odcinkach "Genialnej przyjaciółki" nie mogło więc zabraknąć wielkich wydarzeń i jeszcze większych rozczarowań. Spoilery.
Jeśli ktoś może wyrwać się z neapolitańskiej dzielnicy biedy, to z pewnością będzie to Lila Cerullo (Gaia Girace) – mogliśmy myśleć przez długi czas, oglądając "Genialną przyjaciółkę". Wprawdzie warunki ku temu nie były dla niej sprzyjające, ale determinacja i inteligencja dziewczyny pozwalały sądzić, że wbrew wszystkiemu znajdzie drogę do sukcesu. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, udowadniając, że nawet włoski ślub może być podszyty bolesnym zawodem.
A przecież jeszcze zanim do niego doszło, mieliśmy całą serię kompromisów. Na czele z zamianą jednego bogatego narzeczonego na innego, o tyle lepszego, że wzbudzającego w Lili przynajmniej pewną sympatię. Ale czy można mówić o prawdziwej miłości, gdy wszystkiemu bliżej do biznesowej transakcji, w której inwestycja w rodzinny sklep obuwniczy jest lepszą perspektywą od telewizora dla wszystkich w okolicy? Bardzo wątpliwe, jednak biorąc pod uwagę okoliczności, ślub ze Stefano Carraccim (Giovanni Amura) i tak wyglądał na nie najgorsze rozwiązanie.
Owszem, Lila porzucała marzenia o nauce i zostaniu pisarką, więc wyrzuty starej nauczycielki, pani Oliveiro (Dora Romano), że dziewczyna roztrwoniła swój talent, były zrozumiałe. Z drugiej strony, czy było jakiekolwiek inne wyjście? Nie, i Lila wiedziała to lepiej od wszystkich innych. Porzucała dziecięce plany, przełykając jedną gorzką pigułkę za drugą, bo zdawała sobie sprawę, że to jedyna droga, by wyrwać się z otaczającego ją świata. Na pewno nieidealna, ale jednak przebyta na w miarę możliwości własnych warunkach. Przynajmniej tak się wydawało.
Pojawienie się na ślubie Marcello Solary (Elvis Esposito) to przekonanie jednak zburzyło. Widząc go w dobrze znanych butach i z przyklejonym do twarzy cwaniackim uśmieszkiem, Lila wiedziała bowiem, że poniosła porażkę. Nieważne, na co się godziła i jak wiele odpuszczała, ostatecznie została pozbawiona nawet tej jednej rzeczy, o którą prosiła. Zdradzona przez człowieka, któremu postanowiła zaufać, mogła już tylko zapłakać, odnajdując w rozbawionym tłumie spojrzenie Lenù – jedynej osoby, która rozumiała, co jej przyjaciółka w tym momencie przeżywa.
Poza nami rzecz jasna, bo w razie jakbyśmy nawet mieli pewne wątpliwości, rozwiewał je narratorski głos dorosłej Eleny, potwierdzający że z plebejskiego środowiska nie ma ucieczki. Dopowiedzenie to tyleż trafne, co raczej niepotrzebne, ale nie bądźmy tacy czepialscy. "Genialna przyjaciółka" wynagrodziła przecież drobne usterki historią, którą od początku do końca oglądało się z przejęciem co najmniej takim, jakby losy bohaterek były nam szczególnie bliskie. Znajomość neapolitańskich realiów sprzed pół wieku nie była jednak do niczego potrzebna, bo twórcy, na czele z reżyserem Saverio Costanzo, stworzyli opowieść uniwersalną i zrozumiałą pod każdą szerokością geograficzną.
Mogliśmy zatem bez problemów odczytać zarówno wątpliwości trapiące Lilę, jak i problemy Lenù. Ta wszak zmagała się z traumą zafundowaną jej przez Donato Sarratore (Emanuele Valenti), na dokładkę dostając odrzucenie od jego syna. Nino (Francesco Serpico) nie okazał się parszywcem godnym ojca, ale zadał równie bolesny cios, depcząc marzenia dziewczyny o publikacji własnego tekstu. Skąd ta miała jednak wiedzieć, że chłopakiem, który na ślub przychodzi nie dość, że nieogolony, to jeszcze bez krawata, kieruje czysta zazdrość?
Dla niej był to po prostu kolejny kopniak od parszywego losu i dowód na to, że ze świata symbolizowanego przez jej matkę nie ma ucieczki. Stać cię na więcej niż syn mechanika, ale nie wyobrażaj sobie za wiele dziewczyno! Sączone do umysłów przez całe życie ograniczenia musiały zrobić swoje, zwłaszcza w przypadku osoby tak pełnej kompleksów jak Lenù, gotowej rozpaczać z powodu brzydkich okularów.
Z dwójki przyjaciółek to Lila była zatem tą silniejszą. Pokazującą wprawdzie swoje humory, nieraz z trudem skrywającą zazdrość (albo w ogóle nieskrywającą), ale zawsze bardziej odporną na zewnętrzne naciski i gotową w pojedynkę stawiać czoła całemu światu. Lenù stanowiła jej doskonałe uzupełnienie, nie podsycając konfliktów, lecz zażegnując je i potrafiąc znaleźć kompromisy tam, gdzie Lila odnajdywała tylko wrogów (wymowna scena wyboru sukni ślubnej). Ich przyjaźń, choć trudna, niejednoznaczna i podszyta wzajemną rywalizacją, była więc relacją idealną i ogromnie znaczącą dla obydwu stron. Najlepiej zilustrowało to natomiast wyznanie szykującej się do ślubu dziewczyny w pięknej, intymnej, ale i na swój sposób wyniosłej scenie kąpieli.
Wypowiedziane wówczas słowa "Jesteś moją genialną przyjaciółką" zabrzmiały równie szczerze, co zobowiązująco. Oto bowiem Lila pozbywała się własnych marzeń, przerzucając je na Lenù. W pełnym zrozumieniu faktu, że przy dzielących je różnicach, to właśnie Elena Greco jest tą z dwójki, która może po nie w przyszłości sięgnąć. Trudno o większe poświęcenie ze strony kogoś obdarzonego tak mocnym charakterem i dumą jak Lila. Niestety, skala jej oddania tylko zwiększa gorycz, jaka bije z finałowych scen 1. sezonu.
Tej nie ukoiło nawet neapolitańskie wesele, które wyglądało dokładnie tak, jak powinno, z tłumem gości i tańcem w rytmie "Maria, Mari" na czele. Łatwo było się przy tym wszystkim wzruszyć (pomysł z nagraniem ślubu na starej taśmie był równie tandetny, co skuteczny – zwłaszcza z muzyką Maxa Richtera w tle), choć na chwilę zapomnieć o całej reszcie i dać się porwać niczym nieskrępowanej zabawie. Ale przecież wiadomo, że chwile szczęścia nigdy nie trwają tu długo, więc i ta nie mogła być wyjątkiem.
O ile jednak Lila i Lenù mają pełne prawo kończyć ten etap swojego życia z rozczarowaniem, my na pewno nie możemy narzekać. "Genialna przyjaciółka" okazała się nie tylko perełką pod względem wykonania, na jaką wyglądała od pierwszych zapowiedzi, ale też prawdziwie poruszającą opowieścią, która miała do zaoferowania znacznie więcej niż zanurzone w nostalgii obrazki. I ciągle ma, bo przecież za nami ekranizacja dopiero pierwszego tomu cyklu autorstwa Eleny Ferrante. Kolejny sezon został już zamówiony i jestem przekonany, że nie tylko ja będę niecierpliwie wyglądał kolejnej podróży do Neapolu.
"Genialna przyjaciółka" jest dostępna w HBO GO.