10 seriali, które warto zobaczyć w serwisie Showmax, zanim zniknie z Polski
Marta Wawrzyn
13 grudnia 2018, 22:02
Miał być tańszy Netflix dla "zwykłych Polaków", ale nie wyszło. Żegnamy Showmaksa, a na pożegnanie polecamy obejrzeć 10 seriali, których nie ma nigdzie indziej albo są w wersji niepełnej.
Miał być tańszy Netflix dla "zwykłych Polaków", ale nie wyszło. Żegnamy Showmaksa, a na pożegnanie polecamy obejrzeć 10 seriali, których nie ma nigdzie indziej albo są w wersji niepełnej.
Showmax ogłosił wycofanie się z Polski, ale nie od razu, tylko 31 stycznia 2019 roku. Jeśli więc wciąż macie dostęp do serwisu i nie płacicie za niego dodatkowo (bo to np. dostęp w ramach abonamentu Playa), równie dobrze możecie z niego skorzystać. Co prawda seriali zostało tu tyle, co kot napłakał, ale w tej garstce jest przynajmniej kilka perełek.
Poniższa lista zawiera tylko te tytuły, które dostępne są wyłącznie w serwisie Showmax albo gdzie indziej dostępne są w wersji bez najnowszego sezonu. Nie powtarzamy tutaj tytułów, które są także w innych serwisach, jak np. "Dr House", "Californication", "Żona idealna", "Luther", "The Affair", "Mr. Robot", "Downton Abbey", "Nocny recepcjonista" (ostatnia trójka jest na Amazonie, pozostałe na HBO GO/Netfliksie). Oto dziesiątka, której warto poświęcić chwilę czasu.
"Halt and Catch Fire"
Jeden z najlepszych i najbardziej niedocenianych seriali ostatnich lat. Nie jestem pewna, czy ktoś go przygarnie po śmierci Showmaksa, dlatego radzę oglądać, póki jest. To coś miłego i dla fanów "Mad Men", i dla geeków interesujących się historią technologii, i dla każdego, kto lubi seriale z dobrze napisanymi postaciami. Te odgrywane przez Lee Pace'a, Scoota McNairy'ego, Mackenzie Davis, Kerry Bishé i Toby'ego Hussa były rzeczywiście wyjątkowe. A sam serial to nie tylko kawał historii o tym, jak od lat 80. powstawał świat, który dla nas jest zupełnie zwyczajny — internetu, laptopów, aplikacji, które zrobią za nas wszystko. To przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu więzi międzyludzkiej, o tym, jak technologie zbliżają i oddalają nas od siebie. Miła dla oka, stylowa i fantastycznie zagrana.
"Battlestar Galactica"
Cztery sezony, 75 odcinków, nieco ponad 40 minut każdy. Jeśli dziś zaczniecie, jest szansa, że nadrobicie całą space operę Ronalda D. Moore'a, której w tym momencie nie ma w żadnym innym serwisie VoD w Polsce. Warto nie tylko dlatego, że to jeden z najlepszych seriali science fiction, jakie kiedykolwiek powstały. To przede wszystkim bardzo dorosła, mroczna historia, w której znajdziecie chociażby elementy serialu politycznego, ciekawe wątki religijne, filozoficzne itd. Nie niszowa rzecz dla geeków, a coś, co po prostu warto znać.
"Marvel's Runaways"
Co się stanie z serialami Marvela po zakończeniu krótkiej przygody Showmaksa z Polską? Nie wiemy, ale możemy powiedzieć jedno: jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego na kilkanaście zimowych wieczorów, "Marvel's Runaways" jest idealne. Lekkie, młodzieżowe, ale niegłupie. Z fajnymi postaciami, które z miejsca się lubi. 2. sezon ma się pojawić jeszcze przed świętami (tak, na Showmaksie też), a tymczasem możecie nadrobić jedynkę.
"Fargo"
Jeden z tych seriali, których nie trzeba ani specjalnie polecać, ani tym bardziej przedstawiać. "Fargo" to klasa sama w sobie. Każdy sezon opowiada inną historię, wypełnioną śniegiem, absurdalną przemocą i czarnym humorem — i każdy robi to świetnie. Najmniej świetnie wypada sezon nr 3, ale i tak warto go zobaczyć dla podwójnego Ewana McGregora i Carrie Coon w roli policjantki. A znajdziecie go tylko na Showmaksie — poprzednie dwa są także na HBO GO.
"'Allo 'Allo!"
Sitcom najbardziej kultowy z kultowych — taki, jaki mogli stworzyć tylko Brytyjczycy. Dla tamtejszych śmieszków żadne świętości nie istnieją, a już z pewnością nie jest nią historia. "'Allo 'Allo!" natrząsa się bez pardonu z okupacji czasie II wojny światowej. Naziści, kolaboranci, ruch oporu, Francuzi, Anglicy, Niemcy, Włosi — we francuskim miasteczku Nouvion znajdziecie pogrążoną w wojnie Europę w pigułce (przy czym mowa o tej części Europy, która mimo wszystko miała wtedy lepiej). "'Allo 'Allo!" to jeden z tych seriali, które nie bały się obrazić nikogo ani niczego, co zdecydowanie ma swój urok.
"Tajemnice Laketop"
"Tajemnice Laketop", czyli "Top of the Lake", jest też na Netfliksie, ale znów — tylko pierwszy sezon. A ten drugi jak najbardziej warto zobaczyć, bo jest zupełnie inny i równie dobry. Robin (Elisabeth Moss) wraca do Sydney, gdzie rozwiązuje kolejną trudną sprawę, jednocześnie mierząc się z koszmarną przeszłością. U boku Moss pojawiają się m.in. Nicole Kidman, jakiej jeszcze nie widzieliście, z burzą siwych włosów, i Gwendoline Christie w roli bardzo różnej od Brienne z "Gry o tron".
"Nauki niezbyt ścisłe"
Komedia NBC, którą mamy nadzieję, że ktoś w Polsce przygarnie, kiedy ruszy 2. sezon. Serial z Glennem Howertonem ("It's Always Sunny in Philadelphia") w roli głównej jest naprawdę specyficzny, a z czasem robi się też bardzo dobry. Wszystko kręci się wokół młodego profesora filozofii, który stracił posadę na Harvardzie, wrócił do rodzinnego miasteczka w Ohio i zaczął uczyć biologii w lokalnej szkole. Przy czym "uczyć" to za dużo powiedziane, bo jego lekcje to jeden wielki eksperyment — raczej socjologiczny, niż biologiczny — w którym rolę szczurów laboratoryjnych grają uczniowie. Rewelacyjny Howerton, grupka nietypowych dzieciaków, dziwne pomysły i cały czas obecne w tym wszystkim drugie dno to tylko kilka powodów, dla których warto zerknąć na "Nauki niezbyt ścisłe". To idealna rzecz do niezobowiązującego binge'owania.
"The Kettering Incident"
Australijski serial kryminalny, który warto zobaczyć ze względu na świetny klimat, miejsce akcji (Tasmania!) i Elizabeth Debicki w roli głównej. "The Kettering Incident" to coś miłego zarówno dla fanów skandynawskich kryminałów, jak i opowieści z tajemnicą w roli głównej w stylu "Twin Peaks" czy "Z Archiwum X". A do tego jeszcze te nieziemskie widoki…
"Opowieść podręcznej"
Nietrudno zgadnąć, co się stanie z "Opowieścią podręcznej" po zniknięciu z Polski Showmaksa. HBO raczej takiej szansy nie przepuści. Ale w tym momencie Showmax jest jedynym miejscem, gdzie możecie zobaczyć oba sezony (na HBO GO jest tylko jeden). Jeśli więc chcecie nadrobić "Opowieść podręcznej", to jest dobry moment. A warto nie tylko dlatego, że jest to jedna z najgłośniejszych produkcji telewizyjnych ostatnich lat. To po prostu mocna rzecz, która robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza na początku, kiedy lądujemy w koszmarnym, wszechogarniającym piekle kobiet. Serial pięknie nakręcony, wyśmienicie zagrany i wart wszystkich nagród tego świata (które zresztą dostał).
"Rojst"
Rok 2018 zapisze się jako ten, w którym polskie seriale przestały być "dobre jak na polskie", a zaczęły być po prostu dobre. Choć akurat do "Rojstu" mam parę zarzutów, jednocześnie uważam, że to jedna z najciekawszych rzeczy, jakie powstały w Polsce w ostatnich latach. Klimatyczny kryminał niby oparty na schematach gatunku, ale nie do końca. Bo znaczenie ma tutaj także ten tytułowy rojst, bagno, w które wsiąkają dwaj dziennikarze z małego miasteczka (Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik — świetny duet!), badając sprawę pewnego zabójstwa. "Rojst" to PRL pełną gębą — udało się odtworzyć nie tylko to, jak Polska wtedy wyglądała, ale też to, jak się wtedy czuliśmy. I za to należą się Showmaksowi brawa na do widzenia.
A z samym serialem nie wiemy, co się stanie. Czy ktoś go uratuje i odkupi? Czy zniknie razem z małym serwisem VoD, który rzucił wyzwanie Netfliksowi? Nie mamy pojęcia. Obejrzyjcie "Rojst", póki możecie.